[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeszcze nie. Chodz ze mną  powiedział brat Piącha.  Znajdziemy miejsce, w którym nie ma
setki uszu.
Rozejrzałem się po wirydarzu. Brat Leopold zniknął.
Ze swoją twarzą i środkowozachodnią szczerością Leopold pod żadnym względem nie wydaje się
wyrachowany, podstępny czy kłamliwy.
A jednak ma niepokojący zwyczaj przychodzenia i odchodzenia z nagłością, która czasami przywodzi
mi na myśl materializację i dematerializację ducha. Jest, zaraz potem go nie ma. Nie ma, i nagle jest.
Poszedłem z Piąchą przez kamienny korytarz na mniejszy krużganek, do dębowych drzwi domu
gościnnego.
Podeszliśmy do kominka w północnej części głównej rozmównicy na parterze. Choć w palenisku nie
płonął ogień, usiedliśmy w fotelach, patrząc jeden na drugiego.
 Po naszej ostatniej rozmowie  zaczął brat Piącha  sprawdziłem łóżka. Nie mam prawa.
Czułem się jak zdrajca. Ale to wydawało się słuszne.
 Podjąłeś kierowniczą decyzję.
- Właśnie. Nawet gdy byłem tępym bandziorem, straconym dla Boga, czasami podejmowałem
kierownicze decyzje. Jak wtedy, gdy szef mnie posłał, żebym połamał nogi pewnemu gościowi. Facet
zmądrzał po złamaniu pierwszej, więc nie złamałem mu drugiej. Takie rzeczy.
 Proszę brata, po prostu jestem ciekaw... Gdy stawił się brat jako postulant u Zwiętego Bartłomieja,
jak długo trwała pierwsza spowiedz?
 Ojciec Reinhart mówi, że dwie godziny dziesięć minut, ale ja miałem wrażenie, że półtora
miesiąca.
 Wcale mnie to nie dziwi.
 W każdym razie jedni bracia zostawiają niedomknięte drzwi, inni nie, ale żadna cela nigdy nie jest
zamknięta na klucz. Zwieciłem latarką z progu na łóżka. Nikogo nie brakowało.
 Ktoś nie spał?
- Brat Jeremiah cierpi na bezsenność. Brat John Anthony miał brzuch pełen kwasu po wczorajszej
kolacji.  Faszerowane papryczki chili.
 Powiedziałem im, że poczułem swąd i sprawdzam, czy nie ma problemu.
 Skłamał brat  powiedziałem, żeby mu dokuczyć. - To nie kłamstwo wpakuje mnie do kotła z
Alem Capone, ale jeden krok w dół śliskiego stoku, który zrobiłem wcześniej. Jego ręka, na oko tak
brutalna, nakreśliła znak krzyża ze
wzruszającą delikatnością, przywołując mi na myśl hymn Amazing Grace. Bracia wstają o piątej,
myją się, ubierają i za dwadzieścia szósta ustawiają w szeregu na dużym wirydarzu, żeby pójść do
kościoła na jutrznię i chwalbę. O drugiej nad ranem chrapią, nie czytają ani nie grają na konsoli
Game Boy.  Poszedł brat do skrzynia nowicjatu sprawdzić nowi Nie. Powiedziałeś, że brat, który
leżał twarzą w dół, miał czarny strój, prawie się o niego przewróciłeś.
W niektórych zakonach nowicjusze noszą habity podobne albo takie same jak bracia, którzy złożyli
ostatnie śluby, ale w opactwie Zwiętego Bartłomieja stroje nowicjuszy są szare, nie czarne.
Piacha powiedział:
 Pomyślałem sobie, że może ten gość na dziedzińcu oprzytomniał, wstał, poszedł do łóżka... albo że
to był opat.
 Sprawdzał brat opata?
 Synu, nie zamierzałem niuchać wokół opata, który jest trzy razy bystrzejszy ode mnie. Poza tym
facet na dziedzińcu był ciężki, prawda? Tak powiedziałeś. A opat Bernard, chudzina, że pożal się
Boże.
 Fred Astaire.
Piącha skrzywił się. Zcisnął guzowaty garb grzybiastego nosa.
 %7łałuję, że mi powiedziałeś o tej Herbatce dla dwojga. Nie mogę się skupić na porannych naukach
opata, tylko czekam na stepowanie.
 Kiedy odkryli zniknięcie brata Timothy'ego?
 Widziałem, że nie było go w szeregu przed mszą. Do chwalby jeszcze się nie pokazał, więc
wymknąłem się z kościoła, żeby sprawdzić jego pokój. Tylko poduszki.
 Poduszki?
 To, co w świetle latarki wyglądało jak brat Timothy pod kocem, było tylko poduszkami.
 Czemu to zrobił? Reguła nie nakazuje gaszenia świateł. Nie ma sprawdzania, czy wszyscy są w
łóżkach.
 Może nie zrobił tego sam, może ktoś inny to upozoro-
wał żeby zyskać na czasie, opóznić odkrycie, że Tim zniknął.
 Zyskać na czasie? Po co?
 Nie wiem. Ale gdybym w nocy zobaczył, że zniknaj, wiedziałbym, że to jego znalazłeś na
dziedzińcu i zbudziłbym opata.
 Tim jest grubawy, zgadza się.
 Brzuch kitkatowy. Gdyby kogoś brakowało, gdy sprawdzałem cele, gliniarze zjawiliby się kilka
godzin temu, zanim śnieżyca rozszalała się na dobre.
 Teraz poszukiwania są trudniejsze  powiedziałem.  On... on nie żyje, prawda?
Piacha zajrzał do kominka, w którym nie płonął ogień.
 Jeśli chcesz poznać zdanie zawodowca, to tak, nie żyje. Miałem dość Zmierci. Uciekłem przed
Zmiercią do tego
schronienia, ale oczywiście uciekając przed nią, tylko wpadłem w jej ramiona. %7łycia można unikać,
śmierci nie.
ROZDZIAA 11
Jagnię świtu przemieniło się w porannego lwa z nagłym rykiem wiatru, który darł okna salonu
drobnymi zębami śniegu. Zwyczajny opad przemienił się w śnieżną nawałnicę.
 Lubiłem brata Timothy'ego  powiedziałem.
 Był miłym facetem  zgodził się Piącha.  Te nadzwyczajne rumieńce.
Wspomniałem to zewnętrzne światło, które ujawniało we-
wnętrzną jasność niewinności zakonnika.
 Ktoś ułożył poduszki pod kocami Tima, żeby nikt nie odkrył jego nieobecności, dopóki śnieżyca
wszystkiego nie skomplikuje. Zabójca zyskał na czasie, żeby dokończyć to, co chciał tutaj zrobić.
 Kto?  zapytał Piącha,
 Mówiłem bratu, nie jestem medium
 Nie szukam medium. Może widziałeś jakieś tropy.
 Sherlockiem Holmesem też nie jestem. Lepiej pogadam z policją. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl