[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyjście na świat dzieci zmusiło nas do zwolnienia tempa. Oczywiście nie narzekam.
Nie przeszkadza mi to. Jestem domatorką.
- A Max? Jemu też to nie przeszkadza?
Tara uśmiechnęła się.
- Kiedyś zupełnie niepotrzebnie martwiłam się, że będzie tęsknił za życiem na wa-
lizkach i imprezami, które przed ślubem na liście rzeczy ważnych były u niego na
pierwszym miejscu. Teraz jest inaczej. Owszem, sporo podróżujemy, ale zawsze całą
rodziną.
- Wyglądacie na bardzo szczęśliwych.
- I jesteśmy. A ty, Amber? Jesteś szczęśliwa z Warwickiem?
Amber kusiło, żeby zwierzyć się Tarze, ale się powstrzymała.
- Bardzo - odparła i użyła swojego zawodowego uśmiechu.
- Chciałabyś wyjść za niego?
Amber postanowiła nie brnąć dalej w kłamstwa.
- Warwick nie chce się żenić - odparła.
- Kiedy zaczęłam spotykać się z Maksem, od razu mi powiedział, że nie ma za-
miaru się żenić. Był w zarządzie sieci dwunastu hoteli rozrzuconych po całym świecie i
niemal cały czas spędzał w samolocie. Nie miał czasu ani ochoty na małżeństwo.
- Widzę, że jest idealnym mężem i ojcem. Co go tak odmieniło?
Zmiech Tary był miękki i melodyjny.
- Mały Stevie go odmienił.
Serce Amber zadrżało boleśnie.
R
L
T
- Niestety, tak jak i ślubu, Warwick nie chce też mieć dzieci.
- Mnóstwo facetów tak mówi, dopóki ich nie mają. Max na początku też zastrzegł,
że dzieci nie wchodzą w grę, ale kiedy zaszłam w ciążę, szybko zmienił zdanie i poprosił
mnie o rękę.
- Zrobił to, bo cię kocha.
- Czy sądzisz, że Warwick cię nie kocha? - Tara zmarszczyła czoło.
- No cóż... Nigdy mi tego nie powiedział...
- To nic nie znaczy, jeżeli masz do czynienia z kimś takim jak Warwick.
- Czyli kim?
- Człowiekiem skrytym i poważnym. No, wiesz... jak typowi Angole...
Amber nie mogła się powstrzymać. Musiała się zaśmiać.
- Warwick ani odrobinę nie przypomina typowego Angola. Jest najbardziej zwa-
riowanym, spontanicznym i nieprzewidywalnym facetem, jakiego w życiu spotkałam.
- Nigdy bym nie zgadła. A wydaje się taki... konserwatywny. A jaki jest w łóżku?
A może nie powinnam pytać?
Amber zaczerwieniła się mocno.
- Nie mogę narzekać.
Tara zaśmiała się serdecznie i powiedziała:
- I kto tu jest skryty i poważny!
Ich śmiech został przerwany powrotem Maksa, Warwicka i dzieci.
- Zrobiło się chłodno - oznajmił Max, wycierając buty o wycieraczkę leżącą na ta-
rasie tuż przed szklanymi drzwiami prowadzącymi do wnętrza domu.
Warwick stał tuż za nim i otrzepywał piasek z ubrania Jasmine. Amber obserwo-
wała go uważnie przez szybę.
- Szkoda, że nie widziałyście zamku z piasku, jaki wybudowali Stevie i Warwick.
Miał nawet fosę i wieżyczki.
- Znalazłem dużą ość i zrobiłem z niej most zwodzony - dodał dumnie Stevie.
- Bardzo sprytny z ciebie chłopak - powiedziała Tara, tuląc syna.
- Wujek Warwick powiedział, że niedługo wybudujemy jeszcze większy zamek.
- Zwietny pomysł. Jednak teraz czas się wykąpać i iść spać.
R
L
T
- My też już będziemy się zbierać - powiedział Warwick, wnosząc Jasmine do
kuchni.
- Wezmę ją. - Tara wyciągnęła ręce po Jasmine. - Max, pomożesz Warwickowi
sprowadzić Amber ze schodów? Ja zajmę się dziećmi.
Czy to Opatrzność natchnęła Tarę, by wysłać Maksa z gośćmi? A może los? Co-
kolwiek to było, to właśnie Max wypowiedział słowa, które zasiały w głowie Amber pe-
wien szalony pomysł.
- Dzięki za pomoc przy dzieciach. Masz cierpliwość. Byłbyś świetnym ojcem -
zwrócił się Max do Warwicka, gdy pomagali Amber wsiąść do auta.
Warwick byłby świetnym ojcem.
Amber natychmiast podchwyciła tę myśl. I ona zauważyła, jak dobrze radził sobie
z dziećmi Richmondów. Jego podejście do nich zaskoczyło ją. Warwick był cierpliwy i
delikatny. Zwłaszcza w stosunku do Jasmine.
Owszem, Warwick boi się ojcostwa, rozmyślała dalej. Jego strach jest najprawdo-
podobniej związany z jego własnym ojcem, który nie poświęcał mu zbyt wiele czasu i
zaniedbywał. Nie można też zapomnieć o tym, że matka go porzuciła. Przez całe dzie-
ciństwo nie miał dobrych przykładów czułego rodzicielstwa. Lecz nie można mu odmó-
wić wielu innych pozytywnych cech. Jest uczciwy i honorowy, dotrzymał słowa i zajął
się mną. I jak obiecał, trzyma ręce z daleka. Na pewno przestałby, gdybym dała mu zie-
lone światło.
W końcu parę dni temu sam przyznał, że ta wstrzemięzliwość go męczy.
Amber ani słowem nie wspomniała Warwickowi, że przestała brać pigułki i była
pewna, że jeśli będzie się z nim kochać, nie przejdzie mu nawet przez myśl, że ona pró-
buje zajść z nim w ciążę.
Głośno wciągnęła powietrze. Myśl o zrobieniu czegoś tak śmiałego i nierozsądne-
go wprawiła ją w osłupienie.
- Coś ci się stało? - zapytał Warwick.
- Co?
Dopiero teraz spostrzegła, że jadą w stronę pensjonatu. Tak się zamyśliła, że nie
pamiętała, czy i jak pożegnała się z Maksem.
R
L
T
- Wydałaś z siebie dziwny dzwięk.
- Poruszyłam stopą i kostka mnie zabolała.
- Za bardzo się dzisiaj sforsowałaś. Powinnaś mi była pozwolić zabrać balkonik.
- Nie przesadzaj. Wszystko w porządku. To było tylko małe ukłucie - odparła, za-
stanawiając się, jak uwieść mężczyznę, który jest przekonany, że wszystko ją boli, a
każdy mocniejszy dotyk może ją połamać.
Przecież muszę zaciągnąć go do łóżka, jeżeli mam zajść z nim w ciążę, pomyślała.
Tym razem ta myśl nie przeraziła jej.
Chciała tego. Pragnęła mieć dziecko Warwicka. Cząstkę jego samego, którą będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]