[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spośród sześciu mężczyzn, którzy nigdy nie dotarli do statku, dwóch zginęło na miejscu w tym
przerażającym momencie, zabił ich strach jaki nimi zawładnął. Nie sposób opisać tej Rzeczy -
nie ma słów dla takiej otchłani wrzasku i trwającego od niepamiętnych czasów obłędu, dla tak
niesamowitych zjawisk będących zaprzeczeniem materii, siły i porządku panującego w
kosmosie. Góra szła, a raczej człapała. Boże drogi! Czyż można się dziwić, że na drugim końcu
świata architekt dostał obłędu, biednego Wilcoxa trawiła gorączka w tym telepatycznym
momencie? Ta Rzecz bożków, zielona, lepka ikra gwiazd, obudziła się, aby domagać się swoich
praw. Gwiazdy znalazły się we właściwej pozycji i czego nie zdołał dokonać odwieczny kult i
jego wytyczony program, tego dokonała garomada nieświadomych marynarzy. Po
niezliczonych latach wielki Cthulhu był znowu wolny i spragniony uciechy.
Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, zwiotczałe szpony porwały trzech mężczyzn. Byli to
Donovan, Guerrera i Angstrom. Parker poślizgnął się, gdy trzej pozostali mknęli jak szaleńcy
po bezkresnym horyzoncie pokrytym zielonym osadem w kierunku statku i Johansen zaklina
się, że pochłonął go kamienny kąt, który znalazł się tam zupełnie niespodziewanie; kąt, który
był ostry, a sprawiał wrażenie rozwartego. Tak więc Briden i Johansen dotarli do łodzi i
desperacko płynęli w stronę "Alertu", podczas gdy ten straszliwy potwór opadł na muliste
kamienie i niezdecydowanie zaczął krążyć nad brzegiem wody.
Parowiec nie ucierpiał na tyle, by pójść na dno, choć opuściła go cała załoga, trzeba tylko
było przez parę minut gorączkowo uwijać się z góry na dół pomiędzy kotłami i maszynami,
żeby go uruchomić. Powoli, powoli, pośród wynaturzonych koszmarów tej nieprawdopodobnej
scenerii "Alert" zaczął burzyć śmiercionośną wodę, tymczasem na kamiennym brzegu-kostnicy,
nie należącym do tego świata, tytaniczna Rzecz pochodząca z gwiazd śliniła się i mamrotała
niczym Polifem rzucając przekleństwa na odpływający statek Odyseusza. Wtem, śmielej niż
wspomniany cyklop, Wielki Cthulhu wślizgnął się pod wodę i rozpoczął pościg wzniecając
olbrzymie fale o sile dotąd zupełnie niespotykanej. Briden, który się obejrzał, dostał obłędu i
co chwila wybuchał śmiechem, a pewnej nocy, kiedy Johansen w gorączce wędrował po statku,
znalazł go w kabinie już bez życia.
A jednak Johansen się nie poddał. Zdając sobie sprawę, że owa Rzecz z pewnością
zawładnie "Alertem", jeśli statek nie rozwinie pełnej szybkości, zdecydował się na czyn
desperacki; uruchomił najwyższe obroty silnika, poczym niby błyskawica pobiegł na pokład i
odwrócił koło. Morze huczało wirując i pieniąc się, a kiedy statek wznosił się na coraz wyższych
falach, dzielny Norweg skierował go wprost na ścigającą galaretę, która unosiła się nad
wzburzoną wodą niczym ster diabelskiego galeonu. Ohydna głowa kałamarnicy z wijącymi się
czułkami uniosła się prawie do bukszprytu niezłomnego statku, ale Johansen pruł przed siebie
niczym nie zrażony.
Rozległ się huk, jakby pękła dętka, rozlało się coś w rodzaju grząskiej, cuchnącej breji jakby
z rozłupanego samogłowu, roztoczył się smród tysiąca otwartych grobów, a odgłosu, jaki temu
towarzyszył, nie przelałby na papier żaden kronikarz. Przez chwilę cały statek został skażony
17
THE RUINS OF TYRHHIA
ZEW CTHULHU
gryzącą, oślepiającą zieloną chmurą, poczym już tylko na rufie wrzała jadowita kipiel; dalej zaś
- o Boże! - rozproszona masa tej niesamowitej, pochodzącej z niebios ikry łączyła się znowu w
galaretowate tworzywo przybierając swą ohydną postać, a tymczasem odległość od niej
zwiększała się z każdą sekundą, w miarę jak "Alert" nabierał coraz większej szybkości pod
wpływem silnego działania pary.
I to wszystko. Potem Johansen już tylko rozmyślał nad bożkiem umieszczonym w kabinie i
wykonywał ledwie parę niezbędnych funkcji, takich jak przygotowanie jedzenia dla siebie i
tego śmiejącego się, obłąkanego człowieka. Po tym pierwszym, bardzo odważnym zrywie
przestał sterować statkiem; tak jakby stracił wtedy duszę. 2 kwietnia zerwał się sztorm, a jego
świadomość pogrążyła się w mroku. Ma poczucie widmowego wirowania po nieznanych
morzach nieskończoności, oszałamiającej jazdy na ogonie komety poprzez toczący się
wszechświat, a także histerycznego przerzucania się z piekła na księżyc i z księżyca do piekła,
przy wtórze rozchichotanego chóru pokrętnych, wesołkowatych starszych bogów i zielonych,
nietoperzoskrzydłych, szyderczych diabłów.
Nadeszło wyzwolenie z tego snu - "Viligant", sąd wiceadmiralski, ulice Dunedin i długa
powrotna droga do domu w okolice Egebergu. Nie mógł tego opowiedzić nikomu, uznali by go
za szaleńca. Postanowił to wszystko opisać jeszcze przed śmiercią, ale żona nie powinna się o
tym dowiedzieć. Zmierć będzie dobrodziejstwem, jeśli tylko zdoła zatrzeć te wspomnienia.
Ten właśnie dokument przeczytałem i włożyłem do blaszanego pudełka koło płaskorzezby i
notatek profesora Angella. Tam też włożę mój własny opis, ten sprawdzian mojego stanu
psychicznego, w którym zgromadzone jest wszystko to, co, mam nadzieję, po raz drugi już
nigdy więcej nie będzie gromadzone. Ujrzałem to wszystko, co jest koszmarem tego świata,
ale od tej chwili zarówno wiosenne niebo, jak letnie kwiaty będą dla mnie zatrute. Tak jak
odszedł wuj i biedny Johansen, tak i ja odejdę. Zbyt wiele wiem, a kult wciąż żyje.
Cthulhu też wciąż żyje, jak sądzę, w kamiennej otchłani, która jest jego schronieniem od
czasu, gdy słońce było jeszcze młodą planetą. Jego przeklęte miasto jest znowu zatopione w
morzu, gdyż "Viligant" popłynął na to miejsce po kwietniowym sztormie; jednakże wyznawcy
Cthulhu na ziemi wciąż ryczą i harcują, i popełniają mordy wokół bożka ustawionego na
monolicie w odludnych miejscach. Cthulhu musiał niespodziewanie utonąć i zapaść się w swoją
czarną otchłań, bo w przeciwnym razie świat rozbrzmiewałby teraz krzykiem przerażenia i
obłędu. Kto wie, jaki będzie koniec? To, co się wynurzyło, może zatonąć, a to, co zatonęło,
może się wynurzyć. Potwór czeka i drzemie w głębinie, a rozkład rozprzestrzenia się wokół
chylących się do upadku miast. Czas nadejdzie - ale nie wolno mi o tym myśleć, nie mogę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl