[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestanie, dopóki nie zazna łaski ulgi.
- To była sobota. Pomagałem ojcu w każdą sobotę na budowie.
Dawał mi w ten sposób do zrozumienia, że ufa mi i wierzy w moją
108
RS
odpowiedzialność. Mogliśmy spędzić razem trochę czasu, tylko we
dwóch, no i zarabiałem dzięki temu pieniądze, a wtedy nie miałem
ich zbyt wiele.
Przytulił twarz do miękkiego ciała Emmy i poczuł pod policzkiem
mocne, równe bicie jej serca.
- Od jakiegoś już czasu błagałem ojca, żeby pozwolił
poprowadzić mi spychacz. Tego dnia przydarzyła się wyjątkowa
okazja. Roboty przy budowie promenady strasznie się opózniały.
Trzeba było przygotować wykop pod fundamenty, więc błagałem
ojca dotąd, aż ustąpił. Naprawdę myślałem, że jestem kimś.
Prowadzić taką wielką maszynę! I szło mi znakomicie. Posunąłem się
do przodu jakieś pięć metrów, kiedy go zobaczyłem. Biegł w moim
kierunku, krzyczał i wymachiwał rękami. Ryk silnika zagłuszał jego
słowa. I nie zrozumiałem - w każdym razie nie od razu - że chce,
żebym natychmiast wyskoczył z kabiny. Ojciec wskoczył na spychacz
i zepchnął mnie na ziemię. Turlałem się, połykając i wypluwając
kurz, i zastanawiałem się, co mojemu staremu odbiło, kiedy
usłyszałem eksplozję.
Tysiące razy słyszał ten grzmot w swoich snach. Czuł, jak drży pod
nim ziemia, czuł żar ognia, który oślepił go, gdy wpatrywał się
przerażony w to płonące piekło.
- Maszyna uderzyła w rury z gazem. Nikt nie potrafił pojąć,
dlaczego Jonathan James, człowiek znany ze swojej pedanterii i
ostrożności, nie zauważył znaku ostrzegawczego.
Emma czuła, jak ramiona Garretta zaciskają się wokół niej
kurczowo, i wtedy jej serce przyspieszyło i zaczęło walić jak opętane.
- Ale to nie on był nieostrożny. To ja nie rozumiałem znaczenia
pomarańczowej strzałki wymalowanej sprayem na ziemi. To ja
bawiłem się supermana. Igrałem z ogniem, a on stracił przez to
życie. I przez tyle lat nie przyznałem się nikomu, że to ja
prowadziłem wtedy spychacz. Poświęcił za mnie życie. Wypchnął
mnie i nie zdążył zatrzymać maszyny, żeby uratować siebie.
Teraz Emma zrozumiała. Pojęła, skąd się wzięło jego niezwykłe
poczucie odpowiedzialności. Dlaczego to właśnie Garrett opiekował
109
RS
się matką, pilnował przedsiębiorstwa, nie spuszczał oka z braci. I
dlaczego musiało to wpłynąć na ich małżeństwo.
- Byłeś wtedy chłopcem - szepnęła. - Byłeś dumą swojego ojca, a
to, co zdarzyło się tamtego dnia, było tragicznym, przerażającym
wypadkiem. Nie mam zamiaru spierać się z twoim poczuciem
odpowiedzialności za to, co się stało. Ale powinieneś uzmysłowić
sobie, że twój ojciec nie chciałby, żebyś obwiniał się o jego śmierć.
- Próbowałem. Każdego dnia swojego życia starałem się to
naprawić - dla mego, dla matki i dla braci robiłem wszystko, żeby im
to wynagrodzić.
- Jesteś zmęczony - szepnęła kojącym głosem Emma. - Już nigdy
więcej nie będziesz musiał zmagać się z tym w samotności.
- Potrzebuję cię, Em. Tak bardzo cię potrzebuję.
- Jestem tutaj - wyszeptała. - Zawsze będę.
Kołysała go jak dziecko. Głaskała po włosach. Tuliła go do piersi. I
wreszcie pozwoliła płynąć łzom, które dusiła w sobie tyle lat. Garrett
płakał razem z nią. Jak chłopiec, który stracił ojca, i jak mężczyzna,
który czuje się odpowiedzialny za jego śmierć.
Jego ciche łzy skapywały na piersi żony jeszcze długo po tym, jak
zmorzył go sen, twardy, głęboki, życiodajny. Emma też zasnęła, nie
wypuszczając z objęć ukochanego mężczyzny.
Kiedy obudziła się kilka godzin pózniej, była w pokoju sama.
Promienie słońca wpadały przez okno, przemykając się po ścianach.
Dochodziło południe. Wstała, wybiegła z domu i znalazła Garretta
nad rzeką.
Podeszła i przytuliła się do niego.
Przez długą chwilę Garrett patrzył w milczeniu na rzekę. W
milczeniu błogim i uzdrawiającym. Tajemnice były w jego życiu
zródłem bólu. Prawda otworzyła mu oczy na wiele spraw.
Dotarł do niego fakt, że większość energii poświęcał firmie
budowlanej, którą zostawił mu ojciec. Potrzeba odkupienia winy
doprowadziła przedsiębiorstwo do takiego rozkwitu, że nie
starczało mu już czasu dla Sary i Emmy. A to, że zamknął się przed
nią, podkopało jej ufność i wiarę w siebie.
110
RS
- Miałem tyle szczęścia, że zjawiłaś się w moim życiu. Dlaczego
nie starczyło mi rozumu, żeby uświadomić sobie, jaka jesteś silna?
- Jestem silna dzięki tobie. A razem możemy przenosić góry.
- Nie sądziłem, że mogę kochać cię jeszcze bardziej. - Odwrócił
ją twarzą do siebie. - A jednak, Em. Bez przerwy na nowo się w tobie
zakochuję.
- Nigdy nie przestałam cię kochać. I nigdy nie przestanę. Nie
chciałam cię opuścić. Przenigdy.
Te słowa śniły się Garrettowi po nocach. Tak do nich tęsknił. Tak
długo na nie czekał.
- Powinniśmy mieć drugie dziecko. - Emma przytuliła policzek
do jego torsu.
Garrett nie był przygotowany na taką deklarację ani na lawinę
uczuć, które spadły na niego jak grom z jasnego nieba. Starał się, ale
nie udało mu się nie zesztywnieć.
- Nie - ostrzegła go Emma, wyczuwając jego reakcję. - Błagam,
nie zamykaj się teraz przede mną. Zaszliśmy już tak daleko... Minęły
dwa lata od mojego poronienia. Czas na następną próbę. W każdym
razie musimy o tym porozmawiać.
Garrett westchnął głęboko, rozluzniając mięśnie.
- To jeszcze jedna rozmowa - powiedziała z naciskiem Emma -
której unikaliśmy zbyt długo.
Z brutalną siłą spadła na niego świadomość, że po raz pierwszy do
końca zrozumiał to, co tak naprawdę Emma starała się mu
powiedzieć. Chciała znać jego myśli. A on nie chciał przed nią
niczego ukrywać. Już nie. Tylko na szczerości i zaufaniu mogło się
opierać ich nowe życie
- życie z kobietą, z którą miał dziecko i z którą dzielił przeszłość
zbyt piękną, żeby zniweczyć ją w imię swojej dumy.
Pogrążyli się w bolesnych wspomnieniach. Tak bardzo cieszyło
Emmę to dziecko. Chłopiec. Tak długo się o nie starali. Poronienie ją
zdruzgotało. A fakt, że Garrett wyjechał wtedy w służbową podróż i
Emma musiała sobie radzić z tym w samotności, okazał się ciężkim
ciosem dla nich obojga.
111
RS
- Byłaś taka załamana - przerwał milczenie Garrett. - Zupełnie
nie wiedziałem, co robić. Nie miałem pojęcia, jak ci pomóc.
- Wiem. Ale starałeś się. Tuliłeś mnie, kiedy płakałam. A ja
byłam tak nieszczęśliwa, że nie potrafiłam ci powiedzieć, jak bardzo
boli mnie utrata dziecka, chociaż wiedziałam, że nam obojgu
potrzebna jest rozmowa. Musimy w końcu nauczyć się pytać, Garrett.
Musimy nauczyć się mówić i raz na zawsze porzucić fałszywe
założenie, że ukrywając własne uczucia, chronimy siebie nawzajem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]