[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po chwili milczenia Connor odpowiedział:
- Tak. Nie chcę, byś czuła się zle traktowana.
- Tak, zraniłeś mnie, choć trudno mi się do tego przyznać.
Jocelyn poczuła, że jej onieśmielenie mija bez śladu. Jak śmiał
traktować ją tak lekceważąco? Odmawiać czegoś tak... tak...
139
niewiarygodnego! Był jej mężem i miał obowiązek wprowadzić ją w
sekrety łoża, a wiedząc, że przybyła do niego jako dziewica, tym
bardziej powinien zadbać również i o jej przyjemność!
Tymczasem on dawał jej tylko to, co niezbędne, by samemu
poczuć przyjemność i począć syna. Jego ludzie mówili, że więcej
czasu poświęcał obcowaniu z wiejską dziewką niż z własną żoną.
Słyszała też, że gdy brakowało mu wrażeń fizycznych, spędzał całe
noce z Leaną i innymi kobietami we wsi. A do niej przychodził w
środku nocy jak duch, wlewał w nią swoje nasienie, po czym
natychmiast znikał. Nie dawał jej nawet części tego, co powinna była
od niego otrzymać.
- Powiedz mi, czym cię zraniłem? Sama mnie prze-
cież sprowokowałaś - odezwał się. - Czy pomyliłem się, sądząc,
że pragniesz czegoś więcej niż zwykle? O co ci chodzi? Dlaczego
jesteś taka zdenerwowana? On również usiadł i sięgnął po koszulę.
- Widziałaś Eachanna z tą dziewką i sama zapragnęłaś tego
spróbować? - dodał jeszcze.
Jocelyn przypomniała sobie scenę zauważoną w kącie wielkiej
sali i jej policzki zapłonęły. Już po raz drugi tego dnia była świadkiem
cudzej namiętności. Ten widok uświadomił jej własną nieporadność w
roli żony. Była posłuszna mężowi za każdym razem, gdy pojawiał się
w jej komnacie, a jednak nigdy nie otrzymała tego, co Nara dostawała
od Rurika, a tamta kobieta w kącie sali od prostego woja. A może to
ona nie potrafiła dać mężowi rozkoszy?
jane+anula
ous
l
da
-
scan
140
- Tak, widziałam ich - oświadczyła, zdecydowana mówić
prawdę. - Zastanawiałam się, dlaczego mój mąż pozbawia mnie takiej
przyjemności.
- Pozbawiam? Czy tak właśnie myślisz? - zdumiał się.
Pochwycił ją za ramiona i przyciągnął tak blisko, że poczuła na
twarzy jego oddech. - Chcesz, żebym traktował cię jak dziewkę?
Podniosła rękę, by uderzyć go w twarz, ale on był szybszy.
Pochwycił jej przegub i przenikliwie spojrzał w oczy. Jocelyn poczuła
targające nią wątpliwości. Jej ciało pragnęło czegoś więcej i mąż
udowodnił, że potrafi jej to dać. Ale jej serce i dusza równie mocno
pragnęły jeszcze czegoś innego. Ciało było teraz zaspokojone, ale
pasja i radość Connora wciąż wymykały się jej z zasięgu. Tego
odmawiał jej nadal.
- Chcę, byś mnie traktował jak żonę - oświadczyła.
- Pani, jesteś przecież moją żoną.
Zauważyła, że jego dłonie drżą. Wzięła głęboki oddech i
ośmieliła się zapytać:
- Skoro tak, mężu, to dlaczego nigdy wcześniej nie obdarzyłeś
mnie taką przyjemnością w łożu?
Connor kilkakrotnie otwierał usta i znów je zamykał. Wreszcie
wykrztusił:
- Ale ty tego nie lubisz. Staram się skończyć jak najszybciej,
żeby zaoszczędzić ci cierpienia.
Cała jego postawa wyrażała teraz niezrozumienie i zmieszanie.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
141
- Jeśli wcześniej nie byłam tego pewna, to tylko dlatego, że nie
wiedziałam, jak może wyglądać połączenie kobiety i mężczyzny -
odrzekła. - Słyszałam o tym. I widziałam...
- Co widziałaś? Co słyszałaś?
- Trudno jest nie zwrócić na to uwagi, gdy się widzi kobietę i
mężczyznę razem. - Wzruszyła ramionami.
- To bardzo popularny temat w wiosce. Kobiety ciągle o tym
rozmawiają. Widziałam Rurika z...
Urwała, widząc, że jego spojrzenie gwałtownie pociemniało.
- Rurika? Z kim go widziałaś?
- Tylko przypadkiem i tylko przez krótką chwilę - wyjaśniła. - W
lesie obok Lairig Dubh. Widziałam go z... z wdową z wioski.
- A czy on wie, że go widziałaś? A niech mnie! Jasne, że tak. -
Connor przymknął oczy, zwinął dłonie w pięści i paskudnie zaklął. -
Mówisz, że wieśniacy rozmawiają o takich sprawach w twojej
obecności? Jesteś damą, żoną lairda. Nie powinni tego robić.
Najwidoczniej chciał odwrócić jej uwagę od niewygodnego
tematu. Wywnioskowała z jego zachowania, że uznawał to, co dziś
między nimi się zdarzyło, za wypadek wynikły z braku kontroli i nie
zamierzał więcej doprowadzać do podobnych sytuacji.
Nawet prosta namiętność między nimi byłaby coś warta. Wiele
małżeństw zaczynało tylko od tego i z czasem rozwijało głębszą więz.
Dla nich ta szansa już nie istniała. Jocelyn zboczyła z drogi i nie było
powrotu.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
142
- Dobranoc, panie - powiedziała, odwracając wzrok od jego
twarzy. Sądziła, że on teraz podniesie się i wyjdzie; dostatecznie się
już upokorzyła i nie zamierzała dłużej błagać go o coś, czego nie
chciał jej dać.
- Pani, nie wiesz, o co mnie prosisz - odrzekł umęczonym
głosem. - To nie dlatego, że nie chcę... -Urwał i mocno zacisnął usta.
- Nie chcesz czy nie możesz, panie, skutek jest ten sam.
Pokazałeś wszystkim jasno, że masz żonę, której nie pragniesz. Byłam
głupia i niewinna i dlatego wierzyłam, że między nami może być
inaczej, ale teraz już wiem.
Ignorując cierpienie wyryte na jego twarzy, wskazała ręką drzwi,
z nadzieją, że Connor usłucha i wyjdzie.
Podszedł do wyjścia i znów się do niej odwrócił.
- Jocelyn... - zaczął i po raz kolejny urwał. Obydwoje
uświadomili sobie, że po raz pierwszy
zwrócił się do niej po imieniu. Użył go wcześniej tylko raz, gdy
przedstawiał ją klanowi w dniu ślubu. To była kolejna oznaka
lekceważenia.
- Dobranoc, panie - powtórzyła.
Ona również nie używała jego imienia, ale z innych powodów;
nie wiedziała, czy on by sobie tego życzył.
Ledwie przeszedł przez próg, z całej siły zatrzasnęła za nim
drzwi. Przyniosło jej to ulgę. Gdy została sama, poczuła się lepiej.
Odważyła się stawić mężowi czoło i wyrazić złość. Przekonała się też,
jak potężnym narzędziem może być fizyczna rozkosz.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
Zdmuchnęła świece i weszła do łóżka, modląc się o sen.
Rozdział dwunasty
- Dzień dobry, Jocelyn.
Nie spodziewała się, że ktoś jest na dole, i aż podskoczyła z
wrażenia, gdy usłyszała pozdrowienie Rurika. Na widok potężnej
męskiej postaci Cora jak zwykle zaczęła drżeć na całym ciele. Jocelyn
zasłoniła ją sobą. Twarz Rurika przecinało długie, głębokie zadra-
panie, a jeden z policzków zdobił siniec. Czyżby znów stoczył bitwę
ze swym panem?
- Dzień dobry, Rurik - odpowiedziała Jocelyn i ciągnąc Corę za
rękę, spróbowała go wyminąć, on jednak zagrodził jej przejście.
- Czy mógłbym z tobą przez chwilę porozmawiać? - zapytał.
Dopiero teraz zauważyła dziwny, nieśmiały wyraz jego twarzy. -
Najlepiej na osobności - dodał, zerkając wymownie na służącą.
Jocelyn skinęła głową i puściła dłoń Cory. Dziewczyna prędko
odbiegła.
- O co chodzi? - zapytała Jocelyn niepewnie.
Rurik miał na sobie tunikę bez rękawów; jego nagie,
muskularne, pokryte tatuażami ramiona sprawiały imponujące
wrażenie. Patrząc na nie, przypomniała sobie, jak wygląda reszta jego
ciała i zarumieniła się. Gdy odchrząknął znacząco, szybko przeniosła
wzrok z powrotem na jego twarz.
144
- Nara jest na mnie zła - powiedział cicho. - Wyrwało mi się, że
byłaś wczoraj w lesie i widziałaś... -Urwał i uśmiechnął się szeroko.
Jocelyn odniosła wrażenie, że jej skrępowanie sprawia mu
przyjemność.
- Chyba sama wiesz, co widziałaś - dokończył. Tym razem to
ona odchrząknęła i powachlowała twarz dłonią. Nie rozumiała, jaki
jest cel rozmowy, chyba że Rurikowi chodziło wyłącznie o to, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]