[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie drugą porcję chili. - Przez dwa lata szukałem odpowiedniego domu,
no i znalazłem ten.
- Jak długo byłeś żonaty? - Rozwód nie był niczym nadzwyczajnym,
jednak dziwiło ją, że właśnie on był rozwiedziony. Instynktownie
wyczuwała, że jeśli Will Shedd wiązał się z kobietą, to z mocnym
postanowieniem, że nie opuści jej do końca życia. Ciekawe, co go skłoniło
do złamania małżeńskiej przysięgi.
- Siedem lat.
- Co takiego się stało? - Nie chciało jej się nawet zachowywać
pozorów subtelności.
- Odkryliśmy, że mamy w życiu inne cele - oznajmił rzeczowym
tonem, chociaż w jego oczach pojawił się ten sam dziwny wyraz, który
spostrzegła wczoraj, kiedy zapytała o dzieci. I tym razem nie zdążyła go
jednak rozpoznać ani nazwać. - Planowaliśmy powiększenie rodziny tuż po
tym, jak moja żona rozpocznie praktykę prawniczą, ale ona nagle zdała
sobie sprawę, że właściwie to w ogóle nie chce mieć dzieci. - Will podniósł
karton z mlekiem. - Jeszcze trochę?
- Poproszę. - Podniosła szklankę do ust i mechanicznie wypiła kilka
łyków. W jego wyjaśnieniu nie było niczego tragicznego ani
dramatycznego. Will i jego żona nie zgadzali się ze sobą w zasadniczej
47
R S
kwestii, w której nie może być kompromisów. Albo się ma dzieci, albo się
ich nie ma.
Bess ujrzała przed oczyma kobietę, która była całkowicie
skoncentrowana na swojej karierze, całą sobą nastawiona na sukces -
kobietę taką jak ona. Czy jego żona zdawała sobie sprawę, z czego
rezygnuje?
- Może jeszcze chili? - zaproponował.
- Odrobinę.
Sięgnął po miskę, zastanawiając się nad przyczyną nagłej
melancholii, która odmalowała się na jej obliczu. Celowo nałożył więcej,
niż prosiła, a potem spojrzał na nią wyzywająco. Wolał się z nią droczyć i
drażnić, niż pozwolić, aby dręczył ją smutek. Do licha, które z nich
bardziej potrzebowało pociechy?
Wydawało się, że dopiero co zasiedli do obiadu, a on już
odprowadzał ją do samochodu. Kiedy przechodzili obok jego wysłużonego
auta, starego Bronco, Bess zajrzała z ciekawością do środka.
- Widzę, że przerobiłeś swojego Bronco na ruchomą klinikę
weterynaryjną.
Will pokiwał głową.
- Przyjmuję tyle samo pacjentów na wyjazdach, co tutaj - odparł i
roześmiał się nagle. - Tutejsze dzieciaki nazywają mój samochód
 Broncozaurus".
- Jest pewne podobieństwo - zawtórowała mu Bess.
I rzeczywiście, ze swoją ciężką kratownicą, masywną sylwetką i
wielkimi oponami Bronco mógł się kojarzyć z prehistoryczną bestią.
48
R S
Kiedy zatrzymali się przy aucie Bess, Will popatrzył jej w twarz,
mrużąc lekko oczy w popołudniowym słońcu.
- No cóż - uśmiechnęła się do niego - jeszcze raz dziękuję za obiad.
- Proszę bardzo - odparł.
Kiedy obwieściła, że czas na nią, nie protestował. Wiedział, że Bess
wciąż jeszcze potrzebuje pretekstu, aby tu przyjechać, a potem być razem z
nim - odwiedziny kota, obiad. Na dzisiaj zapas się wyczerpał, ale jutro...
- Jesteś pewien, że nie będę ci przeszkadzała, jeśli jutro wieczorem
wpadnę na chwilę do Elektroluksa? - upewniła się.
Mówił jej już, że jest pewien. Ustalili to przy stole.
- Nie, nie będziesz przeszkadzała - powtórzył.
Bess usłyszała za sobą ciche plaśnięcie i obróciła się z zain-
teresowaniem.
- O, masz tu drzewo z rajskimi jabłuszkami! - zawołała z zachwytem.
Jabłoń rosła nieco z boku podwórza i cała obsypana była czerwonozłotymi
owocami wielkości śliwek. W tej samej chwili na ziemię upadło kolejne
jabłuszko.
- Tak to się nazywa? - westchnął z niezadowoleniem. - Mam zamiar
ściąć je w przyszłym tygodniu.
- Dlaczego? - popatrzyła na niego przerażona. - Przecież to śliczne
drzewko!
- I cholerny kłopot. Jabłka są maleńkie i tak kwaśne, że nawet ptaki
nie chcą ich jeść. Spadają i gniją w trawie.
- Można z nich zrobić fantastyczną galaretkę - zapewniła go.
- Ja nie robię galaretek, Bess. - Popatrzył na nią chłodno.
49
R S
- Każdy umie zrobić galaretkę - odwzajemniła mu się spojrzeniem
pełnym udawanej cierpliwości. Ponownie popatrzyła na drzewko i
mruknęła. - To grzech pozwolić im się tak marnować.
Will w zamyśleniu przyjrzał się owocom.
- Ty też pewnie nie umiesz robić galaretki? - zapytał, żeby ją
sprowokować.
- Potrafię je robić od jedenastego roku życia! - odparła z obrażoną
miną.
- Pewnie pochłania to mnóstwo czasu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl