[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że problem nie leży w konstrukcji, co eliminuje wiele przypuszczeń i ogranicza pole poszuki-
wań.
Może pan już nic nie usłyszy. Może to skończy się tak szybko, jak się zaczęło.
Mam niejasne podejrzenia, że się pan myli.
72
Pózniej, żegnając się, Alsgood nagle powiedział:
Przyszła mi do głowy pewna myśl, ale waham się, czy w ogóle o niej wspominać.
Dlaczego?
Nie wiem, co by pan o mnie pomyślał.
Panie Alsgood, jestem u kresu wytrzymałości. Pragnę wyjaśnienia, nieważne, jak dzi-
wacznie będzie brzmieć.
Alsgood spojrzał na sufit, potem na podłogę, potem na korytarz za Paulem i na własne stopy.
Duch szepnął.
Paul spojrzał na niego zdumiony.
Alsgood nerwowo odchrząknął, przeniósł wzrok na podłogę, potem podniósł oczy i napotkał
wzrok Paula.
Pan może nie wierzy w duchy.
A pan? spytał Paul.
Wierzę. Już od bardzo dawna interesuje mnie to zagadnienie. Mamy pokazny zbiór publi-
kacji dotyczących spirytyzmu. Widziałem także domy nawiedzane przez duchy.
Widział pan ducha?
Myślę, że tak. Cztery razy. Widma ektoplazmatyczne. Niematerialne, zbliżone kształtami
do ludzkich, unoszące się w powietrzu. Dwa razy byłem też świadkiem działalności polterge-
istów. A jeśli chodzi o ten dom& Głos mu się załamał i Alsgood nerwowo oblizał wargi.
Jeśli pan uważa to za nudne albo niedorzeczne, nie chciałbym zajmować czasu.
Mówiąc całkiem szczerze, nie sądzę, aby był tu potrzebny egzorcysta. Ciężko mi zaak-
ceptować, że w grę wchodzą duchy, lecz chciałbym pana posłuchać.
Dość rozsądnie ocenił Alsgood. Po raz pierwszy na jego bladej twarzy pojawiły się
rumieńce, a w wodnistych oczach iskierka entuzjazmu. W porządku. Trzeba zwrócić uwagę
na parę rzeczy. Z tego, co pan mi powiedział, wnioskuję, że możemy mieć do czynienia z polter-
geistem. Co prawda nie był pan świadkiem przemieszczania się czy niszczenia rzeczy, ale wstrzą-
sy i uderzanie o siebie naczyń to wystarczające dowody na obecność poltergeista. Zaczyna
wypróbowywać swoją moc. Jeśli to z nim mamy do czynienia, może pan oczekiwać najgorsze-
go: poruszających się mebli, spadających ze ścian obrazów, urywających się i rozbijających
lamp, fruwających półmisków. Jego blade oblicze płonęło z podniecenia, kiedy wyliczał
kolejne zniszczenia. A do tego lewitacja ciężkich przedmiotów, takich jak kanapy, łóżka
i lodówki. Myślę, że mamy tu do czynienia z działaniem łagodnych poltergeistów, które co
prawda niewiele niszczą, ale nękają częstą obecnością. Jeśli oczywiście one są powodem pań-
skich zmartwień. Coraz bardziej zapalał się do tematu. Nawet najłagodniejszy poltergeist
może całkiem zdezorganizować gospodarstwo domowe, zakłócać sen i trzymać w ciągłym na-
pięciu.
Przerażony tym, co usłyszał od Alsgooda, i osobliwym blaskiem w jego oczach, Paul powie-
dział:
73
Cóż& hm& w rzeczywistości nie jest tak zle. Wcale nie tak zle. Tylko odgłos stukania
i&
Jeszcze nie tak zle rzekł Alsgood posępnie. Jeśli jednak mamy do czynienia
z poltergeistem, sytuacja może się raptownie pogorszyć. Nie widział pan żadnego poltergeista
w akcji, panie Tracy, więc nie jest pan w stanie uświadomić sobie powagi sytuacji.
Paul był zaniepokojony zmianą, jaka dokonała się w tym człowieku. Miał uczucie, jakby
otworzył drzwi do prawdziwej osobowości pozornie zdrowo wyglądającego osobnika, która
okazała się wylęgarnią świrowatych pomysłów.
A jeśli okaże się, że to poltergeist ciągnął Alsgood i sprawy przyjmą poważny
obrót, proszę natychmiast mnie wezwać. Miałem już to szczęście być świadkiem obecności
dwóch poltergeistów, jak panu wspomniałem. Niczego bardziej nie pragnę, niż zobaczyć trze-
ciego. Nieczęsto zdarza się taka okazja.
I ja tak sądzę odparł Paul.
Więc wezwie mnie pan?
Wątpię, czy mamy tu do czynienia z poltergeistem, panie Alsgood. Jeśli wszystko spraw-
dzę wolno i starannie, znajdę logiczne wyjaśnienie tego, co się dzieje. Gdyby jednak okazało
się, że to rzeczywiście jakiś złośliwy duch, obiecuję zadzwonić po pana w chwili, gdy pierwszy
sprzęt zacznie lewitować.
Alsgood, udając, że nie słyszy kpiny w głosie Paula, powiedział:
Właściwie nie powinienem oczekiwać, że potraktuje pan poważnie moje słowa.
O, proszę nie myśleć, że nie jestem wdzięczny za&
Nie, nie. Alsgood uciszył go ruchem ręki. Rozumiem. Bez obrazy. Podniecenie
zniknęło z jego wodnistych oczu. Wychowywano pana w przekonaniu, że trzeba ściśle wie-
rzyć nauce; w rzeczy, które można zobaczyć i zmierzyć, których można dotknąć. Taki nowocze-
sny styl. Przygarbił się. Rumieniec znikł z twarzy, a skóra ponownie stała się blada, szarawa i
matowa. Prosić pana, by okazał pan otwartość umysłu na sprawy nadprzyrodzone, jest rów-
nie bezcelowe, jak opowiadać rybie mieszkającej w morskiej głębi o istnieniu ptaków. Smutne
to, ale prawdziwe, jednak nie mam panu tego za złe. Otworzył drzwi wejściowe, odgłos
padającego deszczu nasilił się. W każdym razie, przez wzgląd na pana, mam nadzieję, że to
nie poltergeist. %7łyczę panu, aby znalazł pan owo logiczne wyjaśnienie, którego pan szuka. Na-
prawdę szczerze tego panu życzę, panie Tracy.
Zanim Paul zdołał odpowiedzieć, Alsgood odwrócił się i wyszedł. Nie wyglądał już na zapa-
leńca ogarniętego pasją. Był po prostu szczupłym, szarym człowiekiem, powłóczącym noga-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]