[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A teraz zjesz śniadanie w łóżku, jak w amerykańskim filmie.
Idzie do kuchni. Przewracam się na brzuch i wystawiam twarz w stronę otwar-
tego okna, na podmuchy chłodnego wiatru. Słońce jest już wysoko na niebie. Dały
o sobie znać te wszystkie nieprzespane noce.
Dolores wraca i siada na brzegu łóżka. Wykorzystując kawałek deski jako tacę,
podaje mi śniadanie: tost, dzbanek kawy i jedną filiżankę. Nie mam pojęcia, jak
zrobiła ten tost. Nalewa mi kawy. Ręka tak mi się trzęsie, że oblewam się kawą.
Odstawiam filiżankę.
 Co się dzieje, Rubio? Jesteś friol  Przygląda mi się uważnie, z udawaną
troską.  Wobec tego będę musiała pana nakarmić.
Uśmiecha się i przykłada mi filiżankę do ust. Pociągam łyczek. Wzrok Do-
lores skoncentrowany jest na filiżance, ale jej też drży ręka. Odstawia herbatę
i zaczyna karmić mnie jak dziecko, odrywając kawałeczki grzanki z dżemem.
Chwytam wargami jej palce. Kiedy wyciągam ręce, żeby ją objąć, kładzie się
obok mnie. Zaczynam jej rozpinać sukienkę, ale powstrzymuje mnie.
 Bo podrzesz, Rubio. Odwróć się i zamknij oczy. Przewracam się na bok.
Potem czuję chłodną gładkość jej ciała i odwracam się do niej. Kochamy się szyb-
ko i z pasją. Mam wrażenie, że stanowimy oboje część jakiejś innej rzeczywisto-
ści. Jesteśmy razem i tylko to się liczy, cała reszta przestaje istnieć. Potem zasy-
piam słodko w jej objęciach. Budzę się i czuję, że Dolores ociera się policzkiem
o moją szyję.
 Rubio, ja wstaję. Jestem głodna. Nie patrz, zamknij oczy.
98
Czuję, jak pełznie przez materac. Słyszę szelest wkładanej przez głowę su-
kienki i szuranie pantofelków. Wsłuchując się w te odgłosy, znów zasypiam. Zu-
pełnie jakbym był w narkotycznym transie.
Kiedy się budzę, jest po dwunastej. Idę do łazienki. Stół w dużym pokoju jest
nakryty. Widzę sałatkę z jajek, pomidorów, sałaty i ziemniaków. Ubierani się i idę
do kuchni; Dolores nalewa do miseczek zupę. Podchodzę do niej od tyłu i kładę
jej ręce na biodrach. Przytula się do mnie, a ja całuję ją w kark.
 Jedzenie wygląda cudownie, Dolores. Ja też jestem głodny jak wilk.
Odwraca się do mnie, obejmuję ją mocno. Kiedy zaczyna mówić, jej głos
brzmi tak, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
 Tak bardzo cię kocham, Rubio. To, co robimy, nie może chyba być złe,
prawda?
Głaszczę ją po głowie. Dolores bierze miseczki z zupą; idę za nią do poko-
ju. Lunch jest pyszny. Jedząc, rozmawiamy o wszystkim: uświadamiam sobie,
że dzieli nas tyle barier! Dolores jest bardzo ciekawa mojej przeszłości, ale ja
nie jestem jeszcze gotów, żeby mówić o moich przeżyciach i przejściach z Ger-
ry. Moje terazniejsze życie jest tak proste; nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi
się dokładnie wytłumaczyć Dolores tamte sprawy. Czy zrozumie manifestowaną
przez Gerry potrzebę bycia niezależną i wolną? Ciekawe, co powiedziałaby na
jej pragnienie  bycia sobą i na żądanie, abym od czasu do czasu przeistaczał się
w  demonicznego kochanka ? Nie sądzę, abym potrafił jej to wyjaśnić. Poza tym
przestaje to być interesujące, nawet dla mnie samego. Cała koncepcja  otwarte-
go małżeństwa zaczyna mi się wydawać czymś w rodzaju  otwartej rany czy
 otwartego ścieku
Tak wielu naszych znajomych trzymało się rozpaczliwie tego modelu egzy-
stencji, próbowało oszukiwać samych siebie, topiąc swe frustracje w alkoholu,
zamieniając się w ludzi płytkich i nieciekawych. Tylu z nich zniszczyło przeko-
nanie, że ich życie nie ma sensu. Nie chciałbym o tym opowiadać Dolores, nawet
gdybym wierzył, że potrafię jej te sprawy wytłumaczyć.
Po lunchu przebieram się w robocze ciuchy i idę pracować nad zbiornikiem.
Widzę, jak Dolores krząta się po domu. Mniej więcej po godzinie wychodzi wy-
trzepać dywaniki. Przywołuję ją gestem. Podchodzi i przytula się do mnie; tłuma-
czę jej, co robię. Mój pot wsiąka w jej sukienkę.
 W końcu będziesz mógł żyć zupełnie sam, Rubio. Nie będziesz potrzebo-
wał nikogo. Dlaczego chcesz być sam?
Patrzę jej w twarz; jest bardzo poważna. Całuję ją w czubek głowy. Jej włosy
są nagrzane i pachną po prostu życiem.
 Wszyscy jesteśmy samotni, Dolores. Chcę być tylko z tobą, wtedy nie będę
się czuł taki samotny.
Przesuwam się tak, żeby zasłonić twarz Dolores przed słońcem. Jej oczy są
w tej powodzi światła niemal czarne. Całuję ją i wilgotna miękkość jej ust daje
99
mi poczucie siły. Trzyma mnie za ramiona. Rozstawiam nogi, żeby być trochę
niższym. Wokół nas upał i kurz.
Już po wszystkim jestem cały unurzany w żółtym pyle. Pył wypełnia mi noz-
drza i usta. Zgrzyta mi w zębach. Spluwam. Jeszcze nigdy nie wyszło ze mnie
takie zwierzę. Patrzę z góry na Dolores. Wygląda jak na zdjęciu z policyjnego
biuletynu: leży w żółtym pyle z rozrzuconymi rękami i nogami, robi wrażenie
nieprzytomnej. Spódnicę ma zadartą wyżej pasa. Unoszę się na łokciu i podnoszę
z ziemi jej majtki. Dolores oddycha głęboko, jakby spała. Pochylam się nad nią
i całuję ją w obie skronie, tam, skąd wyrastają jej przepyszne włosy. Otwiera oczy,
w pierwszej chwili ma wzrok całkiem nieprzytomny, jakby nieobecny.
 Bardzo cię kocham, Rubio.
Znów ją całuję. Tak dzikiej namiętności dotąd nie doświadczyłem. Czy zawsze
we mnie drzemała? Czy to nieodłączny składnik miłości? Jeśli tak, to nigdy dotąd
nie kochałem.
Dolores przesuwa palcami po moim torsie. Biorę ją za ramiona i podnoszę.
Patrzy w słońce. Wstajemy, Dolores zaczyna wygładzać sukienkę i otrzepywać
kurz. Sczesuje włosy do tyłu i związuje je w gruby węzeł. Wygląda teraz zupełnie
jak Cyganka.
 Nie mogę tak iść do domu, Rubio. Co ja z tym zrobię? Ma półotwarte usta,
w oczach strach połączony z fascynacją. Podnoszę z ziemi trzy guziki.
 Chodz, wejdzmy do domu. Będziesz wyglądać jak nowa. Najpierw wez-
miesz prysznic, potem wyczyścimy porządnie sukienkę, poprzyszywamy co trze-
ba i wszystko będzie w porządku.
Idziemy i bierzemy razem natrysk. Woda pokrywa nas cienką warstewką,
spłukuje z nas kurz i pot i znów stajemy się ludzmi.
Czyścimy gąbką jej suknię, Dolores rozczesuje i suszy włosy, przyszywa guzi-
ki. Kiedy wszystko jest skończone, wygląda całkiem niezle. Już w progu zdejmuje
pierścionek z palca i wręcza mi go. Wkładam go na mały palec lewej ręki. Dolores
całuje mnie, dosiada pośpiesznie Jozuego i rusza w stronę miasteczka. Odprowa-
dzam ją wzrokiem do chwili, kiedy znika za zakrętem. Na kolację zjadam resztki
z lunchu i uświadamiam sobie, że już teraz bardzo mi jej brakuje.
Rozdział XIX
Nie zawsze siedzimy w domu. Czasami pakujemy prowiant i wyruszamy
w góry. Dolores zna różne ciekawe miejsca. Pewnego dnia zabiera mnie na wy-
cieczkę do jaskini w górach, którą można przejść aż do Sierra Nevada. Jadąc tam,
mijamy po drodze starą kopalnię. W końcu zatrzymuję samochód i pniemy się po
zboczu na szczyt wzgórza. Po godzinie wspinaczki Dolores pokazuje mi zielony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl