[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiesz, co ci powiem?! - zawołała, czując wzbierającą pasję. -
Może nie musisz mi odpowiadać, ale powinieneś wiedzieć, że
okazanie drugiemu człowiekowi odrobiny serca nikomu jeszcze nie
zaszkodziło. I że życzliwość nic nie kosztuje, a może zrobić wiele
dobrego. I jeszcze jedno powinieneś wiedzieć, a mianowicie to, że
66
Anula
ous
l
a
and
c
s
niezależnie od tego, kim jesteśmy, każdy z nas tak samo łaknie
ludzkiej sympatii i tak samo rani go bezinteresowna niechęć! -
Umilkła na chwilę. - No i patrz, do czego doprowadziłeś! Naprawdę
mnie zezłościłeś!
- Ja cię zezłościłem? To ty przyczepiłaś się do mnie jak rzep do
psiego ogona. I jeszcze ośmielasz się prawić mi kazania!
Popatrzyła na niego z zaciekawieniem. Przynajmniej
wyprowadziła go z równowagi.
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie musisz mnie zle traktować.
- Nie lubię bogatych panienek, którym się wydaje, że wszystko
im wolno.
- Nie jestem jakąś tam panienką. Mam dwadzieścia trzy lata.
Jestem dorosłą kobietą. A poza tym, skąd przyszło ci do głowy, że
jestem bogata? - zaatakowała go, zadowolona, że dał się wreszcie
wciągnąć w rozmowę.
- To proste. %7łeby przylecieć z Ameryki na nieznaną wyspę
trzeba mieć dużo pieniędzy.
- A ty jak się tu znalazłeś? I skąd masz żaglówkę?
- Ja to... - zająknął się. - Dostałem ją w spadku. Po bogatym
wujku.
No, nareszcie coś z niego wyciągnęła. Odziedziczył łódz i
wyruszył na włóczęgę, chwytając się po drodze dla zarobku
dorywczych zajęć.
- A to co? - Zaskoczył Honey, chwytając ją za nadgarstek i
spoglądając na jej kosztowny zegarek.
67
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Prezent od bogatego wujka - odparła. Max puścił jej rękę.
- Jestem sobą i nic na to nie poradzę - dodała z rezygnacją,
nienawidząc błagalnego tonu, jaki zabrzmiał w jej głosie.
Nim jednak zdążył jej odpowiedzieć, uwagę Honey przyciągnął
warkot zbliżającej się motorówki. Amando wracał na wyspę, wioząc
cztery nowe osoby. Kiedy znów spojrzała na Joego, ten siedział już w
swojej łódce i oddalał się od brzegu.
68
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA PITY
Honey miała teraz co innego na głowie, niż martwić się o Joego,
ponieważ na łodzi Amanda dostrzegła dobrze sobie znaną wiotką
brunetkę wpatrzoną miłośnie w obejmującego ją ramieniem
ciemnowłosego mężczyznę. Carey Benton? Co u licha sprowadza na
Brunhię jej najlepszą przyjaciółkę?
Zrzuciwszy z nóg buty i skarpetki, weszła w wodę na spotkanie
zbliżającej się motorówki.
- Oj, panie Tynan! - wykrzyknęła. - Ma pan fatalny wpływ na
moją przyjaciółkę. Ukryła przede mną, że wybiera się na Brunhię.
- Aadny strój, panno Evans! - odparł Matt Tynan. - Czy to jakaś
nowa moda? - dodał, wskazując wzrokiem porzucone na brzegu
sportowe buty i skarpetki.
- Coś w tym rodzaju. Chciałabym, tak jak Carey, przygadać
sobie fajnego faceta. Carey może nie o wszystkim mówi, ale
powiedziała mi, jak pan wygląda bez ubrania.
- Głupstwa gadasz! - oburzyła się Carey. - A to kto? - dodała,
widząc, że spojrzenie Honey pobiegło za odpływającym od brzegu
mężczyzną.
- Obiekt, nad którym pracuję - mruknęła Honey,zwracając się z
powrotem do nowo przybyłych. - Ale co was tutaj sprowadza?
Carey udała, że nie słyszy. Amando przybił tymczasem do
brzegu i Matt pomógł Carey wysiąść na brzeg. No nic, potem
wszystko z niej wyciągnę, pomyślała Honey. Przyjazd na wyspę
69
Anula
ous
l
a
and
c
s
Matta Tynana, który był doradcą Białego Domu, szalenie ją
zaintrygował.
Drugiej pary nie znała, ale mężczyzna nie wyglądał obco,
chociaż nie była pewna, czy jest znanym aktorem, czy widywała go w
Białym Domu. Wszystko to wyglądało nad wyraz podejrzanie.
Czyżby wesele Marcusa miało się przerodzić w zjazd spreparowanych
genetycznie osobników?
- Przepraszam, zapomniałam, że się nie znacie -odezwała się
Carey. - Honey, to jest Ethan Williams, a to jego żona Kelly.
- Ach, to pan jest tym znanym w Waszyngtonie kawalerem do
wzięcia! - Honey popatrzyła na Ethana.
- Już nie - z uśmiechem poprawiła ją Kelly.
- Witam w jednym z najbardziej zapadłych zakątków świata -
rzekła Honey. - Zjechaliście tutaj, bo mój brat jest genetycznym
dziwolągiem, czy z czysto towarzyskich względów?
Cała czwórka popatrzyła po sobie. Coś to znaczy. Ale co?
- Samantha i Ethan znają się od wieków - wyjaśniła Kelly.
- Chodziłem z nią do szkoły - dorzucił Ethan.
- Oczywiście, że przyjechaliśmy na wesele - zapewniła ją Carey.
- To bardzo wygodny pretekst - odparowała Honey, patrząc
przyjaciółce w oczy. - Nigdy nie umiałaś kłamać.
- Wiem, i dlatego nic ci więcej nie powiem. Nie jestem pleciugą.
Honey wzięła ją pod rękę i odciągnęła na bok.
- Mnie możesz powiedzieć wszystko. Przecież nie jestem z
prasy.
70
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie mam ci nic do powiedzenia.
Zza zakrętu drogi wyłonił się powożony przez Marcusa wóz,
ciągniony przez parę mułów. Brat rzucił Honey podejrzliwe
spojrzenie.
- O mnie się nie martw! - zawołała. - Mam własny środek
transportu. - Puściwszy Carey, pomaszerowała na koniec plaży, gdzie
zostawiła skuter.
- Ricardo miał przykazane, żeby nie dawać ci skutera! - rzekł
oburzony Marcus.
- No to teraz widzisz, kto ma większą siłę przekonywania -
mruknęła Honey do siebie.
Max stał na schodkach prowadzących pod pokład, obserwując z
niepokojem rojącą się od ludzi plażę. Elise zdaje się mówiła, że ta
heca na wyspie nie potrwa długo, ale chyba nie wspomniała, ile
jeszcze osób może się zjawić.
- Szlag by to trafił! - mruknął ze złością i zszedł na dół po piwo.
Kiedy znów wyszedł na pokład i spojrzał na plażę, czwórka
nowych gości siedziała już na wozie, a Elise znikła. Musi zrobić z nią
porządek. Ale przede wszystkim trzeba podnieść kotwicę, odpłynąć
do Portimao i tam przeczekać najazd.
Max lubił swoje krótkie wycieczki na stały ląd. Niestety,
Portimao stawało się modnym ośrodkiem turystycznym. Tylko
patrzeć, jak ktoś go rozpozna.
A ona? Czy na pewno nie poznaje, czy też może udaje
niewiniątko, by tym łatwiej dobrać się do jego pieniędzy? A jeśli jest
71
Anula
ous
l
a
and
c
s
wobec niej niesprawiedliwy? Mogło jej przecież nie przyjść do głowy,
że Maxwell Strong ukrywa się na Brunhii.
Cholera! Znów zaprząta sobie nią myśli. Elise zabiła mu
niezłego ćwieka. Już ją zakwalifikował do kategorii łasych na forsę
hien, a ta wyjeżdża z kazaniem o życzliwości i obowiązkach wobec
bliznich! Zły na siebie, wysączył resztę piwa i rzuciwszy pustą puszkę
do kosza, zabrał się do podnoszenia kotwicy.
Honey stuknęła się butelką piwa z Mattem Tynanem. Całe
towarzystwo popijało drinki w wielkiej sali przy barze.
- Zawieramy pokój? - spytał Matt. Parę miesięcy temu doszło
między nimi do awantury, kiedy Matt zarzucił Carey, że wygadała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]