[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziła bluzka z różowego jedwabiu. Podczas postoju w Woy Woy, gdy temperatura osią-
gnęła trzydzieści dwa stopnie, zdjęła wreszcie żakiet.
Hugh zawsze lubił kobiety w jedwabiach, zwłaszcza różowych. Lecz Kathryn po-
żądałby nawet gdyby włożyła worek. Miał nadzieję, że nie wyczyta z jego oczu, jakie
emocje nim targają. W tej chwili wyobrażał ją sobie siedzącą w tym samym fotelu nago,
spokojną i odprężoną nie po podróży, lecz po miłosnych zapasach. W marzeniach wciąż
na nowo go pragnęła. Jeszcze chwilę, a popatrzy na niego z tęsknotą.
Lecz gdy naprawdę na niego zerknęła, natychmiast odwróciła wzrok, zakłopotana,
że Hugh ją obserwuje. Pospiesznie rozpakowała swojego hamburgera, podeszła do ba-
rierki werandy i wychyliła się, żeby nie poplamić ubrania sosem pomidorowym i tłusz-
czem.
R
L
T
Mimo że stała tyłem do Hugh, czuła na sobie jego spojrzenie, co ją bardzo peszyło.
Wolałaby, żeby ją zagadnął, lecz on uparcie milczał. Pochłonęła swój posiłek w rekor-
dowym tempie, po czym z braku serwetek oblizała każdy palec po kolei.
Hugh omal nie jęknął. Nieświadomie wystawiła jego siłę woli na ciężką próbę. Po-
spiesznie wstał.
- Pójdę pozmywać - oznajmił.
Nie nazwałby łazienki luksusową, podobnie jak pozostałych pomieszczeń. Mimo
to polubił stare domostwo. Kiedy wrócił, Kathryn na szczęście skończyła oblizywanie
palców.
- Aazienka i kuchnia wymagają remontu - orzekł. - Ale atmosfera tego domu mi
odpowiada. Masz rację, szkoda byłoby go sprzedać. Rozumiem, czemu tak zapadł ci w
serce.
- To znaczy, że nie brak ci wrażliwości.
- Tak sądzą moi przyjaciele.
- A ty, co myślisz?
- Mniej więcej to co ty. - Hugh z szerokim uśmiechem wzruszył ramionami. - Je-
stem arogancki, nieodpowiedzialny, niefrasobliwy. Ach prawda, i w dodatku samolubny.
- W to ostatnie właśnie zwątpiłam. %7ładen normalny szef nie żeni się z sekretarką,
żeby zatrzymać ją w pracy. Wymyśliłeś niezbyt wiarygodną wymówkę, żeby ukryć
prawdziwy powód oświadczyn.
- To znaczy?
- Twoje dobre serce.
Hugh nie zdołał zachować powagi. Parsknął niepohamowanym śmiechem. A kiedy
Kathryn spłonęła rumieńcem, zabrakło mu siły woli, żeby dotrzymać postanowienia. Po-
rwał ją w ramiona i pocałował.
W pierwszej chwili Kathryn zesztywniała z zaskoczenia. Gdyby go spoliczkowała,
być może ostudziłaby jego zapały. Lecz zamiast to zrobić, rozchyliła usta. Gdy zmiękła
w jego ramionach, rozpaliła w nim dziką żądzę. Zbyt pózno wyrwała się z jego objęć.
- Co robisz, do licha?! - wydyszała.
- Uświadamiam ci prawdziwy powód moich oświadczyn.
R
L
T
Kathryn oniemiała. Zrobiła wielkie oczy.
- Jakkolwiek nieprawdopodobnie by to zabrzmiało, pożądam cię do bólu, Kat, ko-
chanie.
- Niemożliwe.
- Udowodnić ci jeszcze raz, jak bardzo?
Kathryn odstąpiła krok do tyłu. Hugh musiał wsadzić ręce do kieszeni, żeby znów
ich po nią nie wyciągnąć. Po chwili wahania uznał, że wyznanie prawdy najpewniej do-
prowadzi go do celu.
- Przy rekrutacji nie brałem pod uwagę twoich osobistych walorów. Aż tak głupi to
ja nie jestem. Zadecydowały wyłącznie twoje kwalifikacje. Zanim uświadomiłem sobie,
że mnie pociągasz, zaręczyłaś się z Darylem. Pewnie mi nie uwierzysz, ale nie uwodzę
mężatek ani cudzych narzeczonych. Dlatego ucieszyła mnie dziś rano wiadomość o ze-
rwaniu zaręczyn. Lecz kiedy oznajmiłaś, że odchodzisz, zacząłem gorączkowo szukać
sposobu, żeby cię zatrzymać.
Kathryn nie wierzyła własnym uszom. Jeszcze przed chwilą dałaby głowę, że
oświadczył się z dobroci serca. Nie wiedziała, czy powinna potraktować jego wyznanie
jako obelgę czy jako komplement. Serce podpowiadało to drugie, aczkolwiek nie rozu-
miała, co Hugh w niej widzi. Co nie przeszkadzało, że krew szybciej krążyła w jej ży-
łach, a rozpalona wyobraznia podsuwała równie kuszące co niepokojące wizje.
- Po co więc deklarowałeś, że zostaniemy małżeństwem tylko na papierze?
- %7łeby zyskać na czasie - odparł z rozbrajającą szczerością. - Wygląda na to, że
pomysł dzielenia ze mną łoża nie bardzo przypadł ci do gustu. Jednak jeśli chcesz odzie-
dziczyć tę chałupę, radzę ci go zaakceptować.
- To zwykły szantaż! - wykrzyknęła z udawanym oburzeniem.
Miała nadzieję, że nie dostrzegł entuzjazmu w jej oczach.
- Przesadzasz. Omal nie wyszłaś za Daryla bez miłości z tego samego powodu.
Przestań wreszcie udawać żelazną dziewicę - dodał, podszedł bliżej i pogłaskał ją po po-
liczku. - Usta cię zdradziły, kochanie. Z przyjemnością oddawałaś pocałunki.
R
L
T
Duma kazała jej zaprzeczyć, ale delikatne dotknięcie osłabiło jej wolę. Miała ocho-
tę wykrzyczeć: Tak i pragnę jeszcze więcej!". Jakimś cudem opanowała niepożądane
emocje. Wytrzymała nawet jego badawcze spojrzenie.
- To dlatego, że świetnie całujesz - odparła.
- Kocham jeszcze lepiej.
- Kto ci to powiedział? Wierzysz tym wszystkim spryciarom, które komplementa-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]