[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się tak, jak potrafi to tylko młodziutka dziewczyna. Nasi ojcowie popiera li ten związek. Oboje stanowiliśmy
to, co określa się do brą partią. Ojciec, aptekarz, cieszył się w mieście powa żaniem, a mój wybranek...
Nazywał się Nils Bórje, był dziedzicem dworu położonego tuż poza granicami mia sta. Nie wiem, co we mnie
widział, może skusiła go mo ja młodość i niewinność, bo przecież byłam dość naiw na i nieszczególnie
uduchowiona. Zalecał się do mnie, oczywiście w bardzo przyzwoity sposób, a kiedy ukoń czyłam szesnaście
lat, oświadczył się.
- Czy nie zbyt wcześnie? - zapytał nieśmiało Villemann.
- Właściwie nie. Tutaj dziewczęta prędko wychodzą za mąż. Pobraliśmy się, kiedy miałam siedemnaście
lat. Wkrótce potem umarł jego ojciec i Nils Bórje przejął dwór.
Umilkła udręczona. Villemann pozwolił jej zebrać siły.
- Sądziłam, że wszystko układa się jak należy, Ville- mannie. Robiłam, co tylko mogłam, by być dobrą
żoną
i gospodynią we dworze. Oczywiście popełniałam błędy, lecz próbowałam się na nich uczyć. W pierwszym
roku Nils Bórje był troskliwym zakochanym małżonkiem. Urodziła się nam córeczka, pózniej synek. Wtedy
jednak już zaczął okazywać pierwsze oznaki zniecierpliwienia. Oznaki, których ja nie chciałam zauważyć lub
też próbowałam je sobie tłumaczyć. Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi, wciąż byłam oniemiała ze szczęścia, że
on mnie zechciał.
Teraz mówiła nieco ciszej:
Zdarzało się, że wygadywał drobne złośliwości na temat mojego pochodzenia z fińskich lasów Tiveden, ale
ja udawałam, że ich nie słyszę, bo tak bardzo kochałam babcię i dziadka. Narodziny chłopca sprawiły, że
przez jakiś czas traktował mnie z większą życzliwością. Potem jednak zaczęło być coraz gorzej...
- Pozwól mi zgadnąć - cicho powiedział Villemann.
- Wieczory poza domem, czasami także całe noce, do strzegał w tobie coraz więcej wad...
Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Klasyczny schemat. Przerażająco banalny.
- Wzięłam całą winę na siebie. Sądziłam, że napraw dę jestem taka zła, jak mówił. Uważałam, że to z mojej
winy on nie chce być w domu.
- Tak jednak nie było.
- Może nie - odparła ze wzrokiem utkwionym w dal.
- Pewnego dnia oświadczył sucho, że chce rozwodu. Spotkał inną i pokochał ją do szaleństwa.
Villemann tylko skinął głową. Domyślił się tego już wcześniej.
- I wtedy właśnie popełniłam największy błąd mego życia.
Nareszcie. Nareszcie dowie się o przyczynie całej jej tragedii.
- Ja... Chciałam się oczywiście dowiedzieć, kim jest ta druga. Owszem, przyznaję, że krzyczałam i okłada
łam go pięściami, żebrałam o to, by ze mną został albo przynajmniej poczekał, może to wszystko
minie. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale wciąż go kochałam. Był jedynym mężczyzną, jakiego znałam,
poza tym wierność leży w mojej naturze. O Boże, opowiadam o tym wszystkim obcemu człowiekowi! -
wykrzyknęła nagle i poderwała się.
Villemann pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… z powrotem na Å‚awkÄ™.
- Wiem, że to sprawia ci ból - powiedział łagodnie. - Ale spróbuj! Tak będzie najlepiej.
Maria walczyła ze sobą, postanowił jej pomóc, zadając pytanie:
58
- Zostałaś matką jako bardzo młoda osoba?
- Tak, miałam niespełna dziewiętnaście lat, kiedy na świat przyszło moje drugie dziecko, chłopczyk. Tak bar
dzo je kochałam, Villemannie! - załkała. - Tak strasznie za nimi tęsknię!
- Co się wydarzyło?
- Ach, byłam taka głupia! Tak niesłychanie głupia. Za grałam o bardzo wysoką stawkę, postawiłam własne
dzieci, rozumiesz? I przegrałam.
Zgasła, skuliła się w sobie, jak gdyby na całym świecie nie było już żadnego powodu do radości.
- Oczywiście chciałam się dowiedzieć, kim jest ta ko bieta.
- To całkiem naturalne. Znałaś ją?
- Tak - westchnęła Maria. - Zawsze uważałam ją za pustą i powierzchowną, skłonną do flirtów,
jedną z tych, wokół których kręcą się całe gromady mężczyzn, które zawsze mają gotowe niemądre
odpowiedzi, dużo, perliście się śmieją, i sprawiają wrażenie chętnych na wszelkie sposoby.
- Chętnych i łatwych - kiwnął głową Villemann. - Ja też kilka takich spotkałem.
- PomyÅ›laÅ‚am wtedy... ZastanawiaÅ‚am siÄ™ przez caÅ‚Ä… noc, rano zabrakÅ‚o mi już Å‚ez. Nils BÓrje wczeÅ›niej prze
niósł się do innej sypialni. Rano podjęłam decyzję. Bo że, jak mogłam być taka głupia!
- Byłaś bardzo młoda. Co zdecydowałaś?
- Tak bardzo chciałam go zatrzymać, tak rozpaczliwie pragnęłam, aby mój mąż mnie nie opuszczał! Dzieci mia
ły wtedy rok i dwa, a ja dziewiętnaście lat Tę kobietę, o kilka lat starszą ode mnie, interesowały tylko
zabawy, flirty i uczty, nigdy nie spotkałam jej przy żadnej innej okazji Masz rację, ona była wręcz wulgarna.
Pomyśla łam.- Pomyślałam...
Maria raz po raz przełykała ślinę, płacz wzbierał jej w gardle.
- Przeliczyłam się, Villemannie. Sądziłam, że odzy skam męża, jeśli ona...
Po krótkiej chwili znów zaczęła mówić:
- Byłam bardzo opanowana, kiedy następnego dnia rozmawiałam z Nilsem Bórje. Zapytałam, czy mówi po
ważnie. Poświadczył. Wtedy oznajmiłam mu, że musi także zabrać dzieci. Byłam szczerze przekonana,
że wówczas on się wycofa. Ta kobieta nie sprawiała wra żenia, że zechce zająć się malutkimi dziećmi, w
każdym razie na pewno nie cudzymi. Wierzyłam, że odmówi i go opuści. - Dodała ledwie słyszalnym szeptem:
- Ale tak się nie stało.
Siedzieli w milczeniu.
- I w ten sposób straciłaś dzieci. Wszystko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl