[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostrożnie. Rozwaga jest zawsze w cenie.
- Bez dwóch zdań.
- Byłoby zle, gdyby król Mandrak stał się naszym wrogiem. To
wpływowy monarcha i mógłby bardzo zaszkodzić Nabotawii.
- Tak.
- Ale są gorsze rzeczy.
Marco z uśmiecham pokiwał głową.
- Wreszcie pojąłem, o co ci chodzi, Jordan. I nawet jestem gotów
zgodzić się z tobą.
- Panie...
- Pakuj bagaże, Jordan. Jedziemy do Europy.
- Tak nagle, książę?
- Mam kilka spraw do załatwienia. Muszę spotkać się z pewnymi
ludzmi.
- Doskonale, książę. Cała przyjemność po mojej stronie, idę pakować
bagaże.
130
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Shannon nie mogła w to uwierzyć. O tym dniu marzyła całe życie.
Jechała główną ulica Kalawii, stolicy Nabotawii. Sklepy ciągnące się
wzdłuż brukowanych ulic były odświętnie udekorowane, ludzie byli
zaciekawieni i weseli. Panowała podniosła i radosna atmosfera. Na
wzgórzu górującym nad miastem wznosiły się zwieńczone
ostrosłupowymi hełmami wieże zamku Czerwonej Róży, gniazda rodu
Rosanowów, który od stuleci władał Nabotawią.
- Jesteś gotowa? - Jay delikatnie ścisnęła jej dłoń. Odpowiedziała
uśmiechem. Dla niej przyjaciółka matki na zawsze pozostanie Jay,
nieważne, jak zwracają się do niej inni. Bez Jay nic by się nie ziściło. To
naprawdę nie sen?
Przybyła do Nabotawii, by objąć stanowisko zastępcy głównego
kustosza muzeum narodowego. Będzie musiała się wiele nauczyć, bowiem
takiej funkcji zazwyczaj nie powierza się o sobie tuż po studiach. Ledwie
domyślała się, jak należy kierować taką placówką i jak odbudować zasoby,
które ucierpiały w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Ale była młoda, zdolna,
świetnie wykształcona, i rozpierała ją energia. Oczywiście bała się, ale
czuła, że sobie poradzi.
- Nawet nie zauważysz, kiedy zostaniesz kustoszem - zapewniała ją
Jay. - Stary Potwin jest wybitnym fachowcem, ale marzy już o emeryturze.
Szybko zajmiesz jego. miejsce.
- Och, nie mów tak.
- Potwin pragnie ostatnie lata poświęcić na napisanie monografii ó
kulturalnych zabytkach Nabotawii, więc tylko mu ulżysz, gdy przejmiesz
131
RS
jego obowiązki. Zresztą zawsze będzie ci służył radą i wiedzą. Pamiętaj,
że to jest dla ciebie odpowiednia praca i stanowisko.
- Tak, ale... - Czy tego właśnie pragnęła? Prawdę mówiąc, do
niedawna uważała taki awans za szczyt marzeń, a jednak było coś, czego
pragnęła bardziej, choć nigdy nie będzie jej dane.
Chciała jak najprędzej zapomnieć o księciu. Ich romans był krótki i
burzliwy. Kiedy dowiedziała się o swym pochodzeniu i o tym, jak Jay nią
manipulowała, dostała furii. Cierpiała przez wiele dni i upłynęło dużo
wody, nim pozwoliła Jay zbliżyć się do siebie. Ale stara przyjaciółka
potrafiła być cierpliwa. Została w Dallas i robiła swoje. Najpierw
odzyskała przyjazń Shannon, a potem pokazała korzyści wynikające z
nowej sytuacji. Mimo to Shannon wciąż czuła pewien dyskomfort, ale
miała przed sobą całe życie i trzeba było zająć się karierą.
Propozycja była wspaniała i podniecająca, ale czy naprawdę chce tu
być i patrzeć, jak Marco i Iliana żyją razem? Kiepska sprawa...
Nie widziała go od pamiętnej rozmowy w hotelu, gdy zmienił się jej
cały świat. Potrzebowała czasu, by przywyknąć do faktu, iż w tak
wyjątkowy sposób związana jest z Alowitią i Nabotawią, ale skoro
nauczyła się z tym żyć, zniesie również i to, że Marco będzie obecny w jej
świecie. Nie ukryje się przed nim. Zobaczy się z dziećmi. Jay przyrzekła
jej to. Dzięki temu zwiąże się z nimi jeszcze silniej. Nie mogła się wprost
doczekać tej chwili.
Teraz jednak myślała o nieuniknionym spotkaniu z Markiem.
Wprawdzie to jeszcze nie dzisiaj, ale prędzej czy pózniej do niego dojdzie.
Shannon zachowa się chłodno, spokojnie i uprzejmie. Potraktuje go jak
132
RS
starego przyjaciela. Nie, raczej jako głowę państwa. A może powinna
udawać, że go wcale nie zna... Nie, po prostu zachowa się naturalnie!
Przyjechały do muzeum, wielkiej, siedemnastowiecznej budowli.
- W sali konferencyjnej zostanie pani przedstawiona członkom rady -
oznajmił urzędnik. - Proszę tędy.
- Kto jest w radzie? - Pomachała Jay i ruszyła do sali.
- Cała rodzina królewska.
O, nie! Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z Markiem, a tym
bardziej z jego krewnymi. Ale było za pózno.
- Panna Shannon Harper, zastępca głównego kustosza - oznajmił
urzędnik, otwierając drzwi do wysoko sklepionej komnaty.
Wzięła głęboki wdech, uśmiechnęła się i weszła, spodziewając się
ujrzeć mnóstwo ludzi. Była tam jednak tylko młoda piękna kobieta o
złotych włosach i promiennym uśmiechu.
- No, wreszcie jesteś. - Wyciągnęła do niej rękę. -Cieszę się, że mogę
cię poznać. Jestem księżniczka Karina, najmłodsza z klanu Rosanowów.
Dotąd znałaś jedynie Marca.
- Tak. - Zaskoczyła ją przyjacielska postawa księżniczki. -
Spotkaliśmy się z księciem Markiem w Dallas.
- Słyszałam coś o tym. - Karina roześmiała się. -Strasznie żałuję, że
ominęła mnie ta heca. Zobaczyć minę mojego braciszka, gdy zorientował
się, że nie jesteś księżniczką Dianą! - Zachichotała. - Zawsze jest taki
dostojny i pewny siebie. A ty wystrychnęłaś go na dudka.
- Cóż, muszę przyznać, że zachował się z wielką godnością. -
Shannon od razu polubiła Karinę.
133
RS
- Szkoda... Zaraz, przyznaj, to tylko taka dyplomatyczna odpowiedz.
Na pewno! - Znów się roześmiała.
- Kochany Marco... Ale dość o tym. Wiesz, że będziemy wspólnie
pracowały? Mam objąć archiwa akt dawnych. Przez ostatnie lata zostały
strasznie zaniedbane, niektóre dokumenty po prostu się rozpadają.
Zamierzam poszukać w Europie kopii najważniejszych tekstów oraz
zatrudnić specjalistów od konserwacji papieru. U nas nie ma takich
fachowców. Muszę uporządkować archiwalia, by historycy mogli z nich
korzystać.
Weszło dwóch przystojnych mężczyzn.
- Mój mąż, Jack Santini - dokonała prezentacji Karina
- a ten nicpoń w poszarpanym ubraniu to mój brat, książę Damian.
- W drodze do muzeum - zaczął tłumaczyć się Damian - Sara
zauważyła kotka na drzewie i nakłoniła mnie, żebym wspiął się na
wierzchołek i go ocalił. Teraz usiłuje odnalezć właściciela.
Wszyscy roześmiali się, a on przyjrzał się Shannon.
- A więc to panią wybrał Marco na kustosza, gdy pan Potwin
przejdzie na emeryturę. Miło mi poznać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]