[ Pobierz całość w formacie PDF ]

u Marca.
- Tym razem pojedziemy w Góry Czarne gondolami. Erion i ja pragniemy zabrać z
sobą następujące osoby: trzech Madragów, Tama, Ticha i Chora. Marca, Móriego,
Dolga, Rama i Indrę, bo nie odmówię sobie jej komentarzy. Strażników Telia, Kira,
oczywiście z Sol, i Gorama, Jaskariego, a także oba duchy powietrza, Shirę i
141
czarnoksiężnika.
Przejrzał swoje papiery.
- No i Geriego i Frekiego, bo przecież wilki najlepiej znają Góry Czarne.
Kolejny raz bacznie przyjrzał się liście i dodał:
- I jeszcze Berengarię.
Ci, którzy stali najbliżej, usłyszeli, jak dziewczyna głośno wypuszcza powietrze z
płuc, i zrozumieli, że przez cały czas wyczytywania listy musiała siedzieć jak na
szpilkach.
Jeszcze jednej porażki raczej już by nie zniosła.
- I Tate - rozległ się głos malej Madrażanki. -I Wiazecke.
- To dopiero - w głosie Farona wyraznie dzwięczał śmiech.
- A dlaczego właściwie mielibyśmy ich nie zabrać? - Ram był tak samo
rozbawiony. - Przecież to nie jest niebezpieczna wyprawa.
- Cóż, nie do końca się z tobą zgadzam.
Wtrąciła się Indra:
- Uważam, lista jest bardzo dziwna. To chyba zadanie głównie dla monterów, nie
dla nas. I co my, dziewczęta, będziemy tam robić?
Zamiast Farona odparł Erion:
- Monterów już wybrano, będą gotowi do wyjazdu wraz z wami, ale Góry Czarne
są dość przerażające, sami chyba o tym wiecie. Faron dużo o nich opowiadał.
Czeka was zadanie, którego wcale się nie spodziewaliście.
- A co takiego?
- Przekonacie się pózniej. Monterzy potrzebują waszej pomocy, po prostu.
Tyle musiało im wystarczyć.
Gdy opuszczali pałac Marca, niejeden kręcił głową.
Dziwnie było znów zobaczyć Góry Czarne. Napłynęły wspomnienia, gdy patrzyli
na zniszczone doliny, na olbrzymią fabrykę, po której pozostały teraz same ruiny,
na wzgórza, którymi wędrowała czwórka wybranych...
142
Marcowi ciarki przeszły po plecach.
- Wiele z tych zniszczeń to moje dzieło. Niezbyt przyjemnie jest się do tego
przyznawać.
- Bez ciebie nie dalibyśmy sobie rady - uspokoił go Faron. - I jak, Geri i Freki,
znalezliście już odpowiedni szczyt?
Freki warknął w odpowiedzi:
- Najwyższy jest za ostry, brak na nim miejsca na jakikolwiek cokół. Lecz jeśli
spojrzysz bardziej w prawo od niego, zacny Obcy, to ujrzysz inny wierzchołek,
niemal równie wielki. Uważamy z Gerim, że ten mógłby się nadać.
- Całe szczęście - mruknęła Indra. - Przynajmniej nie musimy lądować na Górze
Zła!
Kata, wychylona przez okno, przyglądała się okolicy.
- Baldzo ciemno - powiedziała z ponurą minką.
- Rzeczywiście, ciemno - przyznała Berengaria. Ona także widziała te góry po raz
pierwszy i wewnętrznie cała drżała.
Wielu uczestników poprzedniej ekspedycji nie wybrało się z nimi. Nie było Joriego,
Armasa ani Yorimoto, Oka Nocy i Sassy ani też innych duchów. Nowi w tej
gromadce, oprócz niej samej, byli Jaskari, Móri i Goram. Czwórka pominięta
poprzednim razem, która bardzo to przeżyła.
Berengaria, popatrzywszy w dół na Góry Czarne, wyobraziła sobie, jakie piekło
musiała przejść tutaj poprzednia wyprawa, i trochę ją to uspokoiło. Może lepiej, że
ominęły ją takie przeżycia?
Towarzyszył im cały rój gondoli. Mniejsze przewoziły ludzi, większe - części
masztu, największa zaś gondola w Królestwie Zwiatła,  Kondor , miała latać tam i
z powrotem jak olbrzymi szerszeń i przewozić najcięższe części.
- Oglomna dondola - stwierdziła Kata z podziwem.
Powoli stawało się widoczne, że Gwiazdeczka zaczyna wyprzedzać Katę w
rozwoju. Mała panienka, w której żyłach płynęła krew elfów, siedziała na kolanach
u Marca i komentowała wszystko, co widziała, wyraznie wymawiając już  r i
143
właściwie większość innych głosek Wciąż jednak dziewczynki były nierozłączne.
Wszyscy pomieścili się w jednej dużej gondoli. Gdy krążyła ona nad górami w
poszukiwaniu najlepszego miejsca do lądowania, Faron wyjawił wreszcie,
dlaczego ich zabrano.
- Zapomnieliśmy o czymś, gdy byliśmy tu ostatnio - zaczął z powagę. - Wy, którzy
braliście udział w tamtej ekspedycji, pamiętacie być może, że ostatniego dnia
duchy wygnały zwierzęta z gór, by ocalić je przed niszczącą złą wodą i uratować
przed wielką katastrofą.
W odpowiedzi pokiwali głowami.
Faron podjął:
- Nie skończyło się to najszczęśliwiej, wśród zwierząt było kilka drapieżników i one
bardzo uprzykrzyły życie mieszkańcom najbliższych terenów Ciemności, zanim
powróciły w te góry.
- Wiadomo, ile ich było? - spytał Marco.
- Jedno stado liczące siedem zwierząt, nie więcej.
- Uf - westchnęła Indra.
- Tak, ale one nie są najgorsze - przyznał Faron. - Kompletnie zapomnieliśmy
jeszcze o czymś.
- A o czym to?
- O czarnych ptakach.
- Rzeczywiście - westchnął Dolg. - One nam się wymknęły.
- Tak, i przez jakiś czas pustoszyły pewne tereny w Ciemności, teraz jednak
powróciły tutaj, jak gdyby przyciągała je ta ponura sceneria. Naszym zadaniem
jest chronić monterów przed nimi, no i unieszkodliwić je, a także tamte siedem
drapieżników. Z ptakami rzecz przedstawia się najtrudniej.
- Ale czy w tej sytuacji Yorimoto i łucznik Mar nie przydaliby się bardziej? - zdziwiła
się Indra.
Faron posłał jej surowe spojrzenie.
- Ptaków nie należy zabijać, Indro. Wy, których zadaniem będzie je odszukać,
144
zostaniecie wyposażeni w broń oszałamiającą, a gdy ptaki spadną na ziemię,
zrobicie im zastrzyk z eliksiru. To samo dotyczy drapieżników.
Wyglądał niezwykle atrakcyjnie, gdy tak stal na dziobie gondoli odwrócony do nich
twarzą, wysoki, obdarzony bardzo szczególną urodą, i patrzył na nich surowym
spojrzeniem. Był jak z innego świata.
Marco mocniej przytulił do siebie Gwiazdeczkę.
- Nie powinniśmy byli zabierać z sobą dziewczynek.
- Starałem się do tego nie dopuścić, ale kto potrafi odmówić Kacie?
Madragowie uśmiechnęli się.
- Będziemy ich pilnować - obiecał Chor. - I przy najmniejszym zagrożeniu od razu
pobiegniecie do gondoli, prawda, Kato i Gwiazdeczko?
- Tak zrrrobimy, Chorrr - przyrzekła Gwiazdeczka.
- Spójrzcie tam! - zawołała nagle Berengaria.
Popatrzyli w dół, ich oczom ukazało się przepiękne zielone zbocze, schodzące
prosto w Złą Dolinę z jej zniszczonymi fabrykami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl