[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozpromieniła.
- To powinien być bardzo męski pokój, żeby dobrze oddawał twoją
osobowość. - Mrużyła swe kocie oczy i mówiła tylko do Lyalla, jakby Jane w
ogóle tu nie było.
- Widzę ten pokój w kolorach ciemnych i dramatycznych - zakończyła i
spojrzała triumfalnie na Jane.
- Jakieś zastrzeżenia do  kolorów ciemnych i dramatycznych"? - znów
zwrócił się do Jane Lyall.
- 63 -
S
R
Jane zamyśliła się. Patrzyła na pokój i Lyalla. Jakże byłoby pięknie,
gdyby urządzali mieszkanie dla siebie, przemknęło jej przez głowę. Stał tak
blisko niej, znów trudno jej było się skupić.
- Och, zostawiłam chusteczkę w bibliotece - zawołała Dimity i wybiegła.
Widać było, że nie ma ochoty słuchać uwag Jane.
- Okna w tym pokoju wychodzą na wschód - powiedziała Jane powoli. -
Szkoda byłoby stracić poranne słońce przez zbytnie jego zaciemnienie.
- To prawda - przyznał jej rację Lyall. - Gdzie jest teraz słońce? -
Otworzył okno, usiadł na parapecie i zrobił ruch, jakby chciał wyskoczyć na
dach.
- Nie rób tego! - krzyknęła Jane i chwyciła go za połę marynarki.
- Co się stało? - Zatrzymał się na parapecie i patrzył zdziwiony na Jane.
Ciągle go trzymała. - Nie powiesz chyba, że się o mnie boisz? - spytał łagodnie.
Jane zaczerwieniła się i speszona puściła jego marynarkę.
- Mogłeś wypaść - wyszeptała.
- Chciałem tylko wyjść na dach i sprawdzić, czy okna są na pewno na
wschód.
- To głupie i niepotrzebne ryzyko, mógł się zdarzyć wypadek. Przecież
można sprawdzić na planie, na którą stronę wychodzą.
- Jestem niecierpliwy, jak wiesz. Poza tym nie bojÄ™ siÄ™ ryzyka, zawsze
żyłem ryzykownie. No tak, ale zapomniałem, że ty chyba nigdy tego nie
polubisz.
- 64 -
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Jane charakterystycznym dla siebie gestem poprawiła włosy, które
wysunęły się jej zza uszu.
- To prawda, nie lubię bezsensownego ryzyka - przytaknęła, ale zaraz
dodała zaczepnym tonem: - Naprawdę tak natychmiast musiałeś się tego
dowiedzieć?
- Natychmiast! Nie wypadłem jednak i udało mi się to sprawdzić -
uśmiechnął się rozbrajająco, zupełnie jak mały chłopiec. - Okna wychodzą na
wschód, więc możesz mi teraz powiedzieć, jak ty byś urządziła ten pokój.
- Przecież chcesz zawsze sam podejmować decyzje.
- Tak, ale w przeciwieństwie do ciebie, lubię słuchać dobrych rad.
Udzieliłaś mi już kilku dobrych, praktycznych rad z zakresu budownictwa.
Teraz popuść wodze fantazji... Dobrze wiem, że nie jesteś taka praktyczna, jeśli
nie musisz... No, więc powiedz mi, co myślisz o tym pokoju.
Jane dała za wygraną. Rozejrzała się uważnie, oceniła wielkość pokoju i
jego oświetlenie. Było już południe, a do pokoju nadal wpadało światło
słoneczne. To taki rodzaj pokoju, w którym świetnie się odpoczywa, pomyślała,
a rano światło wpada przez obydwa okna.
- Myślę, że cudownie byłoby budzić się w tym pokoju i raczej tu
zrobiłabym sypialnię, a nie gabinet - powiedziała po namyśle.
Wyobraznia podsunęła jej obraz wielkiego łoża, w którym budzi się obok
silnego, muskularnego mężczyzny i patrzy prosto w jego roześmiane, błękitne
oczy.
- Czy w takim właśnie pokoju miałabyś ochotę się kochać? - spytał, jakby
dokładnie czytał w jej myślach.
- Zapytaj o to Dimity, nie mnie - powiedziała ostro, niezadowolona z
siebie, że znów nie udało jej się zapanować nad wyobraznią.
