[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sugerowała Valeria  a pola są po drugiej stronie miasta.
 Może, ale ze skały niczego takiego nie dostrzegłem.
Nad miastem pojawił się księżyc, w którego żółtym
odblasku ostro odcinały się kontury wież i murów. Valeria
zadrżała. Czarne w świetle księżyca miasto wyglądało
ponuro i nieprzyjaznie. Conan doznał chyba podobnego
uczucia, gdyż stanął, rozglądnął się dookoła i cicho
powiedział:
 Chyba tu zostaniemy. W nocy nie wpuszczą nas przez
bramę. Musimy odpocząć, przecież nie wiemy, jak nas
przyjmą. Kilka godzin snu dobrze nam zrobi, a w razie
kłopotów będziemy w lepszej formie do walki lub ucieczki.
Podszedł do kępy kaktusów tworzących okrąg, zjawiska
spotykanego dość często na południowych pustyniach.
Wyrąbał mieczem przejście i zachęcił ręką Valerię.
 Przynajmniej węże nie będą nam tu przeszkadzać.
Valeria ze strachem w oczach popatrzyła w stronę
odległej o prawie sześć mil czarnej puszczy.
 A co będzie, jeżeli smok wyjdzie z puszczy?
 Będziemy czuwać  odpowiedział, nie proponując
niczego, co należałoby zrobić w takiej sytuacji.
Spoglądał na wznoszące się o parę mil dalej miasto. %7ładen
blask nie pojawił się na wieżach i blankach. Ten warowny
gród wynosił się pod gwiazdzistym niebem jak ogromna,
czarna tajemnica.
 Połóż się i śpij. Ja pierwszy zostanę na warcie.
Dziewczyna zawahała się, patrząc na niego niepewnie,
ale Conan siedział już w przejściu na skrzyżowanych
nogach i z mieczem na kolanach wpatrywał się w równinę.
Valeria położyła się na piasku, wewnątrz kolczastego
fortu, bez zbędnych słów.
 Obudz mnie, gdy księżyc stanie w zenicie 
powiedziała stanowczo.
Cymmerianin nie odezwał się i nie spojrzał nawet w jej
stronę. Zasnęła mając obraz jego muskularnej postaci,
niby wykutego w brązie posągu na tle rozgwieżdżonego
nieba.
Valeria obudziła się gwałtownie i ujrzała wstający na
równinie szary świt. Usiadła rozcierając oczy. Conan
siedział przy kaktusie ścinając grube liście i umiejętnie
Strona 76
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
wyrywając kolce.
 Nie obudziłeś mnie  powiedziała z wyrzutem. 
Pozwoliłeś mi spać całą noc!
 Byłaś zmęczona  odparł  a z pewnością i twoja
wspaniała tylna część była obolała po długiej jezdzie. Wy
piraci nie jesteście przyzwyczajeni do siodła.
 A ty?
 Zanim zostałem piratem byłem kozakiem 
odpowiedział.  Oni całe życie spędzają na końskim
grzbiecie. Ja ucinam sobie drzemki jak pantera czyhająca
przy ścieżce na jelenia. Gdy moje oczy są zamknięte, uszy
czuwają.
Rzeczywiście, olbrzymi barbarzyńca wyglądał tak
wypoczęty, jakby spał całą noc. Oczyściwszy liść z
kolców, obrał grubą skórę i podał dziewczynie mięsisty,
soczysty kąsek.
 Spróbuj! To pożywienie i woda ludzi pustyni. Kiedyś
przewodziłem Zuagirom, koczownikom łupiącym karawany.
 Czy jest coś, czego jeszcze nie robiłeś?  spytała
Valeria z kpiną i jednocześnie podziwem.
 Nie władałem dotąd hyboriańskim królestwem 
uśmiechnął się, odgryzając potężny kawał kaktusa,  choć
raz śniło mi się to. Być może kiedyś zostanę królem&
Właściwie dlaczego nie?
Podziwiając jego chłodne zuchwalstwo, pokiwała głową i
zaczęła jeść. Kaktus był dobry w smaku i pełny
orzezwiającego, gaszącego pragnienie soku. Kończąc
posiłek, Conan wytarł dłonie w piasek, wstał, poprawił
ręką swoją gęstą, czarną czuprynę, zapiął pas z mieczem i
rzekł:
 Czas najwyższy ruszyć w drogę. Jeżeli mieszkańcy
tego miasta poderżną nam gardła, to niech zrobią to
teraz, zanim zacznie się upal.
