[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgadzamy.
Targały nią rozterki, jednak nie mogła się nie uśmiechnąć. Bo jego mina przywołała obraz Masona
sprzed lat. Z czasów, kiedy się w nim zakochała. Wysokie, mocno zaznaczone kości policzkowe, pełne
usta, które okazały się niesamowicie delikatne, kosmyk ciemnych włosów opadający na czoło.
Mężczyzna, któremu nie można się oprzeć.
Przez zapiekły gniew i żal nagle przedarło się coś innego - tłumione seksualne napięcie. Sekundy
mijały. W oczach Masona błysnął dziwny ognik. Popatrzył na nią pytająco.
Jakby z nadzieją.
Nie.
Nie ma mowy. Nie jest jej do śmiechu. Ani tym bardziej, do...
Serce zabiło jej żywiej, zrobiła krok do tyłu. Bo nagle uświadomiła sobie, że na nic wszelkie
upomnienia. Na nic uparte powtarzanie sobie, że Mason jest jak ruchome piaski, grząski muł, który
bezpowrotnie ją pochłonie.
Niestety nadal działał na nią jego urok. To odkrycie obezwładniało.
Bez słowa odwróciła się na pięcie i pośpiesznie ruszyła do drzwi.
Nazajutrz rano rozmawiała przez komórkę, gdy do saloniku wszedł Mason. Niósł talerz ze
śniadaniem. Zacisnęła palce na telefonie, starając się zachować spokój.
- To idealny plan - powiedziała do słuchawki, wyobrażając sobie gwałtowną reakcję organizatorki
wesela.
- Claire, nie rozumiem, dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiona.
Od kilku miesięcy nieustannie się z nią spierała. Dlaczego matka Dylana poleciła jej tę kobietę? Jak
to możliwe, że Claire ma takie świetne rekomendacje od wcześniejszych klientów? Bierze wielkie
pieniądze, a ciągle coś jej nie pasuje.
Nie dość, że musi zmagać się z Claire, to teraz ma jeszcze na głowie byłego męża. Chyba oszaleje.
Starała się nie zwracać uwagi na Masona, nie zauważać, jak ładnie dżinsy podkreślają jego
wysportowaną sylwetkę.
- Z kim rozmawiasz? - spytał szeptem.
- Z organizatorką wesela - odpowiedziała równie cicho.
L R
T
Zmarszczył lekko brwi, postawił przed nią omlet ze szpinakiem. Zaskoczył ją tak bardzo, że na
chwilę zaniemówiła.
- Musisz odwołać przyjęcie - upierała się Claire.
- Nie chcę.
Sądząc po szybkim spojrzeniu Masona, w jej głosie chyba zabrzmiała nuta paniki.
Dylan nie zmienił zdania. Trudno, nie zaszyje się w ciemnej norze, żeby w samotności lizać rany.
Musi stawić czoło sytuacji, pokazać wszystkim, że daje sobie radę. Powitać ich z podniesioną głową.
Wszyscy, którzy dowiadywali się o odwołaniu ślubu, reagowali podobnie - z niepokojem i obawą, że
biedna Reese zaraz się załamie. Nie chciała litości, nie chciała współczucia. Parker i Amber obchodzili ją
na paluszkach.
Rodzice nie byli aż tak subtelni.
Claire prychnęła z dezaprobatą.
- Posłuchaj mnie, bo dobrze ci radzę. To niewczesny pomysł.
- Uważasz, że mój pomysł jest... - nie mieściło jej się w głowie, że ludzie jeszcze używają takiego
określenia - niewczesny?
Mason jeszcze wyżej uniósł brwi. Zmarszczył czoło i pochylił się ku niej.
- Powiedz jej, niech spada - wyszeptał.
Zakryła słuchawkę dłonią, posłała mu szybkie spojrzenie.
- Reese. - Claire przemawiała do niej jak do dziecka. - Pomogę ci wszystko odwołać.
- Czy ty mnie słuchasz? Nie chcę niczego odwoływać.
Ten pomysł przyszedł jej do głowy w nocy, gdy niespokojnie przewracała się z boku na bok, nie
mogąc usnąć. Dziś każdy kolejny telefon utwierdzał ją w tym przekonaniu. Musi pokazać, że umie sobie
radzić z przeciwnościami losu. %7łe nie potrzebuje współczucia i litości. Poza tym rezydencja została
wynajęta na tydzień i z góry opłacona, nikt nie zwróci poniesionych kosztów. Spędziła wiele godzin,
wybierając menu i dekoracje.
Nie chce, żeby ten wysiłek poszedł na marne.
Co zrobi z siedmioma kilogramami kawioru?
Zaprosiła całą rodzinę, masę znajomych i przyjaciół. Wszyscy już się przygotowali, kupili bilety.
Wielu jest przekonanych, że po odwołaniu ślubu Reese jest załamana. Tym bardziej postawi na swoim i
weselne przyjęcie zamieni w towarzyską imprezę.
Mason był wyraznie zaniepokojony, widziała to po jego minie. Mogła sobie wyobrazić, jak
podsumuje jej plan. Współczujące westchnienie Claire tym bardziej ją zirytowało.
- Reese, to jeden z takich momentów, kiedy kobieta powinna z wdziękiem zejść ze sceny - ciągnęła
swoje Claire.
Z wdziękiem zejść ze sceny? To nie jest sztuka, tylko jej życie. Niby gdzie powinna się usunąć?
L R
T
- Z drugiego końca stanu przywiezli trzydzieści lodowych rzezb wykonanych przez najlepszego
fachowca - powiedziała. - Mam tyle przegrzebków zapiekanych z bazylią, że starczy dla całego wojska.
Mason patrzył na nią zmieszany. Najwyrazniej nie miał bladego pojęcia, o co jej chodzi.
- To jak będzie, Claire? Pomożesz mi czy nie? - zapytała.
Mason uniósł brwi. Tym razem nie ściszał głosu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]