[ Pobierz całość w formacie PDF ]

alfabetu i pocięcie płaszcza na kwadraty siatki.
 Zlecenie wykonane?  warknął osobnik w czarnym płaszczu z nieskazitel-
nie białym kołnierzem, otworzywszy z hukiem drzwi do warsztatu drukarskiego
i przerwawszy zadumę Ryngrafa. Jego głos był jakimś cudem jednocześnie popę-
dliwy i pobożny, zdecydowanie nawykły bardziej do rozprawiania o końcu świata
niż o czymś tak przyziemnym jak zlecenie dla drukarza.
Ryngraf podniósł wzrok znad hipnotyzujących spiral kolorów, zachwiał się
i zerknął zza grubych na cal kryształów tkwiących na czubku nosa.
 Eee? Och, och, Wielebny Elokwent. Aż podskoczyłem, tak mnie ojciec
przestraszył.
 Zlecenie wykonane?  powtórzył Wielebny głosem o uncję uboższym
w pobożność i skrzywił się na widok sporej plamy atramentu na podłodze.
26
 Nie, niestety nie. Nieco się, tego, natchnąłem. . .
 Tak to się teraz nazywa?  odburknął Zazwyczaj Wielebny Elokwent Me-
lepeta z Misji Ojców Męczybułów z jeszcze niniejszą dozą pobożności, dodając
za to szczyptę znudzenia.
 Eee. . . miałem mały wypadek i upuściłem. . . to znaczy, to nie ja. . . Ja. . .
 zaczął Ryngraf.
 Rozumiem, że to początek wymówek. Czy mam usiąść, czy będzie się pan
streszczał?  zazgrzytał z irytacją Wielebny Elokwent.
Wiatr opuścił żagle Ryngrafa.
 No, no, to rzeczywiście było szybkie  zadrwił Elokwent.  A teraz
trzecie podejście: czy wykonał pan moje zlecenie?
 Nie  przyznał zmieszany drukarz.
 Panie Ryngraf, niech wolno mi będzie przypomnieć, że tym razem robi pan
interesy z żywymi. Spóznienia nie są mile widziane. . .
 Twierdzi ojciec, że jestem powolny? Proszę przyjąć do wiadomości, że
nigdy nie spózniłem się z dostawą płyty nagrobnej! Racja, tamto mauzoleum do-
tarło na miejsce trzy tygodnie po czasie, ale to nie moja wina, że oś wozu nie
wytrzymała. Uprzedzałem ich, że będzie ciężkie, ale nie chcieli słuchać. . .
 Panie Ryngraf, na kiedy wykona pan moje zlecenie?
 Hm.  Drukarz spojrzał na szyk liter wystających z resztek kolczugi. 
Za dwa tygodnie albo czternaście dni, jak ojciec woli  burknął.
 Och, to za pózno  odparł męczybulski misjonarz, licząc na swoich dłu-
gich palcach.
 Za pózno na co?
 Ha! Za pózno dla kogo.
 Dla kogo w takim razie?
 Dziesiątków, być może setek potępionych dusz. Pogańskich wędrownych
plemion D vanouinów  oświadczył Elokwent. Jego zapatrzone w dal oczy za-
szły mgłą.
 Ojej, znów tu przywędrowali, tak?  Ryngraf pociągnął nosem i z powro-
tem zabrał się do ścierania atramentu z podłogi.  Nie róbcie im krzywdy.
 Krzywdzić?  Wielebny Elokwent jęknął i zakręcił się na pięcie.  To
oni mnie krzywdzą. To pohańcy sprośni, psy niewierne!. . . Ehem, ehem.  Przy-
gładził włosy i nieco się uspokoił.  Kiedy poznają dobre słowo w pełnym
d vanouińskim tłumaczeniu, które powinno być wydrukowane kilka tygodni te-
mu, nawrócą się. W innym wypadku. . .  W umyśle Elokwenta pojawiły się
piekielne obrazki.  Za siedem dni wrócę odebrać zamówione trzysta egzempla-
rzy Czerwonego Prozelityckiego Manuskryptu św. Forsy z Bródna. Dobranoc! 
Obrócił się i ruszył ku drzwiom.
 Za tydzień? Zostały jeszcze setki stron. . . tysiące słów na stronę. . . Rany!
Prawo przypadku. . . Nie mogę zagwarantować, że nie będzie żadnych błędów
27
drukarskich. Sam ojciec rozumie, w d vanouińskim jest tyle samogłosek. . .
Ale jego słowa nie dosięgły uszu Wielebnego, który znalazł się już po drugiej
stronie drzwi i oddalał coraz bardziej.
 A niech tam  burknął pod nosem Ryngraf.  Po prostu będzie musiał
wziąć to, co mu dam. I zaakceptować to.  Zanurzył szmatę w kałuży i patrzył,
jak przybiera barwę mętnego brązu.
Powoli pokręcił głową. Tyle doświadczenia w pracy z kolorami i wciąż nie
pojmował, dlaczego takie ładne barwy, łącząc się, tworzą takie paskudztwo.
* * *
Pośmierciałkowy poranek zaczął się w Mortropolis tradycyjnie nijako.
Wschody i zachody słońca w Hadesji nie są zbyt widowiskowe. Przestanie to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl