[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chwilami zrzucała z siebie kołdrę i w srebrnej poświacie księżyca widział jej
kuszące ciało.
Jasne włosy lśniącą kaskadą spływały na poduszkę, pod cienką
bawełnianą koszulką rysowały się kształtne biodra, jaśniały szczupłe, zgrabne
nogi. Tylko po nią sięgnąć.
Gdyby na jej miejscu była inna kobieta, nie miałby oporów.
Jednak chodziło o Bellę.
Nie zrobi jej tego.
Już raz złamał jej serce.
Nie spodziewał się, że tamte wydarzenia sprzed lat dla niej wciąż są
zródłem cierpienia; liczył, że czas już dawno zaleczył rany. Mylił się; widział
to po jej oczach, gdy dzisiaj opowiadał o swojej karierze. Poczuł się wtedy jak
zdrajca, egoistyczny palant.
Gdyby tylko wiedziała, ile wtedy kosztowała go tamta decyzja. Zrobił to
dla jej dobra, był święcie przekonany, że tak będzie dla niej lepiej. Jednak
dzisiaj... dzisiaj pojął, że Bella wcale nie jest szczęśliwa.
Jeśli ktoś zasługuje na szczęście, to właśnie ona. Tylko on tak niewiele
może.
Jest wiecznym wędrowcem, samotnym koczownikiem. Nie unika
kobiet, ale wszystkie związki szybko się kończą. Wciąż coś go gna.
Poza tym... z Bellą to nie byłby seks bez zobowiązań...
61
R
L
T
Nie dla niego...
Lepiej nie ryzykować, nie budzić stłumionego cierpienia, nie
rozdrapywać ran.
Zdusił westchnienie, przekręcił się i zamknął oczy.
Starał się rozluznić, nie myśleć o śpiącej obok ukochanej sprzed lat. Jej
łóżko znów zaskrzypiało, usłyszał cichutkie westchnienie.
Ciekawość była silniejsza. Nieco przekręcił głowę, otworzył jedno oko.
Bella siedziała na brzegu łóżka. Zwiatło księżyca rozjaśniało jej włosy,
podkreślało ramiona i piersi.
Co się stało? Jego głos zabrzmiał dziwnie szorstko.
Przepraszam wyszeptała. Nie chciałam cię obudzić.
Dobrze się czujesz?
Tak. Tylko nie mogę zasnąć.
Może podkręcić klimatyzację? -
Nie, nie jest za gorąco.
Chcesz napić się wody?
Już to zrobiłam, dzięki. Z nieświadomym wdziękiem odgarnęła na
bok włosy, zwinęła je i puściła. Piersi poruszyły się przy tym ruchu.
Nie zdaje sobie sprawy?
Może celowo go wabi?
Zamknął oczy, udając senność. Inaczej chwyciłby ją w ramiona,
przylgnął twarzą do jej szyi, wsunąłby dłonie pod tę cienką koszulkę.
Damon?
Tak?
Zastanawiałeś się kiedyś, co mogłoby się stać, gdybyśmy wtedy... no
wiesz...?
Usiadł, serce zabiło mu jak szalone, oddech się rwał.
62
R
L
T
Wlepił wzrok w Bellę.
Co to za pytanie? Dopiero po chwili zdołał wydobyć z siebie głos.
Nie odpowiedziała. Wiedział, że nie odrywa od niego wzroku. W
ciemności nie widział jej twarzy. I desperacko liczył, że ona też go nie widzi.
Chyba jednak coś dostrzegła, bo zakryła twarz dłońmi, a z jej piersi
wydarł się cichy okrzyk.
Przepraszam cię. Nie mieści mi się w głowie, że o to zapytałam.
Chciał wyskoczyć z łóżka, złapać ją w ramiona. Zerwać z niej nocną
koszulę, obsypywać pocałunkami i kochać się z nią do utraty tchu, odnalezć
się w niej na nowo.
A przynajmniej zapewnić, że on też ciągle zadaje sobie to samo pytanie.
I rozumie, dlaczego teraz musiała go o to spytać.
Dziesięć lat temu byli młodzi i spragnieni siebie. Czasami niewiele
brakowało, żeby namiętność wzięła górę. Był czujny, przede wszystkim ze
względu na Bellę. W rozplotkowanym miasteczku szybko by ich wzięto na
języki.
Wszystko miał dokładnie zaplanowane i nie mógł się doczekać... potem
doprowadził do katastrofy... i już było za pózno.
I teraz to pytanie...
Tyle się zmieniło. Są dorośli, razem w motelu na odludziu. Wystarczy
wyciągnąć rękę. Dotknąć jej, i będzie jego. %7ładnej kobiety nie pragnął tak
szaleńczo.
Mógłby wyznać, że też zadręcza się tym pytaniem. I wciąż żałuje.
Milczał. Bella trwała nieruchomo. Może płacze?
Strasznie mi przykro odezwała się po chwili. Gdy usłyszałam, że
przyjedziesz, obiecałam sobie, że nie będę wracać do tego, co było kiedyś.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale nagle zaczęłam się zastanawiać, co by
63
R
L
T
było, gdyby wtedy wszystko potoczyło się inaczej. Damon, wybaczysz mi to
pytanie?
Mógł się przed nią otworzyć, wyznać, że on też ciągle żałuje.
Jednak już na to za pózno. Zmienił się, jest innym człowiekiem. Oboje
się zmienili. Ostatnio Bella wiele przeszła. Dobrze, że myśli o zwiedzaniu
świata z przyjaciółką. To dużo bezpieczniejszy temat niż nocna rozmowa o
seksie, żalu i straconych możliwościach...
Chrząknął.
Jasne. Nie ma sensu rozgrzebywać przeszłości. Zapomnijmy o tym.
Zdziwił się, bo Bella nic na to nie odpowiedziała. Położyła się i nakryła
kołdrą. Nie poruszała się. Po jakimś czasie usłyszał jej równy oddech. Usnęła.
Szczęściara. Bo on na pewno nie zaśnie.
Obudziło ją stukanie do drzwi. Przyniesiono śniadanie. Podniosła się na
łokciu i ujrzała Damona wychodzącego z łazienki. Był ubrany i częściowo
ogolony. Podszedł do drzwi i odebrał tacę. Jeden policzek miał w białej
pianie, drugi gładki i opalony.
Skrzywiła się na wspomnienie wczorajszej gafy. Jak mogła go o to
zapytać? Co on sobie o niej pomyślał?
To przez tę przykrą przygodę z policją, usprawiedliwiała się w duchu.
Była wytrącona z równowagi, dlatego ją poniosło. Mimo to wciąż czuła się
nieswojo. I tylko nęcący aromat świeżo zaparzonej kawy wyciągnął ją teraz
spod kołdry.
Dzień dobry pogodnie odezwał się Damon, stawiając tacę na jej
nocnej szafce. Kawa i pełnoziarnista grzanka, jak zamawiałaś.
Tak, dzięki. Nie patrzyła mu w oczy.
Mamy niewiele czasu. Sierżant przyjedzie o wpół do dziewiątej.
Jego rzeczowy ton podniósł ją na duchu. Chyba też wolał zapomnieć o
64
R
L
T
tym idiotycznym pytaniu. Usiadła i sięgnęła po kawę.
Właśnie wtedy zadzwięczał telefon.
To mój tata. Przysłał nazwisko i adres kumpla dziadka w Port
Douglas.
Super. Może zadzwońmy do nich?
Za wcześnie. Spróbuję trochę pózniej.
Zgoda.
Zabrali się za śniadanie. Cieszyła się, że Damon zachowuje się tak,
jakby ta wczorajsza rozmowa go nie poruszyła. Szczęście, że nie otworzyła
się przed nim jeszcze bardziej, nie zaczęła opowiadać o swych nieudanych
związkach.
Przeszłość jest zamkniętym rozdziałem, nie będą do niej wracać. To
jedyne sensowne rozwiązanie.
Od tej pory będą spać w osobnych pokojach.
Sierżant Rod Jemison okazał się bardzo rozmownym człowiekiem.
Wskazał Damonowi miejsce obok siebie, Bella usiadła z tyłu.
Co tam słychać u pana ojca? zagadnął sierżant, ledwie ruszyli.
Damon najchętniej od razu by wysiadł, jednak powściągnął nerwy i
zachował kamienną twarz. Lata praktyki zrobiły swoje.
Służyłem z pana ojcem ciągnął Rod Jemison. Przez pięć lat
byliśmy razem.
Cóż... Damon chrząknął. Rzadko się widujemy, podejrzewam, że
ma pan bardziej aktualne informacje niż ja.
Sierżant pokiwał głową, opowiedział kilka historyjek, jakie wydarzyły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]