[ Pobierz całość w formacie PDF ]
psychicznie wciąż była rekonwalescentką. Nie jest gotowa ani na stres i
intensywny wysiłek umysłowy związany z pracą, ani na emocjonalną
huśtawkę pojawiającą się tam, gdzie w grę wchodzi bardziej intymny związek
między ludzmi.
Sprawiało jej przyjemność, że znajduje odprężenie w projekcie, który
wymaga sprawności organizacyjnej i odwołuje się do uzdolnień, których
zazwyczaj nie miała okazji wykorzystywać. Podświadomie łączyła
powodzenie w renowacji domu z wyrazną odnową jej relacji z Davidem.
Większość zniszczeń została naprawiona. Jeszcze nie wiadomo, jaki będzie
ostateczny efekt, ale każdy dzień przybliża ich do chwili, gdy będą mogli
spojrzeć z satysfakcją na przebytą drogę i pomyśleć, że jeszcze nigdy nie było
tak dobrze.
Pod koniec tygodnia Anne zajęła się sadzeniem kwiatów, które
wcześniej tak starannie wybierała. Robiła to po południu, wtedy słońce
zbliżało się ku zachodowi i jego palące promienie nie zagrażały sadzonkom.
Na końcu je dobrze podleje, a potem rośliny będą miały całą noc na
przystosowanie się do nowych warunków. Zależało jej, by ten kwietnik
prezentował się szczególnie ładnie, bo widać go było z salonu i tarasu.
Chciała tam mieć jeden wielki różnokolorowy bukiet, z jakiego byłaby
dumna nawet matka Davida. Przestudiowała różne poradniki na temat
ogrodnictwa, zasięgnęła porady ekspertów i zdecydowała się zasadzić z tyłu
ostróżki i malwy, czarnuszki i orliki pomiędzy krzewami róż, a na granicy z
trawnikiem słodko pachnące fiołki.
Dom był pusty.
Panowała w nim martwa cisza.
84
R
L
T
Pierwszym uczuciem, jakie ogarnęło Davida, gdy nie znalazł Anne w
tym miejscu, co zwykle, nad jej ulubioną o tej porze filiżanką herbaty, było
rozczarowanie, które wkrótce zamieniło się w lęk.
Może się spakowała i wróciła do siebie. Przecież wymiana podłóg u niej
w domu powinna się właśnie skończyć, więc cóż w tym dziwnego, jeśli chce
wreszcie spać we własnym łóżku. Może nawet usiłowała się z nim
skontaktować, ale wyłączył komórkę, by mu nie przeszkadzała podczas
dyżuru, a po wielu godzinach spędzonych w pracy ostatnią myślą, która by mu
przyszła do głowy, było sprawdzanie poczty głosowej i nieodebranych
wiadomości.
Dzisiejsza zmiana należała do ciężkich. Nieostrożny motocyklista
potrącił jadące na rowerze dziecko. Rana głowy wyglądała na tyle poważnie,
że liczna rodzina okupowała poczekalnię, dopóki nie udało się ustabilizować
stanu małego pacjenta i odesłać go na intensywną terapię.
Trzydziestopięcioletni mężczyzna przeszedł ciężki zawał serca i dwukrotnie
był na granicy życia i śmierci, zanim ostatecznie udało się go uratować.
Kolejny pacjent miał poważne problemy z oddychaniem, jak się okazało
doszło do zatoru płuc, a sprawę dodatkowo komplikował przebyty wcześniej
zabieg chirurgiczny. A między poważnymi przypadkami było wiele
niezagrażających życiu, ale nie mniej ważnych konsultacji lekarskich. W
końcu wszyscy, z którymi miał do czynienia, byli ofiarami wypadków lub do-
kuczliwych chorób.
Pomagając ludziom, czuł się w swoim żywiole. Jego praca aczkolwiek
wyczerpująca i trudna zawsze dawała mu satysfakcję, tym razem jednak był
dodatkowy czynnik, który pozwalał mu się nią cieszyć.
85
R
L
T
Miał bowiem świadomość, że na koniec trudnego dnia będzie mógł
pójść do domu do osoby, która świetnie go rozumie i będzie chciała
wysłuchać jego opowieści.
