[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Julian będzie czekał na lotnisku już od świtu.
- Interesujący obrazek - Emelina uśmiechnęła się
krzywo.
- A tak, prawda? - Wyczuwała, że Joe też się
uśmiechnął. - Możesz odebrać swój bilet w czwartek
przy stanowisku linii lotniczej. Czy też wolisz, żebym
przyjechał i zabrał cię na lotnisko? - dodał szybko.
- Och nie, to nie jest konieczne - odrzekła Emelina
pospiesznie żałując, że musi okłamać Joe'ego. - Znajo­
my mnie podrzuci.
- Dobrze. Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebo­
wała.
- Dziękuję, Joe.
-Wszystko dla damy Juliana - odpowiedział z emfazą.
Emelina odłożyła słuchawkę, wciąż myśląc o tych
słowach. Dama Juliana. Nie, nie może zostać kobietą
Juliana, dopóki sytuacja się nie wyjaśni. A wówczas
przepaść może się stać zbyt głęboka, by ją przejść.
Nic szczególnego nie zdarzyło się podczas lotu do
Tucson, ale po wylądowaniu nerwy Emeliny były
w takim stanie, jakby przeszła przez wielką burzę.
Udało jej się wpakować swoje trzy walizki do taksó­
wki, a potem wnieść je do nowoczesnego motelu, ale
w chwilę później poczuła się, jakby miała zemdleć.
Potrzebowała działania. Musi się rozejrzeć w sytua­
cji i poczynić jakieś plany. Pospiesznie wciągnęła na
siebie dżinsy i koszulę, wybiegła z hotelu i znalazła
następną taksówkę.
- Czy mógłby pan przejechać obok tego domu?
- zapytała, podając kierowcy adres.
133
134
DIABELSKA CENA
- Jasne - zgodził się kierowca. - Nie chce się pani
zatrzymać?
- Nie, chcę tylko przejechać obok. - Siedziała na
tylnym siedzeniu i patrzyła przez okno. Kierowca
zawiózł ją do bogatej dzielnicy. Domy stały tu daleko
od siebie, na działkach tak urządzonych, by wtapiały
się w pustynne otoczenie. Zwolnili przed nowoczes­
nym białym domem, zbudowanym w kształcie czworo­
boku z wewnętrznym dziedzińcem. Bramy z ręcznie
kutego żelaza strzegły dostępu do pięknego parku. Nie
było widać, czy ktoś jest w domu.
- To tutaj, proszę pani - powiedział kierowca.
- Chce pani jeszcze raz tędy przejechać?
- Nie. Raz wystarczy - szepnęła, patrząc przez tylną
szybę na piękny, luksusowy budynek. - Dziękuję.
- Proszę. - Taksówkarz obojętnie wzruszył ramio­
nami.
To tyle, jeśli chodzi o rozpoznanie terenu, pomyś­
lała Emelina, niespokojnie przemierzając motelowy
pokój. I co teraz? Zbliżała się piąta po południu.
Może powinna coś zjeść, zanim wezwie następną
taksówkę.
Co ma włożyć na to spotkanie? Rozpakowała
wszystkie trzy walizki i doszła do wniosku, że nic
z przywiezionych rzeczy nie nadaje się na tę okazję.
W końcu wzięła prysznic i znów nałożyła dżinsy.
Stojąc przed lustrem, zebrała włosy na czubku
głowy w węzeł. Powiedziała sobie, że dżinsy i koszula
to bardzo funkcjonalny strój i skierowała się do
restauracji przy motelu.
- Proszę o margaritę - oznajmiła kelnerce. Może
odrobina alkoholu pomoże jej się rozluźnić. Spojrzała
na zegarek. Zbliżała się szósta. O której Julian wraca
z pracy?
Zadowolona z działania pierwszej margarity, zamó­
wiła następną. Najbardziej smakowała jej sól na
DIABELSKA CENA
135
brzegu kieliszka. Spojrzała na zegarek i pomyślała, że
Julian może wracać później. Nie ma sensu się spieszyć.
- Jeszcze jedna margarita? - zapytała kelnerka,
przechodząc obok jej stolika.
Ta zachęta wystarczyła.
- Tak, proszę.
- Może jakieś chrupki? - zaproponowała kobieta
łagodnie, widząc dziwny błysk w oku swej klientki.
- To brzmi znakomicie - Emelina poczuła znaczną
poprawę nastroju.
Wypiła trzecią margaritę, przegryzając chrupkami.
Zauważyła z satysfakcją, że alkohol działa. Jej żołądek
prawie się uspokoił. Szkoda tylko, że miała wrażenie,
że jej głowa jest oddzielona od reszty ciała. Ale dzięki
temu łatwiej jej było myśleć jasno.
- To była znakomita kolacja - wyznała kelnerce,
która podeszła do niej po raz czwarty. - Ale chyba
powinnam już pójść. Nie ma sensu dłużej tego od­
kładać, prawda?
- Chyba nie - zgodziła się kelnerka i powściągnęła
uśmiech widząc, jak Emelina ostrożnie podnosi się zza
stolika. - Czy pani prowadzi? - dodała ze szczerym
zaniepokojeniem.
- Broń Boże, nie! Miałam zamiar wezwać taksówkę.
Widzi pani, zupełnie nie znam Tucson.
- Ja zawołam taksówkę - zaproponowała kobieta.
- To bardzo miło z pani strony. - Emelina dała jej
duży napiwek i bardzo precyzyjnie poszła w stronę
drzwi.
Gdy taksówka przyjechała, z ulgą wcisnęła się na
siedzenie.
- Chcę pojechać pod ten adres.
- Proszę - odrzekł młody człowiek i spojrzał na swą
pasażerkę, powściągając uśmiech. Sprawdził, czy jej
drzwi są zamknięte i ruszył w stronę ekskluzywnego
przedmieścia.
136
DIABELSKA CENA
- Zdaje się, że przygotowała się pani do przyjęcia
- powiedział chwilę później, zatrzymując samochód
przed domem Juliana.
- Do jakiego przyjęcia? - Emelina otworzyła oczy,
zamknięte przez większą część drogi, i zamrugała
powiekami.
- Tu się chyba odbywa przyjęcie - wyjaśnił kierow­
ca, patrząc w tylne lusterko. - Samochody są zapar­
kowane aż do następnej przecznicy.
- Aha. - Emelina zauważyła, że taksówkarz miał
rację. Cały podjazd zastawiony był autami. - No,
trudno. I tak tam wejdę! Ile płacę?
Taksówkarz wymienił sumę, a Emelina dołożyła
pięć dolarów napiwku.
- Jestem dzisiaj bardzo hojna - wyjaśniła w od­
powiedzi na jego protesty.
- No, to dziękuję - odrzekł mężczyzna niepewnie
i wyskoczył z samochodu, by pomóc jej otworzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl