[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Olśniewająca Galina wyciągnęła rękę i miękkim, uroczym gło-
sikiem powiedziała:
- Buon giorno.
Olimpia odpowiedziała na powitanie, z trudem zachowując spo-
kój. Czuła się zraniona i wściekła. Sądziła, że jego uczucia są
równie głębokie jak jej, a tymczasem okazało się, że to był zale-
dwie chwilowy kaprys.
Powinnaś o tym wiedzieć! - zganiła się w duchu.
Była zbyt zaabsorbowana, by zauważyć spojrzenie Luke'a. Kie-
dy ruszyli do wejścia, Luke kiwnął bratu głową na znak aproba
S
R
ty, co Primo przyjął z kamiennym wyrazem twarzy. Ale tego
Olimpia również nie widziała.
Jej rodzice świetnie potrafili się dostosować do towarzystwa, a
dziadek Rinucci szczególnie ich sobie upodobał.
- Co za fascynujący człowiek - szepnęła Angela, gdy na
chwilę udało jej się wydostać z jego szponów. - Czy wiesz,
że widział wybuch Wezuwiusza?
-W 1944, wkrótce po wyzwoleniu Włoch - uzupełnił Luke z
uśmiechem. - Erupcja trwała trzy dni, a dziadek na pamiątkę
zachował sobie kawałek lawy. Od tamtego czasu twierdzi, że
nawiązał specjalne porozumienie z wulkanem. Gdy ktoś kłamie,
nad Wezuwiuszem pojawia się smuga dymu. - Mówił to jak
ktoś, kto recytuje z pamięci dobrze znany tekst.
To wasza rodzinna opowieść, prawda? - roześmiała się Angela. -
Musiałeś jej wysłuchać z tysiąc razy i teraz twoim obowiązkiem
jest przekazywać ją dalej, czy tak?
No właśnie. - Luke też się roześmiał.
W każdym razie jesteśmy wam naprawdę zobowiązani - wtrącił
Toni. - Już dawno staruszek nie miał takich wdzięcznych słu-
chaczy.
Podczas kolacji Harolda posadzono obok dziadka Rinucciego,
który dobrze znał angielski, a nauczył się go jak opowiadał każ-
demu, kto chciał słuchać - od aliantów w 1944 roku. To było
wtedy, gdy Wezuwiusz...
W tym momencie Harold zaskarbił sobie jego dozgonną przy-
jazń, mówiąc:
- Proszę mi o tym opowiedzieć. To takie pasjonujące.
Dziadek wyraznie się ożywił, gdy znalazł się w centrum uwagi.
S
R
Przyjedziecie na wesele? - zwrócił się do Angeli.
Jakie wesele? - zaciekawiła się.
No, jakiekolwiek. Prima z Galiną, Luke'a z Olimpią...
Na mnie nie liczcie - odezwała się Olimpia. - Ja nie wierzę w
miłość.
Och, kochanie, nie mów takich rzeczy - zaoponowała Angela i
spojrzała po zebranych. - Ona wcale tak nie myśli.
Owszem, myślę - stwierdziła stanowczo. - Miłość to sidła, w
które wpadają nieostrożni głupcy. Mnie zależy tylko na pracy.
Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, w oddali dał się słyszeć
cichy pomruk. Wszyscy nagle zamilkli, odwracając głowy ku
oknu.
Kiedy pomruk rozległ się ponownie, całe towarzystwo jak jeden
mąż zerwało się od stołu i wyległo na taras. Z daleka widać było
niewielki pióropusz dymu, który uniósł się w powietrze i znik-
nął.
Czy on może wybuchnąć? - zaniepokoiła się Angela.
Nie. Takie pomruki często się zdarzają - uspokoiła ją Hope. - To
nic nie znaczy.
Nieprawda - wtrącił dziadek. - To znaczy, że ktoś... - jego oczy
spoczęły na Olimpii - & trochę mija się z prawdą.
Albo mówi samą prawdę - wpadła mu w słowo Olimpia, próbu-
jąc zbyć wszystko śmiechem.
Dokładnie w tym momencie Wezuwiusz zadudnił głucho i wy-
słał w powietrze kolejny obłok dymu.
- Aha! - rozległy się znaczące okrzyki i wszyscy się roześmiali.
Ponieważ wszyscy już się najedli, nikt nie wrócił do stołu. Wi-
dząc, jak świetnie bawią się jej rodzice, Olimpia trochę się od
S
R
prężyła. Teraz wreszcie mogła pomyśleć o swoich sprawach i o
tym, co się właśnie wydarzyło. Chociaż, prawdę mówiąc, tym
akurat się nie przejmowała. Nigdy nie była przesądna.
Można ci nalać? - Primo wskazał kieliszek.
Nie, dziękuję. Przyjechałeś już na dobre?
Na razie tylko na kilka dni. Muszę jeszcze tam wrócić.
Jak się ma Cedric?
Cieszy się emeryturą.
A właśnie... Zastanawiałam się nad tym, co się wydarzyło i
przypomniałam sobie, że Cedric poznał cię jeszcze przed twoim
przyjazdem. Jak go nakłoniłeś, żeby trzymał język za zębami?
Chyba jego emerytura nie wzrosła nagle dwukrotnie?
No... Nie całkiem dwukrotnie.
A więc go przekupiłeś, tak samo jak recepcjonistę w hotelu.
Znasz tylko dwa sposoby rozmawiania z ludzmi, co? Albo ich
zwodzisz, albo przekupujesz. Nigdy nie zdarza ci się postępo-
wać szczerze? A może nie wiesz, jak to się robi?
Olimpio, proszę...
Już dobrze, skończyłam. Nie musimy już więcej o tym rozma-
wiać.
No to kiedy nastąpi oficjalne ogłoszenie?
Ogłoszenie czego?
Twoich zaręczyn z moim bratem. Czy nie dlatego przyjechali
twoi rodzice?
Nie, to czysty przypadek. Zatrzymali się u nas na kilka dni.
U nas?
S
R
To znaczy w mieszkaniu Luke'a. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl