[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie mogłem dostrzec żadnego śladu na ziemi. Nikt nie miał prawa się domyślić,
że ktoś wykopał tu głęboki dół i potem go zasypał. Poszycie lasu wyglądało tak
samo jak przed naszym przyjściem.
Kopacze znów spojrzeli po sobie i najstarszy pokiwał głową z aprobatą. Inny
klepnął najmłodszego w plecy i mrugnął, wręczając mu swoją łopatę. Czy to była
ta sama, którą przywiozłem? Wszystkie wyglądały identycznie. Chłopak wziął
narzędzie cały dumny. Widać było, że tę piątkę łączy głębokie i szczere uczucie
i uważają te chwile za najwspanialsze w swoim życiu.
197
Potem podeszli do mnie jak jeden. Gdy byli już blisko, ten, który oddał łopatę
najmłodszemu, wyciągnął ręce i ostrożnie przejął ode mnie małego. Nie protesto-
wałem.
W porządku. Teraz ja się nim zajmę powiedział.
Trzymał ciało z większą troską niż ja i ciepło, cudownie ciepło na nie spoglą-
dał. Wiedział oczywiście, co z nim zrobić.
Chodz odezwał się inny, ale nie wiedziałem, który.
Ruszyli ku skrajowi lasu, a ja z nimi. Czułem, że to najwłaściwsze, co mo-
gę zrobić. Szli obok mnie z obu stron. Patrzyłem to na jednego, to na drugiego.
Znałem ich wszystkich. Byli moimi młodszymi wersjami z minionych lat.
Ciało przestało mi dokuczać. Uspokoiło się po drodze, ale równocześnie za-
czął mnie ogarniać głęboki, bardzo głęboki smutek. Czemu? Ponieważ zobaczy-
łem ich razem, jak pracują i cieszą się tym, przekonałem się, jak bardzo się lubią,
a potem zobaczyłem martwe dziecko w ramionach jednego z nich i w końcu zro-
zumiałem.
Jak przepłynąć drewniane morze? Wciąż nie znałem odpowiedzi, ale zoba-
czywszy ich, pojąłem, gdzie jej szukać. Czy o to chodziło Astopelowi i jego po-
bratymcom? Czy to chcieli nam przekazać? %7łe nie ma niczego ważniejszego niż
świadomość minionych wersji siebie samego. Nie zapominaj, kim byłeś. Słuchaj
dawniejszego siebie. Niech cię prowadzi.
Nie tyle poznaj siebie, ile poznaj wszystkich siebie. Wszystkich z całego twe-
go czasu. Z dni z Magdą i Pauline, z okresu pomarańczowych kowbojskich butów,
ze smarkatego wieku, gdy wierzyłeś, że mężczyznom po czterdziestce penisy cho-
wają się do środka.
Spoglądamy wprawdzie czasem wstecz, ale zwykle uznajemy, że głupi kiedyś
byliśmy lub zabawni, i nigdy nie docieramy do sedna. Tak jakbyśmy przerzucali
karty starego albumu, zwracając uwagę tylko na śmieszne kapelusze i szerokie
klapy garniturów. Jaki ja byłem wtedy naiwny, jaki ograniczony. . .
I to błąd! Bo teraz, choć inny już jesteś i jako ty wiele umiejętności utraciłeś,
w dawnych postaciach nadal przecież potrafisz latać, wiesz, jak znalezć drogę
do lasu czy wyjście z biblioteki. Tylko tamte postaci dostrzegą jaszczurkę czy
zakopią dół, gdy zbraknie ci na to siły.
Gi Gi, pilot, kopacze. . . Teraz pojmowałem, jak bardzo byli mi potrzebni, bym
mógł pojąć moje życie. Jak przebyć drewniane morze? Spytaj ich i wysłuchaj
uważnie ich odpowiedzi, chociaż każdy powie co innego.
Chyba nie dam już rady dalej. W głowie mi łupało, koniuszki palców
zaczęły dziwnie drętwieć.
Pomożemy ci powiedział jeden z nich i wziął mnie pod prawe ramię.
Drugi przysunął się z lewej. Podtrzymywany przez nich poczułem się znowu
niemal dobrze.
To niedaleko. Już prawie jesteśmy.
198
* * *
To pani burmistrz Susan Ginnety znalazła ciało Franniego McCabe a. Wra-
cała z wypadu do Nowego Jorku. Jechała i marzyła sobie, jak to by było miło,
móc zajechać przed dom, a tam mąż i normalne życie, a nie tylko praca i praca.
Nigdy jeszcze nie czuła się równie zagubiona i przerażona jak teraz, gdy wciąż
nie mogła uwolnić się od lęku, że resztę swoich dni spędzi w samotności. Minęła
staw i przygnębiający biały krzyż przy skraju szosy. Wjechała do niewielkiego la-
su, który wyznaczał granicę Crane s View, i zwolniła trochę, bo droga robiła się tu
bardziej kręta. Susan zawsze prowadziła ostrożnie. Gdy zobaczyła leżące na pobo-
czu ciało, na prędkościomierzu miała ledwie trzydzieści mil. Najpierw pomyślała,
że ktoś podpity postanowił zdrzemnąć się trochę na słoneczku. Leżał na plecach
i bez wątpienia był mężczyzną. Susan nie chciała się zatrzymywać, trochę bała
się takich sytuacji, z drugiej strony była jednak burmistrzem i to nakładało na nią
pewne obowiązki. Zresztą, cokolwiek zamierzała, gdy zatrzymała się o kilka stóp
od ciała, dojrzała twarz tego mężczyzny. Zaraz go poznała i całkiem bezgłośnie
otworzyła szeroko usta.
Ledwie zdołała przesunąć dzwignię biegów na pozycję postojową. Zaraz po-
tem zalała się łzami. Nikt nigdy nie dowiedział się, że burmistrz Susan Ginnety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]