[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozkoszujemy się nim ni to dla nas właśnie zachowanym wykwintem sztuki, zaś
ohydne wyziewy i pobliże angielskiego pospólstwa, w których żywię sztuka i
smak Szekspira, nie więcej nas rażą niż naprzyklad na Chiaja w Neapolu: gdzie
wszystkie zmysły nasze są upojone i zachwycone, acz w powietrzu czuć też
niewątpliwie ścieki dzielnic, zamieszkałych przez pospólstwo. My ludzie o
historycznym zmyśle: mamy i my bezsprzecznie nasze cnoty,  jesteśmy
niewybredni, niesamolubni, skromni, dzielni, pełni samoprzezwyciężenia, pełni
oddania się, bardzo wdzięczni, bardzo cierpliwi, bardzo uprzedzający:  mimo
to wszystko snadz nie jesteśmy w zbyt dobrym smaku. Wyznajmyż wreszcie
przed sobą: co nam ludziom o historycznym zmyśle najtrudniej pojąć, wyczuć,
polubić, w czem nam najciężej zasmakować przychodzi, względem czego
jesteśmy w istocie uprzedzeni i niemal wrodzy: to właśnie stanowi doskonałość
i ostateczną dojrzałość każdej kultury i sztuki, jest wlaściwem dostojeństwem
dzieł ludzi, ich momentem ciszy morskiej i halkyońskiego poprzestawania na
sobie, złocistością i chłodem, znamionującym wszystkie rzeczy już dokonane.
Może nasza wielka historycznego zmysłu cnota tworzy konieczne
przeciwieństwa do dobrego smaku, conajmniej do najlepszego smaku, i jeno zle,
jeno opieszale, jeno z przymusem jesteśmy zdolni odtwarzać w sobie owe
drobne, krótkie i najwyższe mgnienia szczęścia i wniebowzięcia ludzkiego
żywota tu i ówdzie rozbłyskające niekiedy, owe chwile i cudy, gdy jakaś wielka
siła stawała dobrowolnie przed bezmiarem i bezbrzeżem  , gdy przepełniała
duszę subtelna rozkosz nagłego okiełznania i skamienienia, silnego postawienia
i ukrzepienia stopy na drżącej jeszcze ziemi. Miara jest nam obcą, powiedzmy to
sobie; bodziec nasz jest właśnie bodzcem nieskończoności, niezmierzoności.
Gdyby jezdziec na parskającym w cwale rumaku, wobec nieskończoności
wypuszczamy z rąk wodze, my ludzie nowocześni, my barbarzyńcy napoły,  i
tam dopiero doznajemy błogości, gdzie w największem  jesteśmy
niebezpieczeństwie.
Czy hedonizm, czy pessymizm, czy utylitaryzm, czy eudaimonizm: wszystkie
te rodzaje myślenia, oznaczające wartość rzeczy miarą rozkoszy i boleści, to
znaczy miarą stanów towarzyszących i rzeczy ubocznych, są
przednioplanowymi sposobami myślenia i naiwnościami, na które człowiek,
swej kształtującej mocy i artystycznego sumienia świadom, spojrzy nie bez
szyderstwa a także nie bez współczucia. Współczucia dla wasi nie jest to
wprawdzie współczucie dla niedoli ludzkiej, dla społeczeństwa oraz jego
chorych i rozbitków, dla zbrodniarzy i wykolejeńców, leżących dokoła nas
pokotem; a tem mniej dla szemrzących, uciśnionych, skłonnych do rokoszu
warstw niewolniczych, dążących do władania  zwą je swobodą  .
Współczucie nasze jest górniejszem, dalej widzącem współczuciem: 
widzimy, jak człowiek się umniejsza, jak wy go umniejszacie!  i bywają
chwile, kiedy właśnie waszemu współczuciu z nieopisanym przyglądamy się
lękiem, kiedy opieramy się temu współczuciu,  gdy stateczność wasza zda się
nam niebezpieczniejszą od jakiejkolwiek płochości. Pragniecie o ile możności
 a niemasz szaleńszego o ile możności  usunąć cierpienie; a my?  zda się
po prostu, iż wolelibyśmy, by stało się jeszcze głębszem i gorszem nizli bywało
kiedykolwiek! Pomyślność, jak wy ją rózumiecie  toć to nie żaden cel, toć zda
się nam ona końcem! Stanem, który człowieka czyni wnet śmiesznym i pogardy
godnym,  który rozbudza życzenie jego zagłady! Chów cierpienia, wielkiego ;
cierpienia  nie wiecież, iż jeno chów ten stwarzał dotychczas wszystkie
wywyższenia człowieka? Owo napięcie duszy w nieszczęściu, napawające ją
mocą, drżenie jej wobec wielkiej zatraty, jej wynalazczość i dzielność w
znoszeniu, wytrzymywaniu, wykładaniu, wyzyskiwaniu nieszczęścia, i co tylko
dano jej głębi, tajemnicy, maski, ducha, przebiegłości, wielkości:  nie byłoż to
darem cierpienia, nie wyhodowałoż tego wielkie cierpienie? Stworzenie i
stworzyciel kojarzą się w człowieku: człowiek jest materyą, okruchem,
odpadkiem, gliną, kałem, brednią, chaosem; ale w człowieku kryje się także
stwórca, ksztalciciel, twardość młota; boskość widza i siódmy dzień: 
rozumieciez to przeciwieństwo? I że współczucie wasze ma na celu stworzenie
w człowieku, to, co musi być kształtowane, kruszone, kowane, darte, palone,
żarzone, wyszlachetniane,  co koniecznie cierpieć musi i cierpieć powinno?
