[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trawy z menu, ale zauważyła na tablicy za plecami Kita makaron linguini, więc go za-
mówiła, po czym natychmiast zaczęła kląć w duchu, że wybrała do jedzenia coś tak nie-
eleganckiego.
Po odejściu kelnerki zjawił się kierownik sali z półmiskiem oliwek oraz winem,
które teatralnym gestem nalał do kieliszków wielkości akwarium. Puls Sophie przyspie-
szył, gdyż nie mogła nie pomyśleć o tym, co się wydarzyło w piwnicy z winami.
Kiedy zostali sami, Kit uniósł kieliszek.
- Mów dalej - powiedział.
Machnęła tylko ręką, udając, że nie pamięta, na czym stanęła.
- Tak czy owak, po powrocie do Londynu chyba będę musiała poszukać mieszka-
nia. Ale liczę na to, że dostanę rolę w filmie o wampirach, bo to oznaczałoby cztery ty-
godnie na planie w Rumunii. - Wzięła kieliszek i wypiła ogromny łyk wina, tylko po to,
żeby się przymknąć.
- To duża rola?
W przeciwieństwie do niej był całkowicie zrelaksowany.
R
L
T
- Nie. Dużo scen, ale mało kwestii, i bardzo dobrze. - Spojrzała na niego spod rzęs
i skrzywiła się z zakłopotaniem. - Jedyny problem to kostiumy. Mój agent zawsze wysyła
mi scenariusze z większymi rolami, ale ja wcale nie chcę iść tą drogą. I tak jestem neuro-
tyczna.
Uświadomiła sobie, że znowu trajkocze, więc wzięła oliwkę, wrzuciła ją do ust i
zlizała słony olej z palców.
- Lubię to, co robię teraz - dodała po chwili, już spokojniej. - To dobra zabawa i nie
ma presji. Nie jestem aktorką z wykształcenia, przypadkowo udało mi się trafić do tego
zawodu. Dzięki temu dużo podróżuję i robię interesujące rzeczy, a od czasu do czasu
przy okazji zdarza mi się nauczyć czegoś nowego.
W tym samym momencie zjawiła się kelnerka i postawiła przed nimi talerze.
- Na przykład czego? - spytał Kit po odejściu dziewczyny
- Niech pomyślę. - Zmarszczyła brwi. - Aucznictwa. Nigdy nie wiadomo, kiedy
trzeba będzie stawić czoło armii najezdzców, mając do dyspozycji tylko łuk i strzały,
zwłaszcza w Alnburgh. Umiem też doić krowę, tańczyć na rurze, robić sztuczne oddy-
chanie.
- I nauczyłaś się tego, grając? - Patrzył na nią ze zdumieniem.
- Grałam w serialu o szpitalach. - Nawinęła makaron na widelec. - Szczerze mó-
wiąc, bardzo się dziwię, że tego nie pamiętasz - oznajmiła udawanie wyniosłym tonem. -
To był szczyt mojej kariery, dopóki scenarzyści nie postanowili mnie zabić w scenie na
klifie, w gwiazdkowym odcinku, zamiast pozwolić mi wyjść za konsultanta i zagrać w
następnym serialu.
Jego uśmiech zaskoczył ją. W blasku ognia z kominka jego rysy wydawały się ła-
godniejsze, zniknęły gdzieś zmarszczki i pełen dezaprobaty wyraz twarzy. Teraz był o
wiele mniej grozny i bardzo, naprawdę bardzo seksowny.
- Czułaś się rozczarowana?
- Tak naprawdę to nie. - Pokręciła głową. - Dobrze zarabiałam, ale za bardzo przy-
pominało to stałą pracę.
- Co, wyjście za konsultanta czy nowy serial?
- Jedno i drugie - odparła.
R
L
T
Restauracja całkiem opustoszała, a kelnerka była wyjątkowo naburmuszona, gdy
Kit w końcu wstał i poszedł zapłacić rachunek.
Sophie pomyślała, że to był wyjątkowo udany wieczór, choć Kit wydawał się coraz
bardziej zamknięty w sobie. Gdy wysiedli z auta i ruszyli do wejścia, przystanęła i popa-
trzyła na niego.
- Dziękuję za uroczy wieczór - powiedziała dziwnie zgaszonym głosem. - To
okropne, że tak się dobrze bawiliśmy, kiedy Jasper i Tatiana są w szpitalu. Mam na-
dzieję, że Ralphowi nic nie będzie.
- Ja również, bo jeśli umrze, finanse zamku kompletnie się zawalą - oświadczył
Kit, otworzywszy drzwi, po czym potarł czoło. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak
zabrzmiało.
- Wiem. - Weszła przed nim i odruchowo uniosła rękę, żeby dotknąć jego policzka.
Zamarł, a Sophie nagle się przeraziła, że znowu wpakowała się w niezręczną sytu-
ację, ale on tylko opuścił rękę. Zanim ich usta się spotkały, zobaczyła w jego oczach po-
żądanie. Pocałowali się, z początku delikatnie, jednak już po kilku sekundach Sophie po-
łożyła dłoń na karku Kita i przywarła wargami do jego warg, zdecydowanie i stanowczo.
W tym samym momencie drzwi zamknęły się za nimi z hukiem, który rozniósł się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]