[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janet również wydawała się samotna. Pieczołowicie wsunęła książeczkę
zapałek pod różową tasiemkę, którą związano listy adresowane do panny Karoliny
Chant - podobnie jak Gwendolina, miała metodyczny umysł - i powiedziała:
- Oboje wysocy i jasnowłosi, z niebieskimi oczami? Moja mama też ma na imię
Karolina. Zaczynam rozumieć. No, Gwendolino, nie utrudniaj!
Z tymi słowami Janet odrzuciła listy i w bardzo niemetodyczny sposób
wygrzebała z kufra pozostałe papiery, papeterie, notatniki, wycieraczki do piór oraz
torbę z napisem PAMITKA Z BLACKPOOL. Na samym dnie leżała duża różowa
kartka papieru, cała pokryta okrągłym i starannym pismem Gwendoliny.
- Tak my ślałam! - zawołała Janet. - Ona tak samo lubi sekrety jak ja!
Rozłożyła list na dywanie, żeby Kot też mógł przeczytać. Gwendolina napisała:
Droga Zastępczyni!
Muszę opuścić ten okropny zamek. Nikt mnie nie rozumie. Nikt nie docenia
moich zdolności. Wkrótce sama się przekonasz, ponieważ jesteś moim dokładnym
sobowtórem, więc również czarownicą. Postąpiłam bardzo sprytnie. Oni nie znają
wszystkich moich możliwości. Dowiedziałam się, jak przejść do innego świata, i
odchodzę tam na zawsze. Zostanę królową, bo tak mi wywróżono. Istnieją setki
światów, tylko że niektóre są przyjemniejsze od innych, powstają, kiedy zachodzi
wielkie historyczne wydarzenie, na przykład bitwa albo trzęsienie ziemi, które może
się zakończyć na dwa albo więcej rozmaitych sposobów. Oba rezultaty zachodzą,
ale nie mogą istnieć razem, więc świat rozszczepia się na dwa światy, które od
tamtej chwili toczą się inaczej. Wiem, że Gwendolina musi istnieć w wielu światach,
ale nie wiem w ilu. Jedna z was przejdzie tutaj, kiedy odejdę, ponieważ zostanie po
mnie puste miejsce, które Cię wciągnie. Ale nie smuć się, jeśli Twoi rodzice wciąż
żyją. Jakaś inna Gwendolina zajmie Twoje miejsce i będzie udawała Ciebie,
ponieważ wszystkie jesteśmy sprytne. Możesz dalej uprzykrzać życie
Chrestomanciemu, a ja się cieszę, że zostawiam go w dobrych rękach.
Twoja kochająca Gwendolina Chant
PS Spal to.
PS2 Powiedz Kotu, że bardzo żałuję, ale musi zrobić to, co każe pan Nostrum.
Przeczytawszy to, Kot dalej klęczał zasmucony obok Janet i myślał, że już nigdy
więcej nie zobaczy Gwendoliny. Zamiast niej dostał Janet. Jeśli zna się kogoś tak
dobrze, jak Kot znał Gwendolinę, dokładna kopia bynajmniej nie wystarczy. Janet nie
była czarownicą. Nawet nie robiła takich samych min. Patrząc na nią, Kot pomyślał,
że Gwendoliną wściekłaby się z powodu wciągnięcia do innego świata, natomiast
Janet wydawała się równie zasmucona, jak on.
- Ciekawe, jak mama i tato się dogadają z moją Drogą Zastępczynią - rzuciła
kwaśno. Potem wzięła się w garść. - Pozwolisz, że tego nie spalę? To jedyny dowód,
że nie jestem Gwendoliną, która nagle zwariowała i uważa się za jakąś Janet Chant.
Mogę to schować?
- To twój list - odparł Kot.
- I twoja siostra - burknęła Janet. - Boże błogosław jej kochaną słodziutką
duszyczkę! Nie zrozum mnie zle, Kot. Podziwiam twoją siostrę. Ona myśli o wielkich
rzeczach. Muszę ją podziwiać! A jednocześnie zastanawiam się, czy pomyślała o
bezpiecznej kryjówce, gdzie schowam jej list. Lepiej się poczuję, jeśli nie pomyślała.
Janet poderwała się ruchem niepodobnym do ruchów Gwendo-liny i zaniosła
list do pozłacanej toaletki. Kot pospieszył za nią. Janet chwyciła lustro oplecione złotą
girlandą i obróciła je do siebie na zawiasach. Z tyłu ramę wypełniał kawałek zwykłej
dykty. Janet wcisnęła paznokcie pod krawędz dykty i podważyła. Dykta ustąpiła
łatwo.
- Robię to z lustrem w domu - wyjaśniła Janet. - To dobra kryjówka... chyba
jedyne miejsce, jakiego moi rodzice nigdy nie odkryli. Mama i tato są kochani, ale
strasznie wścibscy. Pewnie | dlatego, że jestem jedynaczką. A ja potrzebuję
prywatności. Piszę
Och, | niech to wszystkie dalmatyńczyki!
Uniosła drewno i pokazała Kotu znaki wymalowane na czer-1 wonej tylnej
stronie samego lustra.
- Wygląda jak kabała - stwierdził Kot. - To zaklęcie.
- Wi ęc jednak o tym pomyślała! - wykrzyknęła Janet. - Naprawdę to okropne
mieć sobowtóra. Jednocześnie wpadamy na te same pomysły. A zgodnie z tą zasadą -
ciągnęła, wsuwając list Gwendoliny pomiędzy dyktę a szkło i wciskając dyktę na
miejsce -założę się, że odgadłam cel tego zaklęcia. Dzięki niemu Gwendolina może
od czasu do czasu zerknąć, jak sobie radzi jej Droga Zastępczyni. Mam nadzieję, że
właśnie teraz patrzy.
Janet obróciła lustro przodem i zrobiła paskudnego zeza. Potem naciągnęła
sobie palcami kąciki oczu, aż zrobiły się skośne jak u Chinki, wywaliła język w całej
okazałości, jednym palcem zadarła sobie nos do góry i wykrzywiła usta w prawo. Kot
nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Gwendolina tego nie potrafi? - zapytała Janet kątem ust.
- Nie - zachichotał Kot.
Akurat w tej chwili Eufemia otwarła drzwi. Janet podskoczyła jak ukłuta
szpilką. Kot nie zdawał sobie sprawy, że jest aż tak zdenerwowana.
- Przestań stroić miny, z łaski swojej - powiedziała Eufemia -i zdejmij tę
koszulę nocną, Gwendolino.
Weszła do pokoju przypilnować, żeby Gwendolina wypełniła polecenie.
Wydała skrzeczący pisk. Potem rozpłynęła się w brązową masę.
Janet zakryła usta rękami. Razem z Kotem patrzyli zdjęci grozą, jak brązowa
bryła będąca Eufemia robi się coraz mniejsza. Kiedy już prawie nie wystawała nad
podłogę, przestała się kurczyć i wysunęła duże błoniaste stopy. Na tych stopach
poczłapała do dzieci i spojrzała na nie z wyrzutem żółtymi wyłupiastymi oczami
tkwiącymi niemal na czubku głowy.
- O rany! - jęknął Kot. Widocznie ostatnim postępkiem Gwendoliny była
zamiana Eufemii w żabę.
Janet wybuchnęła płaczem. Kot zdziwił się, bo wyglądała na taką pewną siebie.
Szlochając głośno, uklękła i delikatnie podniosła brązową Eufemię.
- Biedna dziewczyno! - za łkała. - Wiem, jak się czujesz. Kot, co zrobimy? Jak
się zmienia ludzi z powrotem?
- Nie mam pojęcia - wyznał ponuro Kot.
Nagle przytłoczył go ogromny ciężar odpowiedzialności. Ja-net, pomimo całego
wygadania, wyraznie potrzebowała opieki. Eufemia potrzebowała jej jeszcze bardziej.
Gdyby nie Chrestomanci, Kot czym prędzej wezwałby na pomoc pana Saundersa. Ale
nagle sobie uświadomił, że gdyby Chrestomanci się dowiedział, co tym razem
zmalowała Gwendołina, stałoby się coś strasznego. Kot nie miał w tym względzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]