[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby im płacono, a na to Abramow nie mógł sobie pozwolić. W grudniu
powiedział śledczemu Wołkowowi, że z powodów finansowych musi
przerwać prowadzone przez siebie prace. Wołkow zaproponował, aby
Abramow, naukowiec i rządowy ekspert w zakresie medycyny sądowej,
znalazł sponsora. I Abramow zaczął szukać. Skontaktował się z prywatną
stacją telewizyjną  Ruś z Władilnira, która zgodziła się pokryć część
wydatków w zamian za prawo do filmowania szczątków. Inny sponsor,
instytucja charytatywna  Fundusz na rzecz potęgi Rosji , zgodziła się
finansowo wspomóc badania w zamian za wymienianie jej jako sponsora.
Abramow był z tego zadowolony; dzięki nim wiosną 1992 roku
trzykrotnie podróżował do Jekaterynburga, Udało mu się nawet
sprowadzić kilku techników z Moskwy. Współpraca z telewizją okazała
się bezcenna, nie tylko dlatego, że dzięki niej Abramow uzyskał
odpowiednie fundusze, ale także dlatego, iż w jego dyspozycji znalazły się
kamery. - W Jekaterynburgu nie mieliśmy ani jednej kamery, a do naszej
metody nakładania obrazów była ona niezbędna. Pózniej twierdzono, że ta
metoda identyfikacji czaszek jest niemożliwa, ponieważ Abramow nie
udokumentował ich rekonstrukcji za pomocą fotografii. - To prawda -
przyznaje Abramow - że nie posiadam żadnych zdjęć z prac, które
prowadziłem jesienią 1991 roku. Ale wynika to wyłącznie z faktu, że
Zakazano mi ich wykonywania. Dopiero w maju 1992 roku podczas
współpracy z telewizją zrobiliśmy zdjęcia. Ale - twarz Abramowa
wykrzywia wyraz obrzydzenia - gdy już nakręcili fuul, zlekceważyli nas.
Usiłowali go sprzedać. A wówczas - tutaj Abramow wyrzuca ramiona w
powietrze niczym postać Z Gogola, zagubiona w labiryncie
biurokratycznych podstępów, fałszu i nikczemności - władze
Jekaterynburga oświadczyły, że wszelkie filmy przedstawiające szczątki
muszą pozostać w Jekaterynburgu. Ponadto zażądały, aby w mieście
pozostała również cała dokumentacja. A potem ci sami ludzie zaczęli
mnie krytykować:  Abramow podstępnie sprowadził telewizję, która,
pomimo zakazu władz, nakręciła film, a potem go sprzedała . Latem 1992
roku, nadal kursując pomiędzy Moskwą a Jekaterynburgiem i próbując
dokończyć badania, zetknął się z człowiekiem, który zdawał się być
zesłanym z niebios aniołem; był nim baron Edward von Falzfein,
osiemdziesięcioletni rosyjski emigrant mieszkający w Liechtensteinie.
Falzfein słyszał o Abramowie i jego metodzie nakładania obrazów, toteż
podczas pobytu w Moskwie odwiedził jego biuro. - Gdy przekonał się, że
moi ludzie pracowali za darmo - mówi Abramow - że nie mieliśmy dość
dyskietek, brakowało nam tego czy tamtego, bez słowa sięgnął do
kieszeni, Odliczył dziesięć studolarowych banknotów i dał mi je.
Natychmiast powiedziałem o tym moim przełożonym. Zaświeciły się im
oczy... Biolodzy potrzebowali surowicy, wszystkim czegoś brakowało.
Ale ja powiedziałem: nie, te pieniądze są tylko na badania związane z
carską rodziną. Zacząłem od tego, że zapłaciłem ludziom, którzy dla mnie
pracowali. Mój wspaniały matematyk, który przyszedł do nas z instytutu
badań kosmicznych, przez ponad rok pracował dla mnie bez
wynagrodzenia. To jemu jako pierwszemu zapłaciłem honorarium z
pieniędzy barona Falzfeina.
Gdy nadeszło lato 1992 roku, Sergiusz Abramow i jego
współpracownicy byli już przekonani, że odnalezli Mikołaja, Aleksandrę,
Olgę, Tatianę, Anastazję, doktora Botkina, Demidową, Charitonowa i
Truppa. Aleksander Błochin, zastępca wicegubernatora okręgu
swierdłowskiego, udzielił im poparcia; na konferencji prasowej dnia 22
czerwca ogłosił, iż  za pomocą technik komputerowych polegających na
porównywaniu dawnych fotografii przedstawiających cara i cesarzową
udało się ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że odnalezione kości są
szczątkami carskiej rodziny . W grobie nie odnaleziono szczątków
carewicza; rosyjscy eksperci zgodzili się z Abramowem, że zbadany przez
niego dziewiąty szkielet należy do najmłodszej córki cara, wielkiej
księznej Anastazji. Wszyscy wierzyli, że córką, której szczątków nie udało
się odnalezć, jest Maria.
5. Sekretarz Baker
W lutym 1992 roku, w ostatnim roku urzędowania, sekretarz stanu
USA James A. Baker składał wizyty w krajach dawnego Związku
Radzieckiego. Podczas jego trzyletniej pracy dla prezydenta Busha
Związek Radziecki rozpadł się na wiele niezależnych państw
zainteresowanych przyciągnięciem amerykańskiego kapitału i
nowoczesnych technologii. Toteż Bakera bardzo ciepło przyjmowano w
Mołdawii, Armenii, Azerbejdżanie, Turkiestanie, Tadżykistanie,
Uzbekistanie i oczywiście w samej Rosji. 14 lutego jego białoniebieski
samolot Air Force 707 wylądował w Jekaterynburgu. Był to ostatni
przystanek przed Moskwą i w zasadzie sam Jekaterynburg nie był celem
wizyty. Baker udawał się do tajnego ośrodka badań jądrowych
 Czelabińsk-80 , oddalonego o sto sześćdziesiąt kilometrów na południe.
Sam przyjazd Bakera stanowił miarę drogi przebytej przez dwa
supermocarstwa. Przez dziesiątki lat istnienie  Czelabińska-80
utrzymywano w ścisłej tajemnicy. Miasto było pilnie strzeżone, otaczało
je wysokie ogrodzenie z kolczastego drutu, a w promieniu wielu
kilometrów nie było żadnego osiedla. Celem wizyty było pokazanie
Amerykanom jak naukowcy, którzy dotychczas wytwarzali broń
nuklearną, zmienili cykl produkcyjny i wytwarzają w fabrykach sztuczne
diamenty; miał to być przykład, do jakiego stopnia Rosja swoje zakłady
wojskowe potrafi przestawić na cywimą produkcję. Dlatego też Baker,
jego zespół i grupa amerykańskich dziennikarzy udali się do
 Czelabińska-80 , gdzie sekretarz wygłosił do naukowców przemówienie.
A potem Amerykanie powrócili do Jekaterynburga. Następnego dnia rano
wypadało  wolne przedpołudnie , nie przewidziano żadnych oficjalnych
spotkań ani uroczystości. Prezydent Jelcyn, z którym sekretarz miał się
spotkać w Moskwie, powracał do stolicy dopiero po południu i nie chciał, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl