[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Każdy prawnik wie, że czasami musi się oddać kilka punktów, by wygrać sprawę i przegrać
pierwsze sprawy, żeby wygrać ostatnią. Ale po tej przegranej miał zrobić nierozważny krok,
który całkowicie zniszczy sprawę Langri. Gorączkowo protestował i argumentował, lecz
tubylcy uparli się, żeby to zrobił i nie miał wyboru, gdyż byli jego klientami. Mówili, że to
część Planu.
Jednak Planu mu nie zdradzili.
Z tyłu sali zapalił się napis NIE WCHODZI - ROZPRAWA i po chwili ukazał się obraz
nachmurzonej twarzy sędziego Figawna, ubranego w jasną togę. Sekretarz Wyland zerwał się
i z szacunkiem stanął na baczność, a dwaj adwokaci wstali i ukłonili się. Figawn odkłonił się
nisko, lecz nie rozchmurzył twarzy. Kiedy tylko usiedli, popatrzył na Jarnesa i powiedział mu,
co myśli z jeszcze większą szczerością niż zwykle.
- Znów mamy lud Langri przeciwko firmie Wembling and Company. Mecenasie Jarnes, moja
cierpliwość, której nigdy nie uważałem za bezgraniczną, wyczerpała się już dawno temu na
skutek pańskich bezpodstawnych skarg i petycji. Jeszcze raz podkreślam uczucie szczerej
sympatii, jakim darzę tych biednych, głodujących tubylców, ale...
Sędzia popatrzył z irytacją na Khorwissa, który wstał i czekał.
- O co chodzi, mecenasie Khorwiss?
- Czy mogę coś powiedzieć, Wysoki Sądzie?
- Proszę, mecenasie Khorwiss.
- Wysoki Sądzie, proszę o pozwolenie wniesienia pozwu firmy Wembling and Company
przeciwko ludowi Langri.
Figawn przez chwilę patrzył nań zdumiony, a potem z niedowierzaniem zapytał sekretarza
Wylanda:
- Czy firma Wembling and Company pozwała tubylców?
- Tak, Wysoki Sądzie - mruknął sekretarz.
- A więc, mamy przynajmniej jakąś zmianę. Proszę mówić dalej, mecenasie Khorwiss.
- Dziś rano, Wysoki Sądzie, Kongres Federacji nadał planecie Langri status niezależności i
przyjął ją do Federacji. Fakt ten oczywiście zmienia status firmy Wembling and Company na
tej planecie.
Po twarzy sędziego przemknął blady uśmiech.
- Nikt nie mógłby zarzucić panu przesady, mecenasie Khorwiss. To rzeczywiście "zmienia
status". Uprawnienia firmy Wembling and Company automatycznie tracą ważność.
- Firma Wembling and Company zwraca się z prośbą o potwierdzenie prawa własności
gruntów legalnie i właściwie wykorzystywanych zgodnie z uprawnieniami - rzekł Khorwiss. -
Oczywiście prośba ta może być poparta uzasadnionymi precedensami, Wysoki Sądzie, które
mogę przedstawić.
Usiadł i z zadowoleniem popatrzył na Jarnesa.
- A co pan ma do powiedzenia w tej sprawie, mecenasie Jarnes? - spytał Figawn. Jarnes wstał.
- Wysoki Sądzie, naród langryjski oczywiście odrzuca roszczenia firmy Wembling and
Company do gruntów, które zdobyła na podstawie nielegalnie uzyskanych uprawnień,
zdobytych wskutek sfałszowania dokumentów.
Khorwiss zerwał się na równe nogi.
- Protestuję!
- Cisza! - warknął Figawn. - Zapewne nie muszę ponownie informować pana, mecenasie -
zwrócił się do Jarnesa - że decydowanie w sprawie tych uprawnień nie leży w kompetencjach
tego sądu. Panowie, proszę przedstawiać swoje dowody.
Adwokaci usiedli na swoich miejscach.
- Czy firma Wembling and Company podtrzymuje swój pozew? - spytał sekretarz Wyland.
Khorwiss skłonił się głęboko.
- Czy naród langryjski podtrzymuje swój sprzeciw wobec tego pozwu?
Teraz skłonił się Jarnes. Sekretarz Wyland włączył komputer; Jarnes pochylił się w napięciu,
trzymając na konsoli ręce gotowe do działania, i czekał na pierwsze dowody Khorwissa.
Z towarzyszeniem ostrego dzwięku "ping" pojawiły się one w formie symboli u góry lewego
ekranu - ekranu powoda. Jarnes popatrzył na nie i z żalem sięgnął do swych nielicznych
dysków z dowodami. Zabrzmiało jeszcze jedno "ping" i teraz jego dowody ukazały się w
formie symboli u góry ekranu z prawej strony. Trzecie "ping" nastąpiło prawie natychmiast i
symbole zniknęły z obu ekranów - komputer uznał je za równoważne.
Jarnes popatrzył spod oka na Khorwissa i stwierdził, że adwokat Wemblinga obserwuje go z
bladym uśmiechem na twarzy - prawdopodobnie w ten sposób stary prawnik uzewnętrzniał
przyjemność, jaką sprawiało mu występowanie w sprawie, której nie można było przegrać. W
swej stosunkowo krótkiej karierze Jarnes nie przypominał sobie, by doznawał tej
przyjemności.
Khorwiss pogardliwie przedstawił trzy dowody, jeden za drugim, a potem usiadł i patrzył, co
zrobi z nimi Jarnes. Ten, wypychając policzek językiem, skorzystał ze swych sfingowanych
dysków i przedstawił dowód raczej wątpliwej wartości. Jednak ledwo się pojawił,
natychmiast zniknęły dowody Khorwissa i lewy ekran zaświecił pustką. Ale prawie od razu
zabrzmiał gong, zniknęły dowody Jarnesa, a Khorwissa znowu pojawiły się na ekranie.
- Komputer na to nie pozwala, mecenasie Jarnes - przemówił sekretarz Wyland. - Odrzucone
decyzją sądu drugiej instancji.
Jarnes skinął głową z udanym przeproszeniem. Chwilowa konsternacja Khorwissa była
pewną rekompensatą za przykrość związaną z prowadzeniem sprawy, w której Jarnes nie
miał zbyt wielu dowodów. Naciskał teraz klawisze, wprowadzjąc do rozgrywki więcej
dysków ze swego szczupłego zasobu. Stracił ich pięć, zanim obalił trzy dowody Khorwissa,
a dwa następne, żeby obalić jeszcze jeden. Patrząc na zmniejszającą się liczbę swych
dowodów, jeszcze raz skorzystał ze sfingowanych dysków.
Ponownie zabrzmiał gong i sekretarz Wyland zauważył lakonicznie:
- Unieważniony aktem prawnym, mecenasie Jarnes. Jeszcze jeden sfingowany dysk i znowu
gong.
- Komputer stwierdza, że to nie ma żadnego związku ze sprawą, mecenasie Jarnes.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]