Ta niewielka różnica dodawała nowego wymiaru jego życiu. Nawet
nadliczbowa godzina, którą wykorzystał na sprawdzenie stanu pacjentów
odesłanych na intensywną terapię i kardiologię, nie sprawiła mu problemu, bo
dzięki temu będzie mógł podać Anne więcej szczegółów.
Tymczasem jej nie zastał.
Rzucił teczkę na podłogę przy stole kuchennym, a marynarkę zawiesił
na oparciu krzesła. Rozluznił krawat, który nagle zaczął go dławić jak pętla.
Otworzył lodówkę i wyjął lodowato zimne piwo. Nie schylił się po kapsel,
który wyśliznął mu się z ręki i potoczył po podłodze.
W coraz gorszym nastroju wyszedł z kuchni. Drzwi do apartamentu
gościnnego były otwarte, ale i tam nikogo nie zastał. Kiedy skończy piwo,
włączy komórkę i sprawdzi, gdzie u licha podziała się Anne.
Z westchnieniem, niemal warknięciem, wyminął płachty zdartych tapet i
wiadra pozostawione przez malarzy. Postanowił sprawdzić postęp robót w
centralnej części domu. Może na ten widok wróci radosne podekscytowanie,
które wyparowało bezpowrotnie na widok pustego domu.
Salon był przygotowany do położenia nowej tapety. Z przykrytymi folią
meblami i oknami bez zasłon pomieszczenie sprawiało trochę upiorne
wrażenie. Było opustoszałe i nieprzytulne. David pociągnął kolejny łyk i
zbliżył się do okna. Postanowił sprawdzić, co się tam zmieniło, bardziej z
obowiązku niż rzeczywistego zainteresowania.
Przed sobą dostrzegł Anne, pochyloną nad grządką biegnącą wzdłuż
trawnika.
86
R
L
T
Jego pierwszą myślą było: Dzięki Bogu, wciąż tu jest". Ulga na chwilę
odebrała mu siły, zamarł z butelką w ręce, a kąciki jego ust podniosły się w
mimowolnym półuśmiechu. I natychmiast przestraszył się własnej reakcji.
Co takiego jest w tej kobiecie, że ona jedyna wywołuje w nim tak
niesamowicie silne emocje? Czy kiedykolwiek się z niej wyleczy?
Czy tego chce?
Zwiatło na dworze było jeszcze na tyle mocne, że zmrużył oczy. Słońce
opadło nad linię horyzontu, a różowa poświata zachodu nadawała
wszystkiemu ciepły kolor. Ogród go kusił i przyciągał. A na samym środku,
odwrócona plecami, przyklęknęła Anne.
Była całkowicie skupiona na pracy, więc nie zdawała sobie sprawy z
obecności obserwującego ją mężczyzny. Patrzył z przyjemnością, jak
wyjmowała małe roślinki z większego pojemnika i przenosiła każdą po kolei
do wykopanego wcześniej dołka, po czym zasypywała ziemią i mocno
przyciskała przy łodydze.
Najwyrazniej robiła to od dłuższego czasu. Cała rabatka była
poznaczona małymi zielonymi kępkami delikatnych listków. Anne miała ręce
ubrudzone świeżą ziemią, co dostrzegł, gdy niecierpliwie odgarnęła
ramieniem niesforne kosmyki.
Może pogrążyła się w pracy i straciła poczucie czasu. Trzeba jej
przerwać, skłonić do odpoczynku i posilenia się. Zdecydowanie kiwnął głową
i skierował się do drzwi.
Ból w krzyżu nasilił się, gdy Anne odłożyła ostatni pusty pojemnik do
taczek. Wygięła się do tyłu z rękami na biodrach, wbijając palce w bolące
miejsce, po czym wyprostowała się z zadowoleniem.
Tak, jest zmęczona i wszystko ją boli po parogodzinnym wysiłku
fizycznym, ale poza tym czuje się fantastycznie. Satysfakcja płynąca z
87
R
L
T
upiększania otoczenia była czymś nowym i przyjemnym. Nie mogła się
doczekać powrotu Davida. Miała mu tyle do pokazania, a drugie tyle do
opowiedzenia o najbliższych planach. Za rok lub dwa ogród będzie wyglądał
bajecznie. Szkoda, że żadne z nich tego nie doczeka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]