Jego ponury dowcip był niezamierzony, lecz Valeria
pomyślała, że może być proroczy. Wstała i również
poprawiła swój pas i miecz. Wczorajsze przerażenie
minęło, a ryczące smoki z odległego lasu stały się
niepewnym wspomnieniem. Dziarsko stawiała stopy obok
Cymmerianina. Cokolwiek ich oczekiwało, ich wrogami będą
ludzie, a Valeria z Krwawego Bractwa nie spotkała jeszcze
człowieka, którego by się obawiała. Conan popatrzył na
nią, gdy tak szła krokiem podobnym do jego stąpania.
 Maszerujesz jak góral, a nie jak żeglarz 
powiedział.  Musisz być Aquilonką. Słońce Darfaru nie
opaliłoby twojej skóry. Niejedna księżniczka
pozazdrościłaby ci.
 Urodziłam się w Aquilonii  odpowiedziała. Jego
komplementy już jej nie drażniły. Widoczny podziw, jakim
Strona 77
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
ją obdarzał, sprawiał jej przyjemność. Jednocześnie nie
wykorzystał przewagi, którą uzyskał, gdy uległa
przerażeniu, a jeszcze na dodatek zastąpił ją na warcie.
Gdyby kto inny to uczynił, wpadłaby we wściekłość.
Ostatecznie, pomyślała, Conan nie jest przeciętnym
mężczyzną.
Słońce wyłoniło się ponad miastem, barwiąc wieże
złowieszczym szkarłatem.
 Czarne przy świetle księżyca  szeptał Conan z
oczyma zamglonymi barbarzyńskimi przesądami  a krwawe
jak ponura przestroga w porannym słońcu. Nie podba mi się
to miasto!
Mimo tych uwag szli w jego stronę. W drodze Conan
zauważył, iż z północy nie wiódł do grodu żaden trakt.
 Nie ma śladów bydła z tej strony grodu  powiedział
 i od wielu lat nikt nie orał tej ziemi. Spójrz! Jednak
kiedyś ją uprawiano.
Valeria zobaczyła pradawne rowy nawadniające, które
pokazywał, miejscami zasypane niemal i zarośnięte
kaktusami . Zatroskana ściągnęła brwi, wodząc wzrokiem po
rozciągającej się na wszystkie strony równinie
ograniczonej niewyrazną linią puszczy. Niechętnie
skierowała swoje oczy na miasto. Między krenelażem nie
połyskiwały hełmy i groty włóczni, nie odezwały się
trąby, z baszt nie okrzykiwała się straż. Nad murami i
wieżami panowała całkowita cisza.
Słońce było już wysoko na niebie, gdy stanęli pod
wielką bramą w północnej stronie miasta. Rdza splamiła
żelazne okucia potężnych wrót z brązu. Na zawiasach,
progu i wiązaniach zwieszały się grube, srebrzyste
pajęczyny.
 Tej bramy nie otwierano od lat!  krzyknęła Valeria.
 To martwe miasto  powiedział Conan.  Dlatego
kanały są zasypane, a ziemia leży odłogiem.
 Kto je zbudował? Kto w nim mieszkał? Dlaczego jest
opuszczone?
 Kto to wie? Może wznieśli je stygijscy banici. A
może nie. Stygijczycy inaczej budują. Może ludność
wymordowali najezdzcy, a może zaraza&
 W takim wypadku ich skarby leżą gdzieś przykryte
kurzem i otoczone pajęczynami  wtrąciła Valeria, w
której obudziła się chęć posiadania, nieodłączna cecha
jej profesji, spotęgowana kobiecą ciekawością.
 Może zdołamy otworzyć te wrota? Wejdziemy i
rozglądniemy się troszeczkę!
Conan z dużymi wątpliwościami przyglądał się masywnym
wrotom, ale oparł o nie swoje mocarne ramiona i pchnął z
całych sił. Brama drgnęła i uchyliła się z przerazliwym
Strona 78
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
zgrzytem zardzewiałych zawiasów. Conan wyprostował się i
dobył miecza. Valeria zaglądnęła mu przez ramię i
krzyknęła ze zdumienia. Oczom ich nie ukazała się ulica
czy plac, tak jak należało się tego spodziewać. Uchylona
brama, a raczej drzwi, ukazywała długi i szeroki
korytarz, którego koniec ginął w półmroku. Pomieszczenie
o gigantycznych rozmiarach miało podłogę z kwadratowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl