[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drodze.
Było jasne, że następnego dnia w wiodących gazetach Sydney
pojawią się doniesienia o ich ślubie.
Kayla zaczekała, aż dziennikarz odejdzie.
- Celowe nagłośnienie? - spytała męża.
- Nie.
Czy mogła mu wierzyć? Czy to miało znaczenie?
- Dobrze się składa - zauważył. - Jutro mamy się wspólnie zjawić na
balu dobroczynnym.
Co takiego?
- Przeciek ograniczy czy nasili plotki? - spytała. Odłożył widelec i
zastanawiał się przez chwilę.
- Moim zdaniem i jedno, i drugie. Najwyrazniej nie tracił poczucia
humoru.
Uśmiechnęła się automatycznie, lecz jej oczy pozostały poważne.
- To cudownie - mruknęła.
- Jakoś sobie poradzisz.
Pomyślała, że z pewnością tak będzie. Mimowolnie przypomniała
sobie, w jak krótkim czasie jej ojciec został wykluczony z kręgów
śmietanki towarzyskiej. Z początku przekładano kolacje, na które był
zaproszony, potem je odwoływano. Ostatecznie przestał być mile
widzianym gościem. Wieloletni przyjaciele nie chcieli być kojarzeni z
przegranym człowiekiem ani z jego dziećmi.
Te przykre doświadczenia uświadomiły jej, jak trudno jest przetrwać
w brutalnym świecie finansowych elit.
48
R S
Wypiła łyk wina i ostrożnie odstawiła kieliszek.
Bale dobroczynne niezmiennie przyciągały wielbicieli bywania na
salonach, gdyż stanowiły świetną okazję do prezentacji kosztownych sukni
wieczorowych oraz biżuterii. Poza tym zamożne panie uwielbiały
korzystać z pretekstu, aby spędzać cały dzień w gabinetach odnowy
biologicznej, u kosmetyczek i fryzjerów.
- Wobec tego czeka cię nowy wydatek - zauważyła. - Będę musiała
kupić suknię wieczorową.
Duardo odchylił się na krześle.
- Proponuję, abyś zajęła się tym jutro.
- Utrzymanie żony jest kosztowne, co?
- Liczyłem się z tym jeszcze przed ślubem. Poza tym nie przesadzaj.
Gdybym chciał sobie sprawić żonę wyłącznie na pokaz, nie wybrałbym
ciebie.
Nagle wyobraziła sobie, że nie otrzymała jego pomocy i musiała
wyprowadzić się do innego miasta, szukać nowej tożsamości dla siebie i
Jacoba, żyć w ciągłym strachu przed oprychami, wysłanymi za nią w
pościg przez mściwych wierzycieli.
Kayla odsunęła talerz. Straciła apetyt, nie wiedziała, co powiedzieć.
Szczęśliwie z opresji wybawił ją kelner, który podał kawę. Chwilę potem
Duardo uregulował rachunek.
Kiedy opuszczali restaurację, wciąż było dosyć wcześnie. W
samochodzie Kayla mimowolnie wspominała ich pierwszą noc poślubną.
Wówczas dzielili się każdym kęsem pożywienia, nie zwracali uwagi na
otoczenie, istnieli tylko dla siebie. Boso spacerowali po białych piaskach
plaży Waikiki, rozkoszując się każdą chwilą, a na koniec wrócili do
apartamentu i kochali się przez całą noc.
49
R S
Magia. Szum odległego przypływu, przyciszona muzyka wynajętej
przez hotel orkiestry.
Ofiarowała mu ciało, duszę... miłość. Wierzyła, że jej dar zostanie
odwzajemniony.
Wówczas nic innego się nie liczyło. Potem do głosu doszła
rzeczywistość, a ona dokonała błędnego wyboru.
Pytanie, czy w jej sytuacji istniał trafny wybór?
Teraz ponownie była z mężczyzną, który skradł jej serce, lecz poza
tym wszystko się zmieniło. Duardo kierował się chęcią zemsty, nie
miłością.
A ty? - usłyszała wewnętrzny głos. Czy ty się kierujesz wyłącznie
chęcią przetrwania? A może ogarnęło cię szaleństwo?
Wolała nie szukać odpowiedzi na te pytania.
Gdy Duardo otworzył pilotem bramę przy wjezdzie na teren
posiadłości, światła automatycznie rozświetliły kręty podjazd, zapaliły się
lampy nad portykiem, a wnętrze budynku pojaśniało.
- Szampana? Kawy?
- Nie, dziękuję.
Kayla nawet się nie zatrzymała, idąc prosto ku schodom.
Duardo mógł za nią podążyć, mógł zostać. Było to dla niej bez
znaczenia. Nawet się nie odwróciła, wchodząc do głównego apartamentu.
Przed laty, w pierwszą noc poślubną, wziął ją na ręce i wniósł do
hotelowego pokoju, gdzie nakarmił ją truskawkami maczanymi w
czekoladzie i napoił szampanem, a następnie powoli, z przejęciem,
rozebrał i ją, i siebie, by przeprowadzić pierwszą lekcję miłości.
50
R S
Teraz ściągnęła szpilki, ostrożnie odłożyła suknię i na bosaka
podreptała do łazienki. Dziesięć minut w zupełności jej wystarczyło, by
przygotować się do snu.
Gdy wyszła z łazienki, w sypialni nie zastała nikogo. Spokojnie
przeszła do alkowy, włączyła telewizor i przerzucała kanały tak długo, aż
natrafiła na ciekawy program. Wówczas usiadła w fotelu i skupiła się
wyłącznie na oglądaniu.
- Nie możesz spać?
Drgnęła przestraszona i odwróciła się do Duarda. Nie miała pojęcia,
jak mu się udało niepostrzeżenie wejść i przebrać w szlafrok.
- Od dawna tu jesteś? - wykrztusiła.
- Od paru minut.
Jednym płynnym ruchem chwycił ją w ramiona, podniósł, a
następnie opadł na fotel tak, aby wylądowała mu na kolanach.
- Co ty wyprawiasz? - oburzyła się. Usiłowała wstać, ale nie
zamierzał jej wypuścić.
- Naprawdę oczekujesz odpowiedzi? - spytał i przytulił ją mocno do
częściowo obnażonego torsu.
Jej serce mocniej zabiło. Nie rozumiała, jak to możliwe, że ktoś taki
jak Duardo wywołuje u niej tak silne reakcje. Na domiar złego z pewnością
wyczuwał, że jej się podoba...
- Puść mnie.
- Niewygodnie? - spytał przekornie. Jego błądząca po jej ciele dłoń
stawała się coraz śmielsza.
- Nie baw się ze mną w kotka i myszkę.
- Traktujesz to jak zabawę? Jej złość narastała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]