Zaś współczucie nasze  nie pojmujecież, kogo ma na względzie to odmienne
współczucie nasze, gdy się opiera waszemu współczuciu jako
najpośledniejszemu ze wszystkich słabostek i rozdelikaceń?  Zatem
współczucie przeciwko współczuciu!  Powtarzam atoli, iż istnieją górniejsze
problematy od wszystkich problematów rozkoszy, cierpienia i współczucia; a
każda filozofia, co tylko dokoła nich się obraca, jest naiwnością.
My immoraliścil  Zwiat ten, który nas obchodzi, w którym dano nam lękać
się i kochać, ten niewidzialny, niedosłyszalny niemal świat subtelnych rozkazów
subtelnych posłuchów, świat, którego omal w każdem dotyczy znaczeniu,
zawiły, zwodniczy, zjeiony, pieściwy: to pewna, że świat ten dobrze jest
broniony przed prostackimi widzami oraz poufałą ciekawością! Ciasny siecią i
giezlem obowiązko w jesteśmy spowici i wyzwolić się z nich nie możemy  , w
tem właśnie jesteśmy ludzmi obowiązku, i my także! Niekiedy, co prawda,
tańczymy w swych łańcuchach i śród swych mieczów; częściej, co także jest
prawdą, zgrzytamy w nich zębami i niecierpliwimy się tajemną naszego losu
srogością. Lecz choćbyśmy czynili nie wiedzieć co: kpy i pozór orzekną
przeciwko nam to ludzie bez obowiązku  kpy i pozór są zawsze przeciwko
nam.
Prawość, o ile jest tą naszą cnotą, z której wyjarzmić się nie możemy my wolne
duchy  do prawości zatem będziemy się przykładali z całą złośliwością i
miłością i nie zaniedbamy niczego, by się doskonalić w tej jedynej cnocie, która
nam jeszcze pozostała: niechaj blask jej ni to ozlotne modre szydercze
wieczorne zorze zalegnie kiedyś nad tą starzejącą się kulturą i jej głuchą
posępną powagą! A gdy pomimo wszystko prawość nasza pewnego dnia się
znuży, wzdychać i przeciągać się zacznie, gdy dojmie jej surowość nasza, gdy
zapragnie, by jej było lepiej, lżej, pieściwiej gdyby jakiemuś przyjemnemu
występkowi: bądzmyż nieublagalni my ostatni stoicy i szliśmy jej z pomocą to
wszystko, co jest w nas dyabelstwem,  nasz wstręt do nieokrzesania i
nawiasowości, nasze nitimur in vetitum, naszą awanturniczą odwagę, naszą
wytrawną i wybredną ciekawość, naszą najsubtelniejszą najskrytszą najbardziej
uduchowioną wolę mocy i pokonania świata, co pożądliwie dokoła wszystkich
krain przeszłości błąka się i krąży,  ze wszystkimi dyabłami naszymi
spieszmy bóstwu naszemu na pomoc! Jest to prawdopodobne, iż nie poznają nas
przeto i wezmą za kogoś innego: i cóż stąd! %7łe powiedzą: prawość ich  to ich
dyabelstwo i nic ponadto! i cóż stąd! Chociażby nawet słuszność była po ich
stronie! Nie byłyż wszystkie dotychczasowe bogi takimi przechrzczonymi,
przedzierzgnionymi w świętych dyabłami ? I cóż ostatecznie wiemy o sobie? I
jak zwać się ma duch, który nas prowadzi? (rzecz to nazwania). I ile duchów
kryjemy w sobie? Prawość nasza, my wolne duchy  baczmy, żeby nie stała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl