[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie chciałeś... Nie na dłużej... Ja ci to tylko chciałam ułatwić...
- I właśnie dlatego jesteś takim głuptasem. Zachowałaś się prawie
tak głupio jak ja... - mówił dalej, takim tonem, jakby gardził sam sobą.
Tamsin spojrzała na niego i w milczeniu potrząsnęła głową.
Ivo patrzył w jej zmęczone, pełne rozpaczy oczy. Widać było, że i
jemu trudno jest mówić.
- Z początku myślałem, że użyłaś mnie, żeby sobie coś udowodnić.
I że kiedy dostałaś, czego chciałaś, odeszłaś ode mnie, bo nie byłem
ci już potrzebny. Boże, jak ja ciebie wtedy nienawidziłem! Nie wiesz,
jak ja się męczyłem... Ile razy mało brakowało, bym się złamał i
pobiegł do ciebie błagać, byś do mnie wróciła...
Tamsin patrzyła na Iva. Nie docierał jeszcze do niej sens jego
słów.
- Nie chciałeś się angażować - rzekła w końcu. - Tak mówiłeś.
Chciałam ci tego oszczędzić.
- Ty mi też tak powiedziałaś. I ja też próbowałem ci tego
oszczędzić... - odparł ze złością. - Straciliśmy całe sześć miesięcy i
127
RS
teraz, przysięgam, przez resztę życia będziesz się starała to odrobić.
Tamsin bała się wierzyć w to, co słyszy, ale gdzieś, na dnie serca,
budziła się nadzieja...
- Tamtej nocy, kiedy się kochaliśmy... Pamiętasz? - spytała.
- Czy pamiętam? - zawołał Ivo. - Odchodziłem od zmysłów,
próbując o tym zapomnieć! Czy ty sobie wyobrażasz, jak się
poczułem, kiedy obudziłem się bez ciebie? Nie, nie możesz sobie tego
wyobrazić. Więc ci powiem: czułem się, jakbyś mnie wykorzystała i
odrzuciła. Nie było jeszcze tak zle, kiedy cię nienawidziłem, ale
nienawiść szybko mi przeszła, a ból pozostał...
- Ivo... - wyszeptała Tamsin, wstrząśnięta. - Myślałam, że tylko ja
cierpię... Myślałam, że nie będziesz chciał widzieć mnie jeszcze... no
i... no i odeszłam.
- Aamiąc mi serce.
- Nie przypuszczałam, że w ogóle masz serce - odparła Tamsin w
przebłysku poczucia humoru. - Zachowywałeś się, jakbyś był
zupełnie bez serca.
- Nawet, kiedy się kochaliśmy? - spytał gniewnie.
- Myślałam, że to było tylko... fizyczne - odparła.
- Tamsin, ludzie się tak nie zachowują, jeśli nie są naprawdę
zaangażowani!
Zaangażowani... Tamsin nie była w stanie wydobyć głosu.
- Myślę, że chyba naprawdę cię zabiję... - powiedział Ivo. - Albo... -
Tamsin poczuła, że serce jej staje - albo pocałuję...
- Nie waż się - powiedziała szybko. - Dziś w galerii zachowywałeś
się, jakbyś mną gardził. Nie wiedziałam, co robić. To było takie
niesprawiedliwe...
- I uciekłaś po raz drugi. A teraz, moja miła, masz ostatnią szansę.
Siedziałem w galerii jak głupi, myślałem o tobie, o tym, że może
masz już dość tej swojej wolności, że ta cała  nić miłości", o której
tyle było gadania, jakoś cię do mnie przywiedzie... - Ivo zawahał się.
Dokończył dziwnie łamiącym się głosem: - Poniedziałek, wtorek,
środa... Siedziałem, siedziałem i czekałem. I kiedy cię w końcu
zobaczyłem, nie powiedziałem niczego, co chciałem ci powiedzieć...
128
RS
Same rzeczy, o których nie powinienem był nawet wspominać. To
przez ten mój charakter. Tak mi przykro, moje kochanie, tak
strasznie przykro... Ale to... to wszystko dlatego, że byłaś taka oschła,
że sprawiałaś wrażenie, jakby ci nie zależało...
- Nie zależało...? - Tamsin próbowała coś powiedzieć. Ivo
potrząsnął głową.
- Cicho... - rzekł. - Jeszcze nie skończyłem. Tamtej nocy, kiedy się
kochaliśmy, chciałem ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham, ale
zasnęłaś. Nie spałem przez wiele godzin, zastanawiałem się, jak mam
cię przekonać, że pomimo swojej przeszłości naprawdę cię kocham.
Nie obudziłem się rano, bo byłem wykończony, nie dlatego, że
chciałem uniknąć spotkania z tobą. Nie miałem w ogóle szansy
powiedzieć ci, jak bardzo cię pokochałem. Myślałem, że może się
domyśliłaś i że odeszłaś, bo mnie nie kochałaś. Myślałem, że chciałaś
tylko sobie udowodnić, że nie jesteś oziębła. %7łe sprawdziłaś, co
chciałaś i nie miałaś zamiaru się angażować. - Urwał. - I zostałem
sam, z fotografiami, które ci zrobiłem...
- Zrobiłeś je tylko dlatego, że się nudziłeś! - zawołała Tamsin.
- Zrobiłem je, bo już wtedy byłem zakochany. W dziewczynie,
która nie miała dla mnie nic, prócz pogardy, której bałem się nawet
dotknąć, żeby nie znalazła potwierdzenia wszystkiego, co o mnie
myślała... Nie wiedziałem nawet, jak mam cię zdobyć, bo bałem się,
że cię stracę... Ciebie, moje kochanie.
Tamsin nie mogła uwierzyć w to, co słyszy, ale jej serce wierzyło.
Azy, którym tak długo nie pozwalała płynąć, odbierały jej teraz głos.
- Ivo... - zaczęła.
- Będziesz ty cicho? - uciszył ją tak czule, że Tamsin przytuliła się
do niego i zamknęła oczy, by powstrzymać płacz. Nie chciała teraz
płakać. - Tak lepiej - ciągnął Ivo. - Jeszcze nie skończyłem. Wiem, że
powinienem cię błagać, byś zapomniała o mojej przeszłości i
oceniała mnie według tego, jaki jestem teraz i jaki będę w
przyszłości, ale nie chcę znowu cię stracić. Więc proszę, kochaj mnie
dalej, jeśli tylko możesz, kochanie.
- D-dalej? - wyjąkała Tamsin. - A skąd wiesz, że ja w ogóle cię
129
RS
kocham?
- Kiedy zobaczyłem, że nie ma cię w galerii, przyjechałem tutaj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl