[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Trzeba natychmiast pójść i przywołać ją do porządku. Może przez ten czas Sheila wróci do domu. A
może siedzi już na dole, zajęta czytaniem. Jakże ona kocha książki! Jak to wspaniale, że mimo
mieszkania na pustkowiu wyrobiła sobie tak dobry gust!
Kiedy babcia, idąc do drzwi, minęła biurko, jej wzrok padł na zapisaną kartkę opartą o poduszeczkę do
szpilek. Serce zabiło jej mocniej. Co to może być?
Ujęła kartkę drżącymi palcami. Przez ostatnie kilka dni w jej życiu tak wiele się wydarzyło i
wydawało się jej, że nie będzie potrafiła znieść więcej.
Osunęła się z powrotem na bujany fotel i ze strumieniami łez spływającymi po policzkach przeczytała
list dwukrotnie, po czym przycisnęła papier do piersi i rozpłakała się w głos.
Z listem w dłoni uklękła i przedstawiła swój problem Bogu. Po chwili podniosła się i podeszła do
telefonu w salonie. W pobliżu nie było nikogo. Janet w kuchni zajmowała się prasowaniem, nucąc pod
nosem. W żółtym pokoju panowała zupełna cisza. Pewnie Jacqueline jednak wybrała się na
przejażdżkę. Pani Ainslee nie chciała, aby ktokolwiek, nawet Janet, słyszał jej rozmowę.
Najpierw zadzwoniła na stację kolejową i dowiedziała się od zawiadowcy, że poranny pociąg odszedł
o wpół do jedenastej. Jeżeli Sheila się pospieszyła, mogła na niego zdążyć.
- Panie Cather, czy moja wnuczka zdążyła na ten pociąg? Tak, szła piechotą. Nie? Jest pan pewien?
Cóż, bardzo panu dziękuję. Nie, prawdopodobnie zawróciła, kiedy zorientowała się, że nie zdąży. Nie,
nie sądzę, żeby chciała czekać do popołudnia, ale jeżeli by ją pan zobaczył, proszę jej powiedzieć,
żeby koniecznie zadzwoniła do mnie przed odjazdem. Przekaże pan? Bardzo dziękuję.
Odkładając słuchawkę babcia drżała na całym ciele, spróbowała więc się uspokoić.
Chłodnymi palcami przycisnęła powieki i wzięła głęboki oddech. Potem wykręciła numer
Galbraithów. Odebrała starsza pani Galbraith.
- O, to ty, Marget - powiedziała pani Ainslee, starając się, aby zabrzmiało to naturalnie. - Jak się dziś
czujesz? Tak, pogoda rzeczywiście jest piękna, ale przed chwilą wydało mi się, że zaczyna się
chmurzyć. Tak, jak dotąd lato nam się udało. Ale, Marget, chciałabym porozmawiać z młodym panem
Angusem, twoim siostrzeńcem. Czy go zastałam?
Głos w słuchawce brzmiał bardzo miło. Starsza pani upewniła się, że udało się jej nie okazać swojego
zdenerwowania. Usłyszała:
- Niestety, Myro, nie ma go. Przed chwilą poleciał gdzieś samolotem. Miał coś do załatwienia. Ale
powiedział, że posta-
ra się wrócić przed drugą, o ile nic go nie zatrzyma. Nie miał żadnych kłopotów ze startem i mam
nadzieję, że wróci szybko i szczęśliwie. Rano cała młodzież poszła się kąpać, a gdy tylko wrócili,
Angus ruszył w drogę. Czy reszta nie zjawiła się u ciebie? Jeżdżą konno. Malcolm, Betty i Rose
Galway, jej przyjaciółka. Zdaje się, że wzięli luzaka dla jakiejś dziewczyny, która jest u ciebie. Czy to
twoja siostrzenica? Córka twojej siostry Anny? Bardzo bym chciała ją poznać. Mam nadzieję, że jest
równie miła i dobrze wychowana jak Anna. Słucham? To twoja cioteczna wnuczka? Ależ Myro, nie
wmawiaj mi, że córka Anny wyszła za mąż tak dawno, iż zdążyła już wychować dorosłą córkę! Czy...
była starsza od ciebie? Och, tak, przypomniałam sobie. Cóż, starzejemy się, Myro, czyż nie? Wróćmy
do Angusa. Jestem pewna, że niedługo będzie z powrotem. Czy mam mu przekazać, żeby zaraz do
ciebie zadzwonił? Dobrze, Myro, powtórzę. Nie, to żaden kłopot. Odwiedz mnie niedługo i
koniecznie wez ze sobą siostrzenicę. To znaczy twoją cioteczną wnuczkę. Do widzenia.
Babcia odłożyła słuchawkę ze strapioną miną i podeszła do okna. Spojrzała w stronę morza, ale
niczego nie zauważyła. Jej oczy napełniły się łzami, a serce żaliło się przed Bogiem.
- Panie, wez w opiekę moją małą dziewczynkę. Chyba tylko Angus mógłby mi pomóc. Jeżeli taka jest
Twoja wola, przyślij go tu szybko, zanim Sheila odejdzie za daleko, by dać się znalezć.
Otarła łzy i odwróciła się do okna. Nagle zauważyła na horyzoncie czarne chmury, które z prze-
rażającą szybkością napływały nad wybrzeże. Przecież jak dotąd pogoda była taka piękna! Czy nie
zanosi się na burzę? Co stanie się z Sheilą, jeżeli zacznie się sztorm? Mając tylko pięć dolarów, nie
wynajmie pokoju, ale jeśli ktoś ją przygarnie, nie będzie sposobu, żeby ją odnalezć. Babcia miała
nadzieję, że Angus będzie mógł polecieć wzdłuż brzegu i sprawdzić, czy nie ma jakichś śladów. Jeżeli
poszła piechotą, nie zdołała odejść daleko. I chyba raczej nie odważyła się wydać części swojego
skromnego majątku na taksówkę.
Obserwując gromadzące się chmury, starsza pani zaczęła odczuwać coraz większy strach, więc
ponownie uciekła się do modlitwy. Miała wrażenie, że zgubił się jej mały Andy. Sheila była jedynym
śladem, jaki po nim pozostał. I ona także się zgubiła!
- Boże, mój Ojcze. Nie potrafię nic zrobić, aby ją odnalezć. Czy nie możesz mi pomóc? Proszę...
Nagle usłyszała ostry dzwonek telefonu i rzuciła się, aby odebrać.
- Dzień dobry, pani Ainslee, mówi Angus Galbraith - usłyszała wyrazny, dzwięczny głos. - Czy mogę
w czymś pani pomóc?
- Och - zaczęła starsza pani błagalnym tonem - zastanawiałam się, czy pan by zechciał, ale boję się, że
nie... Nadchodzi sztorm i to nie jest bezpieczne...
- Jestem do pani usług, niezależnie, czy to bezpieczne, czy nie. A o co chodzi?
- Może uzna pan to za głupie - ciągnęła drżącym głosem - ale nie wiem, kto jeszcze mógłby mi pomóc.
Widzi pan, moja wnuczka, Sheila, wyszła i nie wiem, gdzie jej szukać. Pomyślałam, że może poszła
na spacer plażą. Czy zgodziłby się pan przelecieć wzdłuż brzegu i sprawdzić, czy jej gdzieś tam nie
ma? Boję się jednak, że teraz, gdy zbliża się sztorm, będzie to dla pana zbyt niebezpieczne, a poza tym
ona mogła się gdzieś schronić.
W głosie starszej pani słychać było powstrzymywane łkanie, a w głosie jej rozmówcy przestrach i
przejęcie.
- Chodzi o Sheilę? Małą Sheilę? A dokąd ona poszła?
- Tego właśnie nie wiem! Dzwoniłam na stację, ale tam jej nie było.
- Kiedy wyszła z domu? - jego ton był suchy i rzeczowy.
- Niedługo po śniadaniu - odrzekła babcia. - Zauważyłam jej nieobecność o dziesiątej, ale na początku
się tym nie przejęłam. Potem jednak znalazłam list mówiący... mówiący
o tym, co zaszło między nią i moją siostrzenicą. Sheila wymyśliła sobie, że nie powinna dłużej tu
zostawać.
- Już dobrze! - w głosie Angusa zabrzmiała czułość. - Proszę nie mówić nic więcej. Nie ma czasu do
stracenia. Chyba rozumiem. Proszę się nie martwić, odnajdę ją. Na pewno ją odnajdę.
i przyprowadzę z powrotem. Nie ma powodu do obaw!
- Och, jaki pan dobry...
- Proszę nie tracić czasu na komplementy. Przyprowadzę ją z powrotem, niezależnie od tego, gdzie
teraz jest. Jeżeli nie odnajdę jej od razu, będę panią o wszystkim informował. Co miała na sobie?
- To też jest problem - rzekła babcia. - Nie brakuje niczego z jej rzeczy, prócz starej, znoszonej
ciemnoniebieskiej sukienki, w której tu przyjechała, i małego filcowego kapelusza. Ale nie jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl