[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zostawiłam Chestera w trakcie jedzenia i pobiegłam do Louisy. Zastałam ją na
czworakach przy lodówce. Usiłowała wywabić Shebę z kryjówki.
 Wiesz już coś?  zapytała. Odpowiedziałam przecząco, na co ona zaserwowała mi
to samo porzekadło o braku wiadomości, który jest dobrą wiadomością.  Ale to
chyba nie wszystko, co cię trapi. Co się stało?
Opowiedziałam o albumie i artykule.
 Przez cały czas udawał, że Coral go nie obchodzi  wyrzuciłam z siebie. 
Mogłabym porozmawiać z nim o tym artykule, który dostałam od Lindy.
Przerwałam, przypomniawszy sobie, że Linda nie odzywa się do mnie.
 A to dlaczego?  spytała Louisa, a ja uświadomiłam sobie, że musiałam
wypowiedzieć swoje myśli na głos.  Posprzeczałyście się?
159
 Ona przestała się do mnie odzywać  westchnęłam i wyjaśniłam dlaczego.  Nie
rozumiem, czemu tak się wściekła, skoro sama zachowała się jak idiotka.
Czekałam na odpowiedz, ale ze strony Wielkiej Lou nie padł żaden komentarz.
Przemawiała pieszczotliwie do Sheby.
 A ty jak sądzisz?  zapytałam.
 Wydaje mi się, że najlepiej postąpisz, nic nie robiąc i czekając, aż wszystko
samo się ułoży. Przechodziłyście z Lindą podobne kryzysy.
 Czasem doprowadza mnie do szału, taka jest wredna.
 Ludzie są tacy, jacy są  stwierdziła niejasno Louisa. Podniosła się z
klęczek i ogłosiła, że nadszedł czas karmienia. Potem zaczęła napełniać kocim
jedzeniem pudło na odpadki.
 Zaczynam tracić rozum  jęknęła, kiedy ją powstrzymałam.  Cały czas myślę o'
Snoo-kerze.
Wreszcie problem został postawiony otwarcie.
 To moja wina, że uciekł  powiedziałam.  Wiem, że jesteś na mnie zła...
 Nie, nie jestem  przerwała.  Dziecko, jestem zła na siebie. Jak mogłam
myśleć, że uda mi się go zmienić? Jego przeznaczeniem było zostać wyrzutkiem i
drapieżcą, a nie łagodnym kotkiem.
Pozostałe koty Louisy, oprócz Sheby, przyszły jeść. Nachyliłam się i pogłaskałam
wysmukłego, długiego kota imieniem Artur.
 Jak Coral  powiedziałam półgłosem, spuszczając głowę, żeby nie patrzeć w
oczy Wielkiej Lou.  Mama i tato powinni po prostu pozwolić
160
jej być sobą, a nie zmieniać ją na siłę. Wtedy być może by nie uciekła.
 Każdy ucieka od czegoś  odparła Wielka Lou. Po chwili dodała, że
krytykowanie czegoś poniewczasie nie ma sensu.
 Tak, ale...
 Obie potrzebujemy zmiany otoczenia  powiedziała, zmieniając temat.  Po
powrocie twoich rodziców wybierzemy się do Oyster Point. Może jeszcze w ten
weekend, o ile nie zbłądzi tutaj huragan, który teraz wieje nad Karoliną.
Ulżyła mi świadomość, że Louisa nie ma do mnie żalu. Odparłam, że tak, że to
świetny pomysł, ale tak naprawdę nie miałam do tego serca. Wróciłam do domu,
gdzie dowiedziałam się od Chestera, że nikt nie dzwonił.
 Brak wiadomości to dobra wiadomość  zacytowałam Louisę.
Chester poszedł bawić się do sąsiadów. Miałam zamiar odgrzać zapiekankę, kiedy
zadzwonił telefon, podrywając mnie na równe nogi. Podniosłam słuchawkę i
usłyszałam głos mamy:
 Sunny, to nie ona.
Poczułam się jak w próżni. Nie mogłam oddychać, a tym bardziej mówić. Osunąwszy
się na podłogę obok telefonu, słuchałam wyjaśnień mamy, że porównanie odlewu
szczęki Coral z czaszką tamtej dziewczyny wykluczyło ich tożsamość.
 Dzięki ci, Boże, och, dzięki. To nie ona, to nie moje dziecko  mama
wyśpiewała dziękczynienie do słuchawki.  Jestem taka szczęśliwa, że mogłabym...
mogłabym zatańczyć na biurku sierżanta Vernona.
161
Obraz mamy tańczącej na oczach osłupiałych policjantów wywołał u mnie atak
śmiechu. Mama też się śmiała i chyba obie zachowywałyśmy się jak wariatki. Na
pół płacząc, na pół się śmiejąc, uczepiłam się jednej myśli  to nie była Coral.
To nie Coral leżała od roku martwa na poboczu jakiejś drogi. Coral
prawdopodobnie  na pewno  żyła.
 Wiedziałam, że ona żyje  tryumfowała mama, najwidoczniej zapomniawszy o
swoim niedawnym zachowaniu.  Mówiłam twojemu ojcu... mówiłam mu, że Coral jest
w San Diego, tak jak twierdzi Marfa.
Przekazałam mamie to, co Marfa mówiła o pozytywnych wibracjach, a ona
powiedziała coś w rodzaju:  No widzisz, Sunny, mówiłam ci, że ta kobieta jest
niesamowita".
Kolejny dowód krótkiej pamięci... ale któż by o tym myślał w tej chwili.
 Wracacie do domu?  spytałam.
 Jutro. A dziś w nocy zamierzamy się wyspać za wszystkie czasy. W domu jest
wszystko w porządku?  Odparłam, że tak.  Niech mi Bóg przebaczy  dodała mama
poważniejszym tonem.  Jestem taka szczęśliwa, wiedząc, że ta martwa dziewczyna
to nie moja Coral, ale przecież gdzieś jakaś matka straciła dziecko. Sunny, to
takie przygnębiające.
Ale ja nie chciałam się smucić. Teraz chciałam być wesoła i cieszyć się, że
Coral jest gdzieś tam żywa. Niekoniecznie  ktoś szepnął w mojej głowie głosem
Lindy, ale nie przejmowałam się tym.
Wybiegłam z domu i zawołałam Chestera. Opowiedziałam mu o wszystkim. Wydał dziki
okrzyk
162
radości. Przybiliśmy dłonie i uściskaliśmy się. Zapytał, kiedy wracają tato i
mama. Potem pognał podzielić się nowiną z Benem, a ja wróciłam do domu, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl