[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarze.
- Czemu mi nie wyjaśniłeś powodów, dla których zwlekasz? -
zapytała z gniewem.
- A jak byś na to zareagowała, może mi powiesz, co?
- Nalegałabym, żebyś połączył się jak najszybciej.
- Tak właśnie myślałem. Wiedziałem, iż przerazi cię sama
myśl o tym, że można by go nastraszyć i zmusić do chwili
zastanowienia. Podjąłem więc decyzję, postanowiłem niczego ci nie
wyjaśniać.
- Nie miałeś prawa! Nie jesteś Panem Bogiem, żeby roz-
strzygać za innych ważne dla nich sprawy.
- Zapewne, ale zrobiłem to wyłącznie z myślą o tobie. Miałem
najlepsze intencje.
- Jesteś tego pewien? - zapytała z goryczą. - Jesteś pewien,
że chodziło ci wyłącznie o mnie? A może chciałeś się po prostu
zemścić? Może ten atak serca wydaje ci się zwykłym
zadośćuczynieniem, karą wymierzoną ręką sprawiedliwości?
- Za kogo ty mnie masz? - Twarz Maxa nabiegła krwią. - Za
jakiegoś łobuza? - Odepchnął ją lekko od siebie i zwiesił ręce po
bokach. - Dziękuję ci. Bardzo dziękuję.
Tymczasem jacht wpływał już do przystani. Milkły maszyny i
w tym samym momencie na niebie rozległ się warkot helikoptera.
Olivia walczyła ze sobą. Dławiąc się łzami, które nie pozwalały jej
139
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
mówić, obserwowała helikopter. Opuszczał się już na lądowisko
gdzieś w pobliżu domu. Oliwkami i cyprysami szarpnął podmuch
wiatru, przyginając je niemal do samej ziemi. Raz po raz
odgarniała z twarzy rozwiane włosy. Max przeszył ją wzrokiem.
Nienawidzi mnie! - pomyślała, czując się tak, jakby stała w
windzie, która oberwała się i spadała w dół. Chciała uśmiechnąć
się do niego, ale nie potrafiła przezwyciężyć żalu.
- Jadę na górę po lekarza - zakomunikował lodowatym
tonem. - Ty czekasz tutaj. Kiedy wyjdą na brzeg, powiedz, że będę
dosłownie za moment i żeby lepiej nie ruszali twojego ojca przed
naszym powrotem.
Skinęła głową bez słowa, bojąc się, że jeżeli coś powie, to już
zupełnie się rozklei. Rzucił jej jeszcze jedno gniewne spojrzenie i
pobiegł do samochodu. Słyszała, że włącza silnik i gwałtownie
rusza, lecz nie popatrzyła za nim. Nie mogła oderwać oczu od
jachtu, próbującego zmieścić się jakoś na przystani, wybudowanej
z myślą o łodziach. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok i
zorientowała się, że z pokładu obserwuje ją Kristos.
Gdy tylko opuszczono trap, ruszył do wyjścia, ale ubiegł go
stary Agathios. Odepchnął syna i pierwszy wytoczył się na ląd.
Wyglądał jak zawsze, kiedy coś mu nie odpowiadało. Niczym byk
gotujący się do ataku pochylił do przodu głowę, w oczach miał
szaleństwo.
- Jak się czuje ojciec? - Wybiegła mu naprzeciw, nie zwa-
żając na podejrzliwy, agresywny wzrok, którym ją mierzył.
- Jest ciężko chory. A ty? Tu spędziłaś noc?
- Max wam tego nie powiedział? - Czuła, że pali ją twarz. - W
ostatniej chwili wyciągnął mnie z morza. Ocalił mi życie.
140
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Kto jeszcze był z wami w domu? Ludzie, którzy u niego
pracują?
Zaprzeczyła ruchem głowy, widząc, że za plecami Agathiosa
staje Kristos.
- A zatem przez całą noc byliście zupełnie sami? - wycedził
Konstandinos z wściekłością.
- Chcę natychmiast zobaczyć ojca - zignorowała pytanie. -
Idę na pokład.
- Nigdzie nie pójdziesz, zanim nie odpowiesz! - Konstan-
dinos prawie krzyczał. Oczy nabiegły mu krwią. - Gdzie spałaś? I
gdzie spał on?
Olivia trzęsła się jak w gorączce.
- Proszę... Chciałabym teraz zobaczyć się z ojcem.
- Pozwól jej, tato - odezwał się Kristos. - Nie wymuszaj na
niej niczego. Nie widzisz, że jest zdenerwowana?
- Chcę tylko znać prawdę. - Konstandinos przeniósł wzrok na
syna. - Sam widzisz, że nie chce niczego powiedzieć. Jak myślisz,
co to znaczy? Miał ją, a ona po prostu nie chce się do tego
przyznać. Wie, co się stanie, jeśli powie prawdę. Chyba nie
będziesz się z nią żenił, jeśli się z tamtym przespała?
Olivia miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Czuła się chora z
upokorzenia i ze złości.
- Przepraszam cię - wtrącił zażenowany Kristos - ale czy
nie mogłabyś sama tego przeciąć? Powiedz mojemu ojcu, że nic
takiego się nie stało, a da ci spokój.
Usłyszała czyjeś stłumione ziewnięcie i podniosła głowę. Cała
załoga jachtu wyległa na pokład i bez żenady przysłuchiwała się
rozmowie. Patrzyło na nich kilka zaciekawionych par oczu.
141
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Porozmawiamy o wszystkim, ale bez świadków - po-
wiedziała ściszonym głosem.
Nalana, czerwona twarz Konstandinosa spurpurowiała. Obaj
mężczyzni spojrzeli w górę.
- Wracać mi do pracy, ale już, wszyscy! - wrzasnął stary
Agathios.
Skutek był natychmiastowy - pokład opustoszał w jednej
sekundzie.
- A poza tym te pytania proszę postawić Maxowi, a nie mnie -
dodała spokojnie Olivia,
- Już ja go wypytam, możesz się nie obawiać! Niech no go
tylko dorwę! Widziałem, że zmył się, kiedy tylko mnie zobaczył.
- Pojechał po lekarza, który przyleciał helikopterem. Zaraz
wróci. Aha, i prosił, żeby nie przenosić ojca, zanim nie obejrzy go
lekarz. A teraz... - przełknęła ślinę - czy mogę już iść do taty? Czy
to był zawał?
- Chyba nie. Nie wygląda to tak groznie, jak początkowo
myśleliśmy - powiedział Kristos łagodniejszym tonem. - Na-
wiązaliśmy łączność z helikopterem i rozmawialiśmy już z tym
lekarzem. To kardiolog z najbliższej kliniki. Powiedział nam, co
robić. Twój ojciec jest przytomny i spokojny, ale musi jak
najprędzej znalezć się w szpitalu... Chyba nie powinnaś się z nim
teraz widzieć, Olivio, może pózniej.... Obawiam się, że na twój
widok mógłby dostać nowego ataku.
- Nie powiedzieliście mu, że żyję?
- Powiedzieliśmy, oczywiście, i to od razu, ale jeśli cię
zobaczy, zacznie zadawać pytania, zastanawiać się,..
- Zna Maxa i wie, że chciałby się na nas zemścić - przerwał
synowi Konstandinos. - A miał cię w swoich rękach...
142
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- No właśnie. - Obaj popatrzyli na Olivię.
Raptem z wyboistej drogi dobiegł hałas zjeżdżającego sa-
mochodu. Olivia odetchnęła z jakimś dziwnym uczuciem bez- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl