[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakich żoÅ‚nierzy? To byÅ‚o SS! Przecież mówiÅ‚ wy­
raznie: SS! SS!
Przepraszam. Nie wiedziałam, że słowo żołnierze
jest zastrzeżone dla Wehrmachtu.
Przepraszam, panie baronie. Ilu NIEMCÓW byÅ‚o
nad dołem?
Ośmiu Niemców, sześćset jardów odległości.
Rozmowa przypomina baronowi śledztwo.
Ma dosyć rozmowy.
ProszÄ™ zamknąć ten zeszyt - rÄ™ka bez kciuka siÄ™­
ga po moje notatki.
Proszę schować zeszyt.
Opuszcza gÅ‚owÄ™. Patrzy na swój jedyny but, wy­
czyszczony do połysku. Patrzę na jego czaszkę
wciśniętą w chude ramiona. Na dygoczący konwul-
syjnie kikut. Na różowÄ… Å‚ysinÄ™ wÅ›ród siwych wÅ‚o­
sów zlepionych potem.
Proszę nie patrzeć na mnie, mówi, nie podnosząc
wzroku.
Proszę mi nie współczuć.
Ofiary nie powinny współczuć mordercom.
Tak, jestem mordercą. Wszyscy jesteśmy...
Nie współczuję mu.
Przyglądam się czaszce. W jej wnętrzu jest jego
pamięć. Gdyby miała formę dyskietki i gdybym
wiedziała gdzie jej szukać...
Za oknami zamku jest noc.
Dobrze, już wiem po co przyjechaÅ‚am. Teraz so­
bie pójdę i nigdy więcej nie zobaczę nordyckiego
barona.
ProszÄ™ zostać, mówi baron, nie podnoszÄ…c wzro­
ku.
Nie rozebrałem się do naga.
Nie stanąłem w kolejce do dołu.
Nie wyrwałem karabinu esesmanowi.
%7Å‚yjÄ™-
Proszę zadawać pytania.
Rozmowa z D. (która wydaje moje książki w Niem­
czech).
Jest wzburzona: po Stalingradzie chciał zabić! po
klęsce miał dosyć swojego fiihrera!
Po Dubnie, mówię.
D., zbuntowane pokolenie '68, gardzi baronem.
Oświęcim był przed Dubnem. Oświęcimia mało
było kutasowi błękitnej krwi?!
Nie wiedział jeszcze o Oświęcimiu.
D. płacze.
To samo mówili ich rodzice. Ich profesorowie. Ich
księża. Mówiła  nie kłamcie". I teraz ja...
Pocieszam D. Nie napiszę o baronie. Nie będzie
tekstu, w którym Niemcy majÄ… losy i twarze, a %7Å‚y­
dzi są bezimiennym poniżonym tłumem.
Nazajutrz wydarza siÄ™ dziwna rzecz. D. przynosi
książkÄ™. Jest po hebrajsku i w jidysz, z jednym sÅ‚o­
wem Å‚aciÅ„skimi literami: DUBNO. Wydano jÄ… daw­
no temu, daleko od Niemiec, w paruset egzempla­
rzach. Nie wiadomo skÄ…d wzięła siÄ™ we frankfur­
ckiej Stadtbibliothek. Dużo w niej zdjęć. Ludzie
uczą się, pracują, tańczą, modlą się, albo zwyczajnie
pozują do obiektywu. Jeszcze nie wiedzą, że mają
zły wygląd. Nie wiedzą, że rozbiorą się do naga
i stanÄ… w dÅ‚ugiej kolejce. %7Å‚e bÄ™dÄ… zstÄ™powali do do­
Å‚u. %7Å‚e Å›wiat ukaże im na pożegnanie piÄ™kny jesien­
ny pejzaż z młodzieńcem na koniu.
Grudzień 1990. Kreuzberg
Uczniowie z Kreuzbergu piszÄ… wypracowanie:
Opowieść Wigilijną.
Bohaterowie ci sami: Dzieciątko, Maria i Józef.
Maria jest biała, Józef kolorowy, Turek, Murzyn
lub Arab. Albo oboje sÄ… kolorowi.
Maria jest bezrobotna, bo kto da pracÄ™ kobiecie
w ciąży. Józef ma zajęcie, dorywcze. Albo nie ma
żadnego i jest na socjalu.
Jezus przychodzi na Å›wiat w wózku wyciÄ…gniÄ™­
tym ze śmietnika. Albo w ruderze przeznaczonej na
rozbiórkÄ™. Albo w zardzewiaÅ‚ym aucie, porzuco­
nym na ulicy. Albo w parku, bezdomni oddali mu
najlepszÄ… Å‚awkÄ™.
PrzybywajÄ… goÅ›cie z darami. Marii przynoszÄ… cie­
pły, prawie nie rozciągnięty sweter. Józefowi piwko.
Jezusowi telewizor, stary ale na chodzie.
Jezus oglÄ…da telewizjÄ™ i dowiaduje siÄ™ co na Å›wie­
cie. Wyrusza na Bliski Wschód. Natychmiast zapro­
wadza pokój. Jest to pierwszy cud Jezusa po opusz­
czeniu Kreuzbergu.
Kreuzberg: stuletnie kamienice, czerwona cegła,
podwórka jedno za drugim. Na ostatnim podwórku
hala fabryczna.
Pierwsi mieszkańcy: ludzie ze Wschodu, Opole
i Dolny ZlÄ…sk.
Pracowali w głębi podwórek, w niedzielę słuchali
ulicznych kapel, ćwiczyli w strażach pożarnych,
płynęli statkiem po berlińskim kanale i po Szpre-
wie.
Któregoś roku wyłowiono z tego kanału zwłoki
kobiety, nazywała się Róża Luksemburg.
Któregoś roku w pobliskim budynku ulokowali
się mężczyzni w brunatnych mundurach.
Zwiat Kreuzbergu przeczekał wszystko. Dotrwał
do muru. Mur otoczył ich z trzech stron - ulicami,
nad Szprewą i wzdłuż kanału. Okazało się, że
w Kreuzbergu kończy się Berlin. A także Zachód.
A także wolność i inne ważne rzeczy.
Na Kreuzberg ściągnęli nowi mieszkańcy.
Byli to bezrobotni, bezdomni, kolorowi, alkoholi­
cy, narkomani, nosiciele HIV, porzucone matki,
dzieci nieślubne, nielegalne małżeństwa, anarchiści,
ubodzy artyści, niedocenieni malarze, początkujący
poeci...
W ślad za nimi przybyli ludzie, którzy pragnęli
opiekować siÄ™ bezrobotnymi, bezdomnymi, koloro­
wymi, artystami, malarzami, nosicielami HIV...
A. M., opiekunka mieszkaÅ„ców Kreuzbergu, wy­
prowadziÅ‚a siÄ™ od bogatych rodziców. Doradzali in­
nym bogatym co robić z pieniędzmi, żeby bogacić
się jeszcze bardziej. Było to nieznośne.
A. M. przyÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ do ruchu feministek i de­
monstrowała przeciw wyzyskowi kobiety.
ZakochaÅ‚a siÄ™ w terroryÅ›cie skazanym na doży­
wocie. Pisali do siebie długie listy. Zniszczyła je,
kiedy zakochała się w dziewczynie, niestety, bez
wzajemności.
Obliczyła, że z trzydziestu czterech lat swojego
życia, czternaście poświęciła rozmyślaniom jak żyć.
ZapisaÅ‚a siÄ™ do szkoÅ‚y, nauczyÅ‚a siÄ™ chiÅ„skiej me­
dycyny i homeopatii. Otoczyła się kalendarzami
biologicznymi i wywarami z ziół. Wyciąg z dębu
pije się na odwagę, z sosny na wytrwałość, klematis
jest przeciw ucieczce w marzenia, a gorczyca prze­
ciw beznadziei.
Leczy zioÅ‚ami swoich podopiecznych na Kreuz­
bergu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl