[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niezwykłe tajemnice, mogące zaskoczyć go bardziej niż wszystko, co do tej pory
widział.
Przypomniał sobie jeszcze jeden fragment ich rozmowy, który teraz zdawał się mieć
zupełnie nowe znaczenie: Rzeczywistość to sprawa percepcji. Rzeczywistość jest
płynna, więc jeśli przez to określenie rozumiesz namacalne
przedmioty i niezmienne wydarzenia, to rzeczywistość nie istnieje. Wyjaśnią ci to
któregoś dnia, gdy będziemy mieć więcej czasu .
Wyczuwał, że każde dziwaczne stwierdzenie, które padło z jej ust, wcale nie było
takie osobliwe, jak się zdawało. Nawet w najbardziej enigmatycznych zdaniach czaiła
się jakaś ulotna prawda. Gdyby tylko mógł stanąć z boku, odrzucić na chwilę
uformowany już obraz tej kobiety, to ujrzałby ją w całkowicie nowym świetle.
Przyszły mu na myśl rysunki M.C. Eschera, w których artysta igrał z perspektywą i
oczekiwaniami oglądającego, tak że w scenie przedstawiającej leniwie opadające
liście dostrzegało się nagle ławicę mknących ryb. W pierwszym obrazie krył się
drugi. W Del Payne tkwiła druga osoba niewidoczna spoza zewnętrznych pozorów
ekscentryczności.
Satori, ta wielka fala objawienia, wznosiła się coraz wyżej, a potem zaczęła opadać,
nie obdarzając go zrozumieniem. Za bardzo się starał. Czasem olśnienie dotykało
człowieka nagle, kiedy tego nie oczekiwał.
Del stała w drzwiach między gabinetem a salonem, z bronią w obu dłoniach, patrząc
Tommy emu prosto w oczy, jakby odgadując myśli.
Kim jesteś, Del Payne? spytał marszcząc brwi.
Kim jest każde z nas? odparła.
Nie zaczynaj od nowa.
Czego mam nie zaczynać?
Tej niezrozumiałej gadaniny.
Nie wiem, o czym mówisz. Co robisz z hot-dogiem Scootiego?
Tommy obdarzył gniewnym spojrzeniem labradora siedzącego na biurku.
Zabrał mi but.
Scootie? zwróciła się do psa głosem pełnym przygany.
Zwierzak spojrzał jej odważnie w oczy, ale po chwili spuścił łeb i za
piszczał.
Niedobry Scootie skarciła go. Oddaj Tommy emu but.
Scootie przyglądał się Tommy emu badawczo, a potem fuknął zrezygnowany.
Oddaj Tommy emu but powtórzyła twardo Del.
W końcu pies zeskoczył z biurka, poczłapał do palmy, która stała w kącie, wetknął
łeb za donicę i wrócił po chwili z adidasem w zębach. Zaniósł go Tommy emu do
stóp.
Kiedy ten schylił się po but, pies położył na nim łapę i wlepił wzrok w gumowego
hot-doga.
Tommy położył hot-doga na podłodze.
Pies spojrzał na zabawkę, a potem na dłoń Tommy ego, którą dzieliło od hot-doga
tylko kilka cali.
Tommy cofnął rękę.
Labrador wziął gumową bułę do pyska i dopiero wtedy zdjął łapę z buta. Poczłapał
do salonu gryząc zabawkę, żeby wydała wiadomy dzwięk.
Patrząc w zamyśleniu za Scootiem, Tommy spytał:
Skąd wytrzasnęłaś tego zwierzaka?
Ze schroniska.
Nie wierzą.
A w co tu nie wierzyć?
Z salonu dobiegła prawdziwa symfonia bajtów.
Myślą, że wzięłaś go z cyrku.
Jest mądry przyznała.
Gdzie go tak naprawdę znalazłaś?
W sklepie zoologicznym.
W to też nie wierzę.
Włóż but i zmywajmy się stąd powiedziała.
Pokuśtykał do fotela.
Jest coś dziwnego w tym psie.
No cóż, jeśli już koniecznie chcesz wiedzieć stwierdziła beztrosko
Del to jestem czarownicą, a Scootie to mój pomocnik, nadprzyrodzona istota,
która pomaga mi w czarach.
Odwiązując sznurowadła, Tommy powiedział:
Prędzej w to uwierzą niż w opowiastkę o schronisku. Ma w sobie coś
demonicznego.
Jest tylko trochę zazdrosny wyjaśniła Del. Kiedy poznacie się lepiej,
zdobędziesz jego sympatię. Będziecie się świetnie rozumieć.
A ten dom? Jakim cudem stać cię na jego utrzymanie? spytał Tom
my, wsuwając nogę do buta.
Jestem spadkobierczynią odparła.
Zawiązał sznurowadło i wstał.
Spadkobierczynią? Myślałem, że twój ojciec był zawodowym pokerzystą.
Był. I to cholernie dobrym. I mądrze inwestował wygrane pieniądze. Kiedy umarł,
pozostawił majątek wartości trzydziestu czterech milionów dolarów.
Tommy gapił się na nią.
Mówisz poważnie?
A kiedy nie mówię poważnie?
Znów odpowiadasz pytaniem.
Umiesz się posługiwać półautomatyczną strzelbą?
Pewnie. Ale broń nie powstrzyma tego stwora.
Podała mu mossberga.
Ale może opóznić jego działania tak jak twój pistolet. A moja broń
ma większą siłę rażenia. Pospiesz się, ruszajmy. Chyba masz racją, jesteśmy
bezpieczni tylko w drodze. Zgasić światło.
Ale& na litość boską, skoro jesteś niemal multimilionerką, to po co
pracujesz jako kelnerka? spytał Tommy, wychodząc za nią z gabinetu.
By rozumieć.
Co rozumieć?
Ruszając w stronę przedpokoju jeszcze raz rzuciła: Zgasić światło i salon
ogarnęła ciemność.
%7łeby pojąć, jak wygląda życie przeciętnej osoby, by trzymać się ziemi.
To śmieszne.
Moje obrazy nie miałyby duszy, gdybym choć w pewnym stopniu nie
prowadziła życia takiego jak większość ludzi. Otworzyła drzwi garderoby
i zdjęła z wieszaka nylonową niebieską kurtkę narciarską. Praca, ciężka
harówka, stanowi podstawę egzystencji zwykłych zjadaczy chleba.
Ale oni muszą pracować. Ty nie musisz. W twoim przypadku to tylko
kwestia wyboru, więc jak możesz zrozumieć tę konieczność, która nimi kieruje?
Nie bądz wredny.
Nie jestem wredny.
Jesteś. Nie muszę być królikiem i dać się rozerwać na strzępy, by zrozumieć, jak
to biedne zwierzątko się czuje, kiedy goni je po polu głodny lis.
Podejrzewam jednak, że trzeba być królikiem, by naprawdę poczuć
taki strach.
No cóż, nie jestem królikiem, nigdy nim nie byłam i nie zamierzam
być. Co za absurdalny pomysł powiedziała, wkładając kurtkę.
Co?
Jeśli chcesz wiedzieć, jak to jest, kiedy odczuwa się taki strach, to
stajesz się płochliwym zwierzęciem.
Oszołomiony, Tommy przyznał:
Straciłem już wątek naszej rozmowy, wszystko potrafisz poplątać. Nie
rozmawiamy o królikach, na litość boską.
I na pewno nie o wiewiórkach.
Naprawdę jesteś artystką? spytał, starając się pchnąć rozmowę na
właściwe tory.
Czy ktoś z nas jest w ogóle czymkolwiek? odparła, przeglądając
ubrania w garderobie.
Zmęczony wieloznacznością jej wypowiedzi, Tommy pozwolił sobie na uwagę w
podobnym stylu:
Jesteśmy czymkolwiek w tym znaczeniu, że jesteśmy wszystkim.
Wreszcie powiedziałeś coś sensownego.
Naprawdę?
Scootie ugryzł za plecami Tommy ego gumowego hot-doga, jakby chciał
skomentować jego wypowiedz: Prrrttt .
Obawiam się, że żadna z moich kurtek nie będzie na ciebie pasować
stwierdziła Del.
Nic mi się nie stanie. Zdarzało mi się już marznąć i moknąć.
Na marmurowym stoliku, obok torebki Del, znajdowały się dwa pudełka z amunicją:
do pistoletu i do strzelby, którą trzymał Tommy. Odłożyła pistolet i zaczęła napełniać
pół tuzina zapinanych na zamek błyskawiczny kieszeni kurtki narciarskiej zapasową
amunicją do obu rodzajów broni.
Tommy przyglądał się obrazowi, który wisiał nad stolikiem: śmiałe dzieło sztuki
abstrakcyjnej w ostrych barwach.
Czy to twoje obrazy?
Moje byłyby gorsze, nie sądzisz? Wszystkie swoje obrazy trzymam
w pracowni, na górze.
Chciałbym je zobaczyć.
Wydawało mi się, że się spieszysz.
Tommy wyczuwał, że obrazy są kluczem do tajemnicy otaczającej tę dziwną
kobietę&
& prrrttt&
& i jej dziwnego psa. Jakiś element stylu albo tematu dzieł pomógłby ją
zdemaskować, a gdyby Tommy zobaczył, co dotychczas namalowała, osiągnąłby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]