- 65 -
S
R
- O co chcesz mnie spytać? - zainteresowała się Dimity, która właśnie
wróciła z biblioteki.
- Jane jest zajęta, ale może ty masz ochotę na lunch? - sprytnie wybrnął z
niezręcznej sytuacji Lyall.
- Zwietny pomysł! - zawołała i posłała Lyallowi jeden ze swych
wspaniałych uśmiechów. - Muszę tylko zabrać torebkę z galerii.
Jane pomyślała, że Lyallowi nie sprawia to specjalnej różnicy, z którą z
nich pójdzie na lunch. Stał z rękami w kieszeniach, oparty o drzwi i czekał na
powrót Dimity.
- Nie pracuj zbyt ciężko - powiedział do Jane i ruszył w stronę Dimity.
Bez niego ten jasny i ciepły pokój wydał się Jane przerazliwie pusty.
Powinna być zadowolona, że tak łatwo uniknęła lunchu w jego towarzystwie.
Tak jednak nie było. Patrzyła przez okno, jak Lyall pomaga Dimity wsiąść do
samochodu, prawie że słyszała jej perlisty śmiech i wcale nie była zadowolona.
Poza tym była głodna.
I na przekór temu, co powiedziała Lyallowi, nie miała tu nic do roboty!
%7ładen z pracowników nie potrzebował jej pomocy, a poza tym za parę minut i
tak wszyscy zrobiÄ… przerwÄ™ na lunch.
Zazwyczaj Jane nic nie jadła w środku dnia. Ale dziś, gdy wydawało się,
że wszyscy prócz niej mają taki zamiar, poczuła się głodna jak wilk.
Zeszła do samochodu. Pomyślała, że może pojechać do Starbridge, do
biura i tam zjeść kanapkę. Ten pomysł rozdrażnił ją jeszcze bardziej. Pod
wpływem nagłego impulsu postanowiła pojechać do biura Alana.
Ucieszył się, że ją widzi, choć nie ukrywał zaskoczenia jej propozycją.
- Myślałem, że nie jadasz lunchu?
- Zazwyczaj nie, ale pomyślałam, że to będzie miła odmiana... gdy zjemy
lunch razem.
Alan wziął jej przyjazd za dobry znak. Normalnie nie znosił nie
zaplanowanych sytuacji, ale teraz był bardzo zadowolony. Nie zważał na
- 66 -
S
R
protesty Jane, która chciała pójść po prostu do pubu. Postanowił, że zaprosi ją
do hotelu  Starbridge".
Hotel był jednym z największych i najbardziej ekskluzywnych w okolicy.
Jane nie czuła się najlepiej w jego drogich wnętrzach. Na szczęście poszli nie do
wielkiej restauracji, lecz do mniejszego i przytulniejszego bistro.
- Musimy tu częściej przychodzić - Alan był bardzo zadowolony z siebie.
Nagle Jane poczuła, że nogi się pod nią uginają. Przy stoliku w rogu
zobaczyła Lyalla i Dimity.
- Będziemy spędzali ze sobą więcej czasu, jeżeli codziennie uda ci się
zrobić małą przerwę. - Alan w ogóle nie zauważył jej zmieszania. Zaczął
opowiadać, co wydarzyło się w pracy. Wdawał się w nudne detale. Jane myśla-
ła, że nigdy nie skończy.
Nie słuchała, co mówił. Rozglądała się dokoła. Dostrzegła kolegę ze
szkoły podstawowej, który teraz bardzo dostojnie prezentował się w garniturze.
Nadal błądziła wzrokiem po twarzach obcych ludzi, kiedy nagle zorientowała
się, że Lyall cały czas patrzy prosto na nią. Przez chwilę ona również popatrzyła
na niego. Ze złością odwróciła wzrok. Była zła na Alana. Między innymi i za to,
że nie poszli do pubu. A teraz mówił bez przerwy i bardzo był z siebie
zadowolony. Nagle zrozumiała, że chyba jest zazdrosna o Dimity. Zaczęła się
uśmiechać do Alana, udawać duże zainteresowanie jego opowieścią. Niech
Lyall zobaczy, jaka potrafię być miła dla Alana, pomyślała mściwie. Niestety,
widocznie Alan uznał nagłe zainteresowanie Jane jego karierą za objaw jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl