[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swojej miłości i prosili, by wróciła do domu.
Pora, żeby byli z niej dumni.
Uśmiechając się, pośpiesznie umyła twarz i związała włosy w koński
ogon, tak jak Ali. Wygrzebała z szuflady wygodny strój do jogi, który
67
S
R
schowała tam minionego dnia. Włożyła na to szeroki sweter z golfem, by
zakryć ślady na szyi i ochronić się przed chłodem poranka. Wybierała się na
spacer - nie na bieżni czy wokół sali. Chciała oddychać świeżym powietrzem,
wdychać zapach wilgotnej ziemi połączony z wonią leśnych kwiatów.
Ze swojego okna Seth widział, jak Audra zbiegła po trzech stopniach z
uśmiechem na twarzy.
Ktoś tu się wyspał, pomyślał, sam w podłym nastroju, bo on nie miał tyle
szczęścia. Prawie do drugiej w nocy leżał, próbując zgadnąć, w co ona gra i
dlaczego on daje się na to. nabrać. Potem, po paru godzinach niespokojnej
drzemki, wstał i zaparzył kawę. Właśnie nalał sobie trzecią filiżankę, kiedy ją
zobaczył. Chwycił aparat z półki w sypialni, włożył kartę pamięci i wybiegł na
zewnątrz z rozwiązanymi sznurówkami.
Dokąd ona się wybiera? Wyglądała na osobę, która zna swój cel. Szła
stanowczym krokiem wysypanym żwirem podjazdem, a Seth trzymał się z
tyłu, by go nie zauważyła, gdyby się odwróciła. Potem weszła do lasu, nie
zostawiając mu wyboru. Musiał za nią iść, jeśli chciał się przekonać, co tak
wcześnie rano wyciągnęło ją z łóżka.
Może się z kimś spotyka? Z mężczyzną? Natychmiast się zirytował.
Szli jakimś szlakiem. Zcieżka była tak zarośnięta, że w lecie, gdy
paprocie i inne rośliny wystrzelą w górę, pewnie stanie się nieprzebyta. Ale
Audra zdawała się znać drogę, maszerując w swoich sportowych butach tak
pewnym krokiem, jak wówczas, gdy stukała obcasami nieludzko drogich
szpilek po chodniku Rodeo Drive.
Nagle jakieś trzydzieści metrów przed nim zatrzymała się gwałtownie.
Seth przysiadł na piętach. W pracy mnóstwo czasu spędzał w tej pozycji, więc
nie tracił łatwo równowagi, unosząc aparat i przystawiając go do oka. Gdy na
twarzy Audry pojawił się uśmiech, Sethowi zaschło w ustach.
68
S
R
Klik!
Nacisnął palec i uwiecznił ten moment, nie zdając sobie sprawy, co
spowodowało jej radosną minę, dopóki nie spojrzał na wyświetlacz.
Polne kwiaty? Całe ich pole ścieliło się pod jej stopami. Dostrzegając trzy
zwężające się płatki, zgadł, że to trójlist wielokwiatowy. Prawie wszystkie
sklepy na wyspie miały ten kwiat na swoim szyldzie. Seth ściągnął brwi.
Wstała tak wcześnie, by oglądać polne kwiaty? Potem usłyszał, że ruszyła
dalej, więc podniósł się, by jej nie zgubić.
Zcieżka prowadziła na pusty skrawek plaży szerokości około dwudziestu
metrów. Zaraz za nią rozciągało się jezioro, gładkie i piękne jak błękitna
szklana tafla skąpana w pastelowym świetle poranka. Woda delikatnie uderzała
o brzeg. Audra stała bez ruchu, z twarzą skierowaną do słońca. Seth uniósł
aparat, oczarowany. Ze swojej kryjówki na skraju lasu widział tylko jej profil.
Oczy Audry wydawały się zamknięte, coś połyskiwało na jej policzkach.
Czyżby łzy?
Opuścił aparat. O dziwo zawahał się, czy zrobić zdjęcie. Zastanawiał się,
czy ma prawo zakłócać coś, co z jakiegoś niepojętego powodu zdawało się
bardzo intymną chwilą. A przecież nie powstrzymała go nawet scena sprawia-
jąca wrażenie gry wstępnej między Audrą i jej pasierbem. W końcu zdusił
fałszywe wyrzuty sumienia i uniósł aparat. Kliknęła migawka, obraz został
uwieczniony.
Kiedy zrobił sześć zdjęć, Audra się odwróciła. Seth wiedział, w którym
momencie go dostrzegła. Mimo dzielących ich dziesięciu metrów zauważył, że
zesztywniała, choć na pozór wciąż stała swobodnie.
- Dzień dobry! - zawołał i uśmiechnął się.
Audra dyskretnie otarła łzy. Zwieże powietrze zaróżowiło jej twarz.
Teraz już wiedział, że nie przyszła tutaj na spotkanie z mężczyzną. Swoją
69
S
R
drogą wschód słońca z tej strony wyspy nie przedstawiał się zbyt widowisko-
wo. Audra przyszła w to odludne miejsce powitać poranek.
Nie miała makijażu, ledwie cień kredki na powiece. Poza małymi złotymi
kółkami w uszach nie miała też na sobie żadnej biżuterii. Prosta fryzura i
sportowe ubranie odejmowały jej dziesięć lat, a skończyła trzydziestkę. Może
dlatego nagle pomyślał, że trzeba ją raczej chronić niż upokorzyć.
- Co tutaj robisz? - zapytała.
Uznał, że najlepiej nie oddalać się zbytnio od prawdy.
- Fotografuję naturę. Zdawało mi się, że widziałem cię w lesie, więc
poszedłem za tobą. Chyba cię nie przestraszyłem?
- Nie. - Nie spuszczała wzroku z aparatu. - Zrobiłeś mi zdjęcie?
- Tak.
- Dlaczego?
- Piękna kobieta patrzy na piękne jezioro o pięknym poranku. To chyba
zrozumiałe.
- Masz profesjonalny aparat.
- I drogi - przyznał, znowu wybierając odpowiedz bliską prawdy. - W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl