[ Pobierz całość w formacie PDF ]

życie. Ja i tylko ja. %7ładen mężczyzna nie ma nade mną władzy, powtarzała w myślach.
Poskutkowało. Otworzyła oczy.
- W porządku. Wiem, że nie próbowałeś się do mnie dobierać. Zwłaszcza że
śmierdzę - dodała, krzywiąc się.
- Wcale nie tak bardzo, Sahar Thurayya - oznajmił szarmancko Alim. - Natomiast
ja... chętnie sam od siebie bym uciekł. Od dziś możesz do mnie mówić Alim Fetor.
Gdy wybuchnął śmiechem, Hana odwróciła wzrok. Nie widziała blizn, widziała
jedynie przystojną męską twarz. Nic dziwnego, że kobiety traciły dla Alima głowę. Aż
dziwne, że sama... Sama też straciła. Znali się niewiele ponad jeden dzień, a czuła się tak,
jakby rzucały nią fale. Jak to możliwe? Przecież nawet jej nie dotknął. Za to ona dotykała
jego, wcierając maść w jego tors. Miała nadzieję, że nie wyczuł drżenia jej rąk, nie
słyszał bicia serca...
Sahar Thurayya. Ciekawe, do ilu kobiet zwracał się w ten sposób?
- A do mnie bardziej niż Gwiazda Poranna pasuje Poranny Smrodek - stwierdziła,
przyciągając plecak. - A raczej Wieczorny, bo słońce już zaszło. - Na moment zamilkła. -
Jesteś głodny? A może wolisz proszek przeciwbólowy?
- Jedno i drugie poproszę. Zauważyłem, że jeszcze ani razu nie użyłaś mojego
imienia. To chyba o czymś świadczy?
Nie patrząc na niego, podała mu baton, tabletki i manierkę z wodą.
- Najpierw chcę się przekonać, czy zasługujesz na nie.
- Na przydomek Fetor z całą pewnością. - Połknął tabletki. - Powiedz, Hano, czy
wszystkich mężczyzn trzymasz na dystans, czy tylko mnie?
Domyślała się, o co mu chodzi. Jako pielęgniarka często stykała się z oparzonymi;
widziała, z jakim wstrętem odnoszą się do siebie i jakim przerażeniem napawa ich myśl,
R
L
T
że będą tak wyglądać do końca życia. Byli przekonani, że wszyscy patrzą na nich albo z
obrzydzeniem, albo z litością.
Zawahała się. Nie mogła mu powiedzieć, że kiedy pierwszy raz masowała jego
ciało, coś się w niej obudziło i teraz ilekroć na niego patrzy, narasta w niej coraz większe
pożądanie. Zaczerwieniła się.
- Tylko tych, którzy zagrażają mojej wiosce i zmuszają mnie, żebym w ucieczce
szukała ratunku - oznajmiła.
Od wyjazdu z Perth nigdzie nie czuła się jak w domu; dopiero w Shellah-Akbar
odnalazła swoje miejsce na ziemi. Czy dlatego między nią a Alimem wytworzyła się tak
bliska więz? Bo wyczuwała w nim pokrewną duszę?
Zapadła cisza.
- Przykro mi, Hano. Wygląda na to, że bardziej zaszkodziłem wiosce, niż jej
pomogłem. To do mnie całkiem niepodobne - dodał z gorzką autoironią.
Podniósł się z ziemi i rozejrzał wkoło. Hana otworzyła usta, ale nie potrafiła go
pocieszyć. Mimo że dzieliła z nim łóżko, że masowała jego ciało, że leżała pod nim,
udając, że są mężem i żoną, że ocaliła mu życie, a dziś obudziła się w jego objęciach, nie
umiała znalezć właściwych słów, które pomogłyby mu uporać się z przeszłością.
A przecież ilekroć spoglądała w jego oczy, miała wrażenie, że trzyma lusterko
przed własną twarzą.
Kiedy wreszcie pokochasz samą siebie? - zapytała matka, kiedy Hana miała
jedenaście lat. Zawsze próbujesz komuś coś udowodnić: że jesteś najszybsza, naj-
mądrzejsza, najsilniejsza, najbardziej niezależna, że nikogo nie potrzebujesz. Nie
widzisz, że ta siła i samodzielność jest zarazem twoją słabością?
Hana zacisnęła powieki. Ona i Alim... oboje postrzegają siebie przez swoje czyny;
przez to, co zrobili, co powinni byli zrobić lub czego nie zrobili. Nigdy nie są z siebie
zadowoleni.
Pragnęła go pocieszyć, lecz mimo upływu pięciu lat wciąż nie potrafiła pocieszyć
samej siebie. Wiedziała jedno: Alim powinien wrócić do świata, który go potrzebuje,
szukać przebaczenia u rodziny i poddanych. Ale jak miała mu to powiedzieć, skoro sama
nie mogła się zmusić do powrotu do domu i szczerej rozmowy z bliskimi?
R
L
T
- Co czeka mieszkańców wioski? - zapytał Alim.
Widząc wyrzuty sumienia na jego twarzy, Hana przybrała łagodny ton.
- Ludzie Sh'ellaha przekopią całą wioskę w poszukiwaniu zapasów. Ale robili to
już wiele razy, zawsze bez powodzenia. - Odgryzła kawałek batona. Oczywiście nie po-
wiedziała Alimowi wszystkiego; chciała oszczędzić mu kolejnych cierpień. - Prosiłam
Malikę i Haythama, aby trzymali się wersji, że jesteś moim mężem i uciekliśmy, bo do-
tarły do nas plotki o planach, jakie Sh'ellah miał wobec mnie.
- Uwierzą im? Jego żołnierze?
- Jeśli nic nie znajdą, nie będą mieli dowodów, że ktoś coś przywiózł.
- Gdzie chowacie towar?
- W grobach, na ogół pod trumnami dzieci. Wykorzystujemy odwieczny ludzki
strach przed śmiercią.
- Mieszkańcy wioski chwytają za łopaty? - spytał zaskoczony.
- Z początku się opierali, więc sama wszystko zakopywałam. Potem, kiedy się
zorientowali, że bandy Sh'ellaha omijają cmentarz, a mnie dusze zmarłych nie krzywdzą,
zaczęli mi pomagać. Okazuje się, że aby przeżyć i ratować swoje dzieci, ludzie gotowi są
zapomnieć o zwyczajach i uprzedzeniach - dodała cicho.
Jej rodzice na pewno by tak postąpili, zawsze stawiali rodzinę na pierwszym
miejscu. Dlatego musieli dokonać wyboru: oddać Hanę złemu człowiekowi lub zniszczyć
szansę Fatimy na znalezienie dobrego męża. Fatima miała wówczas zaledwie siedemnaś-
cie lat.
Istnieje powiedzenie: aby wybaczyć, trzeba zrozumieć. Hana rozumiała dylemat,
przed jakim stanęli jej rodzice, rozumiała, dlaczego ugięli się pod naciskiem społecznym
i poświęcili starszą córkę dla młodszej, ale nie potrafiła zdobyć się na przebaczenie. Ma-
mo, tato, ja też byłam niewinna! Dlaczego uwierzyliście mu na słowo? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl