[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Worek z wódką waży tylko czterdzieści funtów, ale zaledwie przerzucił kilka, znowu zrobiło mu się
słabo. Usiadł na podłodze kokpitu, położył się.
Zabije się pan, i tyle powiedział Murzyn.
Mężczyzna leżał bez ruchu, głowę miał opartą o worek. Gałęzie mangrowca rozpościerające się nad
kokpitem ocieniały miejsce, na którym leżał. Słyszał wiatr nad drzewami i poprzez liście widział
wysokie, zimne niebo i cienkie pasma chmur pędzonych przez północny wiatr.
Nikt nie wyjdzie na morze przy tym wietrze pomyślał. Nie przypuszczają, żebyśmy wypłynęli w
taką wichurę.
Pan myśli, że oni wyjdą na morze? spytał Murzyn.
Ma się rozumieć odparł. Czemu nie?
Za silny wiatr.
Już nas szukają.
Przy tym wietrze nie szukają. Po co pan kłamie? Murzyn mówił z ustami prawie przytkniętymi do
worka.
Nie przejmuj się, Wesley powiedział mężczyzna.
On mi mówi, żebym się nie przejmował mamrotał Murzyn. Mówi mi, żebym się nie przejmował.
Czym mam się nie przejmować? Mam się nie przejmować, że zdycham tu jak pies? Pan mnie w to
wpakował. Niech mnie pan teraz ratuje.
Nie przejmuj się, Wesley powtórzył mężczyzna łagodnie.
Nie przyjadą po nas powiedział Murzyn. Wiem, że po nas nie przyjadą. Zimno mi, mówię panu.
Nie wytrzymam dłużej z tym zimnem i z tym bólem, mówię panu.
Mężczyzna usiadł. Było mu słabo, w głowie czuł pustkę. Murzyn przyglądał mu się, gdy przyklękał na
jedno kolano, z prawą ręką dyndającą mu bezwładnie u boku, gdy ujął dłoń prawej ręki dłonią lewej ręki
i umieścił ją sobie między kolanami, a potem chwyciwszy się deski przybitej do nadburcia podciągał się
do góry; wreszcie stanął i spoglądał w dół, w dół
na Murzyna, z prawą dłonią wciąż uwięzioną między udami. Pomyślał, że nigdy dotąd nie odczuwał
prawdziwego bólu.
Jak ją trzymam wyciągniętą, mocno wyciągniętą, mniej boli powiedział.
Pan da, to zrobię panu temblak mruknął Murzyn.
Nie mogę zgiąć w łokciu odparł mężczyzna. Zesztywniała w ten sposób.
Co my teraz zrobimy?
Pozbędziemy się wódki powiedział mężczyzna. Czy nie mógłbyś przerzucić tych worków, które
masz pod ręką?
Murzyn uniósł się, żeby sięgnąć po worek, ale jęknął i opadł na plecy.
Tak bardzo cię boli, Wesley?
O, Boże! jęknął Murzyn.
Nie myślisz, że to tylko pierwszy ruch jest taki bolesny? spytał mężczyzna.
Jestem ranny powiedział Murzyn. Nie ruszę się. Jestem ranny, a ten człowiek chce, żebym
zrzucał worki za burtę.
Spokojnie, Wesley. Nie przejmuj się.
Jak pan to powie jeszcze raz, zwariuję.
Nie przejmuj się powtórzył łagodnie mężczyzna.
Murzyn wydał jęk podobny do szlochu i obmacując rękami pokład natrafił za framugą luku na kamień
do ostrzenia noży.
Zabiję pana powiedział. Poderżnę panu gardło.
Osełką nie dasz rady odparł mężczyzna. Spokojnie, Wesley.
Murzyn szlochał z twarzą w worku. Mężczyzna powoli dzwigał worki z wódką i spuszczał je za
burtę.
ROZDZIAA II
Spuszczał wciąż worki za burtę, gdy nagle usłyszał warkot motoru, obejrzał się i zobaczył łódz
zbliżającą się do nich środkiem kanału, opływającą właśnie cypel Key. Biała łódz motorowa z szybą
ochronną i pomalowaną na tabaczkowo nadbudówką.
Aódz nadpływa powiedział mężczyzna. Rusz się, Wesley.
Nie mogę.
Teraz będę wszystko pamiętał ostrzegł go mężczyzna. Przedtem było co innego.
Może pan sobie pamiętać odparł Murzyn. Ja też nic nie zapominam.
Mężczyzna podnosił zdrową ręką worki i spuszczał je do wody; pot spływał mu po twarzy, pracował
szybko, nie zatrzymał się ani razu, żeby spojrzeć na łódz płynącą powoli środkiem kanału.
Rusz się. Sięgnął po worek, który Murzyn miał pod głową, i zrzucił go za burtę.
Murzyn usiadł.
Są już tu powiedział. Aódz była prawie na wysokości ich kutra.
To kapitan Willie rzekł Murzyn. Z gośćmi.
Na rufie białej motorówki siedzieli w fotelach pokładowych dwaj mężczyzni z wędkami w ręku;
mieli na sobie szare flanelowe ubrania, na głowach płócienne kapelusze.
Trzeci, znacznie od nich starszy, w kapeluszu filcowym i płóciennej kurcie, trzymał ster; prowadził
łódz tuż obok kępy mangrowców, przy której zakotwiczony był kuter z kontrabandą.
Jak tam, Harry? zawołał mijając ich. Mężczyzna pomachał mu w odpowiedzi zdrową ręką.
Motorówka zaczęła się oddalać, dwaj mężczyzni w fotelach pokładowych nie odrywali oczu od kutra i o
czymś rozmawiali. Harry nie słyszał, co mówili.
Zrobi koło przy ujściu i wróci powiedział Harry do Murzyna. Zszedł na dół do kabiny i przyniósł
koc. Daj, przykryję cię.
Najwyższy czas powiedział Murzyn. Nawet jakby nie chcieli, musieliby zobaczyć worki. Co
zrobimy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]