[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przytłumionym i stanowił doskonałe tło dla obrazu Kandinsky'ego, który kupili na aukcji
jakiś miesiąc po wprowadzeniu się tutaj. Zniknął duży kufer, który stał pod ścianą, a na
jego miejscu pojawiła się komódka z orzecha, co nadało pomieszczeniu innego charakte-
ru.
Skoro zmieniła się Clea - ma nowego mężczyznę, nowe dziecko i nowe życie - dla-
czego dom miałby przetrwać w nienaruszonym stanie?
Przeskakując co drugi schodek, wspiął się na piętro do ich małżeńskiej sypialni.
Nowe zasłony z roślinnym wzorem dobrze się komponowały z kremową tapetą. Rozej-
rzał się w poszukiwaniu śladów Clei i jej codziennej egzystencji. Dostrzegł wysoki wa-
zon z gałęziami obsypanymi białym kwieciem i dwa flakoniki perfum, ale mimo to pokój
wydawał mu się dziwnie bezosobowy. W powietrzu unosił się zapach jaśminu.
Popołudniowe słońce przedzierało się przez gałęzie orzecha i zalewało strugami
światła gładko zaścielone łóżko. Było to potężne mahoniowe łoże przypominające sanie.
Wybrali je razem z Cleą po spędzeniu w sklepie całych walentynek na wypróbowywaniu
mniej lub bardziej wymyślnych mebli do sypialni. Kochał się na nim z Cleą jeszcze tej
samej nocy. I niezliczoną ilość razy pózniej. Tu prowadzili długie rozmowy, opowiadali
sobie o planach, dzielili się marzeniami.
Miękki dywan tłumił jego kroki. Zatrzymał się przed oknem, patrzył na bujną zie-
leń drzew, na smukłe sylwetki brzóz w oddali. Słońce pieściło łagodnym ciepłem. Jakże
jest inne od palącego piekielnego słońca na bliskowschodniej pustyni.
Jeszcze miał na języku smak Clei. Pocałunek w jej biurze powalił go na kolana.
Był gotów błagać, by go nie zostawiała. Kochać się z nią na podłodze.
Jednak duma stanęła na przeszkodzie. I gniew. Tutaj, w sypialni, która kojarzyła
się z samymi szczęśliwymi chwilami, nic im nie przeszkodzi.
To ich wspólny dom. A Clea jest jego żoną, a nie wdową po nim.
R
L
T
Brand wychylił się przez okno, wdychając zapach jaśminu i gardenii z ogrodu na
dole. To przywołało wspomnienie. Jedno z tych, które w najczarniejszych momentach
dawało mu siłę do przetrwania, a teraz przynosiło tylko ból.
Rozmawiali o dzieciach. Był piękny letni dzień, podobny do dzisiejszego, jaki się
zdarza tylko w Nowym Jorku. Clea przygotowała jedzenie w koszyku i poszli na piknik
do Central Parku.
- Chcę mieć czterech chłopców - oświadczyła, wyciągając się na świeżo skoszonej
trawie.
- Co? - Aż podskoczył. Miał nadzieję, że żartuje, ale mówiła poważnie. Brand
oparł się o pień drzewa i powtórzył: - Czworo dzieci?
- Może nawet piątkę. Samych chłopców. Chcę mieć dużą rodzinę.
- Ale pięciu chłopaków to nie przelewki. - Wiedział, co mówi. Sam miał trzech
braci. Clea zazdrościła mu rodzeństwa.
- Nieważne. - Machnęła ręką, bagatelizując jego zastrzeżenia. - Nie znosiłam bycia
jedynaczką. Masz szczęście. Ja też chciałabym mieć siostry albo braci.
- Chętnie ci odstąpię swoich.
- Uważaj, bo skorzystam z oferty. Szkoda tylko, że mieszkają tak daleko.
Dwaj jego bracia mieszkali w Nowej Zelandii, a najmłodszy przeprowadził się do
Londynu. Brand utrzymywał z nimi serdeczny kontakt, choć nie przywiązywał do niego
wagi.
- Nie wykręcisz się, mój drogi. Pięcioro dzieci. To absolutne minimum.
- Jestem do usług - mruknął sugestywnie i opadł na trawę obok niej. - Zaczniemy
od razu? Nad piątką trzeba się poważnie napracować. - I pocałował ją w usta.
Przez pewien czas nie rozmawiali o dzieciach.
Teraz Brand gapił się bezmyślnie na drżące listki odległych brzóz. Clea jest w cią-
ży, ale nie z nim. Ich pragnienie się nie spełniło, więc Clea zastąpiła je nowym. Układa
sobie szczęśliwe życie z Hall-Lewisem.
Ale nie podda się bez walki. Clea nadal jest jego żoną. Kolejny krok to wizyta u
prawnika. Jego orzeł Temidy wreszcie będzie mógł rozwinąć skrzydła i zapracować na te
R
L
T
zaliczki, które do tej pory zbierał na poczet przyszłych usług. Teraz go wskrzesi - są-
downie.
Małżeństwo jego i Clei doznało poważnego ciosu. Potłukło się jak antyczna waza.
Podzieliły ich zdrada i nieufność. Brand zacisnął pięści. Nie dopuści do rozwodu. Nie
jest co prawda ojcem dziecka, ale nadal to on, a nie Hall-Lewis, jest mężem Clei.
Aatwiej mu będzie pokochać dziecko innego faceta, niż żyć bez niej. Nie podda się
bez walki.
Wrócił do domu, by w nim zostać.
Clea wróciła, gdy było już ciemno. Kinkiety na ścianach w holu rzucały słabe
światło. Obcasy jej szpilek zastukały na parkiecie i ucichły na schodach przykrytych wy-
kładziną. Na górze również paliły się tylko nocne lampki. Drzwi do sypialni były uchy-
lone. Clea wiedziała, że czeka na nią posłane łóżko. Wystarczy się rozebrać i zanurko-
wać pod kołdrę.
Zrzuciła pantofle, rozpięła suwak czarnej lnianej sukienki, zsunęła ramiączka.
- Nie spodziewałem się striptizu, ale nie przeszkadzaj sobie.
Wystraszona przycisnęła sukienkę do piersi i obróciła się, z niedowierzaniem pa-
trząc na nieproszonego gościa wygodnie leżącego w jej łóżku.
- Mogłeś mnie wystraszyć na śmierć! Co robisz w moim domu? - powiedziała
ostro.
- Czekam na ciebie.
Pierwszą rzeczą, którą zarejestrowała, było to, że Brand jest wściekły, chociaż uda-
je obojętność. Drugą, że jest goły.
- Nic na sobie nie masz!
- Zapomniałaś, że sypiam nago?
Zaczerwieniła się raptownie. Setki razy widziała Branda na golasa. Kochali się,
pieścili bez żadnych zahamowań. Dlaczego teraz krew jej napływa do twarzy, jakby była
dziewicą, która pierwszy raz widzi rozebranego mężczyznę?
Brand uśmiechał się, jakby był kocurem, który się dobrał do śmietanki. Drań
świetnie wie, jak na nią działa. Co powiedział wcześniej?  Chociaż planujesz kolejny
R
L
T
ślub, nadal mnie pragniesz. Pomyśl o tym, bo ja przez całą noc nie będę myślał o niczym
innym".
- Wynocha z mojego łóżka - warknęła.
Nie spadnie mu do rąk jak dojrzała soczysta brzoskwinia.
- Naszego łóżka - sprostował. - Nie mów, że twój narzeczony śpi w piżamie.
Miała na końcu języka gorący protest, że nie ma narzeczonego, ale w porę przy-
pomniała sobie wcześniejsze kłamstwo. Jeśli teraz powie prawdę, Brand uzna, że jest ża-
łosna. A ona nie zamierza się przyznać, jak długo przez niego cierpiała.
Rzekome zaręczyny uchronią ją przed prowokacjami ze strony Branda i pozwolą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl