[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmęczenie minęło po nocy jak ręką odjął. Wyglądało na to, że Briar
zasmakowała we wspólnych wakacjach, ale ponieważ nigdy nie potrafił przewi-
dzieć, jak zareaguje na kolejne słowo czy posunięcie, wolał unikać zadrażnień.
- Myślałem, że ucieszy cię perspektywa powrotu do miasta. O ile dobrze
pamiętam, nie bardzo chciałaś tu przyjeżdżać - powiedział pojednawczym
tonem, lecz nie zdołał poprawić jej nastroju.
- Co za różnica? - Wzruszyła lekceważąco ramionami. - Jak zwykle sam
podjąłeś decyzję, nie pytając mnie o zdanie.
Pablo przez chwilę obserwował w milczeniu, jak Briar nalewa sobie kawy
i rozsmarowuje dżem na grzance, starannie unikając jego wzroku. Odłożył
gazetę na stół. Jego ruchy nie zdradzały wzburzenia, podczas gdy umysł gorącz-
kowo szukał sposobu zapobieżenia porannej awanturze. Nikt do tej pory nie
budził w nim tak silnych, w dodatku sprzecznych emocji jak Briar, ale też
nikomu jak dotąd nie pozwolił na tak" wiele. Intrygująco nieprzewidywalna,
działała mu równie mocno na zmysły, jak na nerwy.
- Jeśli polubiłaś to miejsce, za tydzień znów przyjedziemy zwiedzać
okolicę lub spacerować po plaży - usiłował ją ułagodzić.
- Wszystko mi jedno, dostosuję się do twoich życzeń, jak zwykle -
odparła znudzonym tonem, umykając wzrokiem w bok.
- 63 -
S
R
- Wspaniale! W takim razie położę cię na stole i skonsumuję na śniadanie
- zażartował, żeby rozładować napięcie. - Najchętniej zrobiłbym to natychmiast
- dodał z czarującym uśmiechem, wstając powoli z miejsca jak wyruszająca na
łów czarna pantera.
Briar pokraśniała, oczy jej rozbłysły. Uznała, że lepiej nie prowokować
męża. Pospiesznie wstała z miejsca.
- Nie pora na figle. Musimy się spakować - przypomniała tak obojętnym
tonem, na jaki było ją stać. - O której wyruszamy?
- Prawie nie tknęłaś jedzenia.
- Nie jestem głodna.
- Dlaczego? Czyżbym ci odbierał apetyt? Wczoraj wyglądałaś na
zadowoloną z życia, a dziś stroisz fochy, jakbym wyrządził ci krzywdę.
Briar wreszcie zwróciła ku niemu twarz. Bursztynowe oczy rozbłysły
gniewem.
- Nie dbałeś o mój nastrój, kiedy mnie kupowałeś. Wybrałeś osobę w
sytuacji bez wyjścia, żeby ją sobie podporządkować. Nie zamierzam udawać, że
wychodząc za ciebie, wygrałam los na loterii.
Drogę powrotną odbyli w milczeniu, pogrążeni w niewesołych
rozważaniach. Pablo usiłował dociec przyczyny nagłej zmiany nastroju Briar.
Przez dwanaście godzin należała do niego ciałem i duszą, oddała mu całą siebie,
bez zahamowań, bez oporów, bez reszty. Wybrał ją w przekonaniu, że pasują do
siebie, lecz rozkosze minionego wieczoru przeszły jego najśmielsze
oczekiwania. Ubóstwiał ją jak boginię. Poszedłby za nią na koniec świata.
Zupełnie nieoczekiwanie wróciła z łazienki całkiem odmieniona. Teraz
też patrzyła w okno, nie zwracając na niego uwagi, jakby przestał dla niej
istnieć. Nawet nie zauważyła, że z wściekłości rąbnął pięścią w kierownicę.
Dopiero na obrzeżach miasta spytała, dokąd ją wiezie.
- Do mojego mieszkania.
- Myślałam...
- 64 -
S
R
- %7łe odwiozę cię do rodziców? - dokończył za nią. - Nic z tego.
Zamieszkasz ze mną.
- Nawet nie wiem gdzie.
- Wkrótce zobaczysz.
- Podobno czeka cię wiele pracy. Umrę z nudów sama.
- Potrzebujesz czasu, by zapoznać się z nowym otoczeniem.
Briar zamilkła. Ponownie odwróciła głowę ku oknu, by nie czerpał
satysfakcji z jej rozczarowania. Prawdę mówiąc, nigdy nie pytała Pabla o adres.
Nie interesowały jej szczegóły jego prywatnego życia, ponieważ od chwili
oświadczyn liczyła na to, że będzie je z nim dzielić tylko tymczasowo, do
rozwodu.
- A co z moimi rzeczami i samochodem?
- Kazałem wszystko przewiezć do mnie. Auto też już pewnie czeka w
garażu.
- Widzę, że nie traciłeś czasu.
- Nie mam takiego zwyczaju.
- Zależy od okoliczności - odburknęła z chmurną miną, po czym znowu
zamilkła.
Nadzieje na powrót do  Blaxlei" legły w gruzach. Briar bardzo liczyła na
to, że po powrocie do Sydney uwolni się od fatalnego zauroczenia. Tymczasem
czekała ją tylko zamiana jednego więzienia na inne, z tym samym strażnikiem.
Dobrze chociaż, że Pablo wracał do pracy. Przypuszczała, że podczas urlopu
narosło sporo zaległości, które będzie musiał nadrobić.
Poza tym wspominał o ważnym zadaniu, co oznaczało, że zostawi jej co
najmniej kilka godzin dziennie na odzyskanie psychicznej równowagi. Briar
bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała trzezwego umysłu, by spojrzeć na
swoją sytuację z dystansu i opracować strategię dalszego postępowania. Na
szczęście w mieście, z samochodem do dyspozycji nie była skazana wyłącznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl