[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bankiem, który dynamicznie się rozwija.  Pogłaskał Taza po głowie.  Co za uroczy pies 
dodał i wyszedł energicznym krokiem.
 Co za palant  podsumował Mitch.  Jak ty mo\esz z nim wytrzymać?
 Czy mógłbyś na chwilę wejść do mojego pokoju?  Głos Hester zabrzmiał
złowieszczo. Radley spojrzał na Mitcha i wywrócił oczami.  Kay, kiedy przyjdzie pan
Greenburg, poproś, \eby chwilkę zaczekał.
 Tak jest, psze pani.
Hester zamknęła drzwi i oparła się o nie. Z jednej strony miała ochotę z radości objąć
Mitcha, lecz z drugiej potrzebowała pracy, regularnego wynagrodzenia i świadczeń. A to
właśnie mogła stracić.
 Jak mogłeś to zrobić?
 A co?  zapytał, rozglądając się po pokoju.  Brązowy dywan musi zniknąć. I ta farba.
Jak sądzisz?
 Fakt  zgodził się Radley, który siedział ju\ w fotelu z głową Taza na kolanach.
 Wiesz, Hester, otoczenie wpływa na jakość pracy. Mo\e spróbuj te\ tego z Rosenem?
 Niczego ju\ nie spróbuję z Rosenem. Gdy tylko się połapie, w czym rzecz, zostanę
zwolniona. Zrobiłeś z niego durnia.
 Niby dlaczego? Przecie\ nie obiecałem, \e rodzina przeniesie wszystko do National
Trust. Poza tym gdyby mu się udało przygotować interesujący pakiet, to czemu nie? 
Lekcewa\ąco wzruszył ramionami.  Jeśli ci to sprawi przyjemność, mogę tu przenieść moje
osobiste konto. Dla mnie bank jest bankiem i tyle:
 Cholera jasna, osobiste konto autora komiksów!  Rzadko klęła, ale teraz musiała.
Radley skupił uwagę na futrze Taza.  Rosen ostrzy sobie zęby na dynastię bogaczy. Wścieknie
się, gdy się oka\e, \e to wszystko zmyśliłeś.
Mitch poklepał pedantycznie uło\ony stos dokumentów na biurku.
 Masz obsesję na punkcie porządku, prawda? A co do mnie, to niczego nie zmyśliłem.
Chocia\ mógłbym  dodał z namysłem.  Jestem w tym dobry. Tylko tym razem nie musiałem.
 Mo\e przestaniesz się wygłupiać?  Z furią strąciła jego ręce z dokumentów.  Te
bzdury o Trioptic i D&H Chemicals...  Westchnęła i przysiadła na krawędzi biurka.  Wiem,
\e chciałeś mi pomóc, doceniam to, ale...
 Naprawdę? Cieszę się.
 Tak, chciałeś dobrze. Przynajmniej tak zakładam  mruknęła.
 Pachniesz zbyt ładnie na to biuro  przysunął się bli\ej.
 Mitch!
Powstrzymała go gestem i spojrzała nerwowo na Radleya. Chłopiec, zjedna ręką wokół
szyi Taza, zdawał się całkowicie zagłębiony w lekturze komiksu.
 Czy naprawdę uwa\asz, \e byłoby tak strasznie, gdyby chłopak zobaczył, jak cię
całuję?
 Nie. Ale teraz nie o to chodzi.
 Więc o co?
Dotknął złotego kolczyka w jej uchu.
 O to, \e muszę porozmawiać z Rosenem i wyjaśnić mu, \e ty tylko... jak to
powiedzieć? Fantazjujesz.
 Tak, często  przyznał, dotykając jej policzka.  Ale to nie jego zakichany interes.
Opowiedzieć ci, jak razem płyniemy na tratwie ratunkowej po Oceanie Indyjskim, szaleje
burza, rekiny ostrzą sobie zęby...
 Nie.  Tym razem musiała się roześmiać, choć sytuacja wcale nie była wesoła. 
Wiesz co? Zabierz ju\ Rada i wracajcie do domu. Mam zaplanowane spotkanie, a potem muszę
wszystko wyjaśnić panu Rosenowi.
 Nie jesteś ju\ zła? Pokręciła głową.
 Chciałeś tylko mi pomóc, to bardzo miłe. Pomyślał, \e Hester odnosi się tak samo do
Radleya, gdy ten, pomagając w zmywaniu, stłucze porcelanową fili\ankę. Pocałował ją. Poczuł
jej reakcję. Najpierw szok, potem napięcie, wreszcie  pragnienie. Gdy cofnął głowę, zobaczył
w jej oczach ogień. Zaraz jednak się opanowała.
 Chodz, Rad, twoja mama musi pracować. Hester, gdy wrócisz, jeśli nie będzie nas w
domu, to znaczy, \e jesteśmy w parku.
 Zwietnie.  Nieświadomie zacisnęła usta, by przechować dłu\ej wspomnienie
pocałunku.  Dziękuję.
 Do usług.
 Cześć, Rad, ja te\ niedługo wrócę.
Uściskał ją.
 Nie złościsz się ju\ na Mitcha?
 Nie  szepnęła.  Nie złoszczę się na nikogo. Gdy się wyprostowała, uśmiechała się,
lecz Mitch dostrzegł w jej oczach niepokój. Zatrzymał się z ręką na kłamcę.
 Naprawdę chcesz pójść do Rosena i powiedzieć, \e wszystko zmyśliłem?
 Muszę. Ale nie martw się, jestem pewna, \e sobie poradzę. Ju\ wiem. Jako niemowlę
wypadłeś z kołyski i rozbiłeś sobie główkę...
 A gdybym ci powiedział, \e naprawdę moja rodzina czterdzieści siedem lat temu
zało\yła Trioptic?
 Nie zapomnij o rękawiczkach, na dworze jest zimno.
 Dobrze, ale zanim otworzysz duszę przed Rosenem, zajrzyj do  Who is Who".
Odprowadziła ich do drzwi. Zobaczyła, \e Radley zało\ył rękawiczki, a potem chwycił
dłoń Mitcha.
 Masz uroczego syna  wykrzyknęła z entuzjazmem Kay. Starcie z Rosenem, którego
była świadkiem, sprawiło, \e całkowicie zmieniła zdanie o pani Wallace.
 Dziękuję.  Hester się uśmiechnęła, co utrwaliło nową opinię Kay.  Tak\e za to 
dodała  \e sprytnie wymyśliłaś tę przerwę.
 Nie ma o czym mówić. Co w tym złego, \e twój syn wpadł na minutę?
 Regulamin banku. Kay prychnęła z pogardą.
 Chyba regulamin Rosena. Ale nie przejmuj się. Dowiedziałam się, \e uwa\a cię za
najbardziej wydajnego pracownika. Jeśli o niego chodzi, nic bardziej się nie liczy.
Kay zawahała się, gdy Hester skinęła głową i zaczęła przeglądać przygotowane akta. Po
chwili jednak dodała:
 Musi ci być trudno samej wychowywać dziecko. Moja siostra ma pięcioletnią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl