[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i miała nadzieję, że nigdy nie ruszy. W pewnym mo
mencie usta Nathana odsunęły się lekko i Gwen poczuła
siÄ™ opuszczona.
- Chyba nie powinniśmy tego robić... - wyszeptał
niepewnie wprost do jej ucha.
- Pewnie nie, ale nie chcę przerywać - wymruczała.
- Ja też nie.
RS
75
Przylgnęła do niego i na nowo podjęli rozkoszną
wędrówkę po swoich ciałach. Całowali się z taką pasją,
jakby chcieli się stopić w jedno.
Naraz przeszyła ją zaskakująca myśl - chciała stać
się jednością z tym mężczyzną. Jednym ciałem. Jedną
duszÄ….
Serce biło jej coraz szybciej. Gdyby chciała podążać
za głosem instynktu, powinna zedrzeć z niego ubranie
i tulić się namiętnie do jego piersi. Ale resztki rozsądku
podpowiadały jej, że nie wolno jej tego zrobić. W każ
dej chwili do pokoju mogły wejść dzieci.
Jęknęła głucho. Przejechała dłońmi po umięśnionych
ramionach i z żalem odsunęła się od Nathana.
- Tak, musimy przestać - westchnęła, siląc się na
determinacjÄ™.
Patrzył na nią nieprzytomnie, ale w końcu i on od
sunął się niechętnie. Wyglądał na rozczarowanego. Od
wrócił się do okna i próbował uspokoić rozstrojone ner
wy. Gwen podeszła blisko i przytuliła się do jego ple
ców. Wyczuła twarde jak skała mięśnie i zaczęła je ma
sować. Chciała, aby się rozluznił, ale kiedy ciepło jego
ciała przenikało każdą jej komórkę i przyprawiało ją
o drżenie, zaczęła się zastanawiać, czy to był dobry
pomysł. Słyszała jego przyspieszony oddech i czuła
rosnące napięcie. W pewnym momencie przytrzymał ją
za nadgarstki, przyciągnął jej ręce do ust i zaczął na
miętnie całować wnętrze dłoni.
Ogień, który próbowała ugasić, powrócił ze zdwojo
ną siłą. Przytulała głowę Nathana do piersi i w uniesie
niu szeptała jego imię.
RS
76
- Gwen.., - wyszeptał, patrząc na nią z pożądaniem.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli hałas dobie
gający z kuchni i to przywróciło im poczucie rzeczywi
stości.
Z żalem odsunęli się od siebie i gwałtownie próbo
wali odzyskać normalny wygląd. Nathan w pośpiechu
wkładał koszulę do spodni. Po chwili podniósł głowę
i uśmiechnął się łobuzersko. Serce Gwen przeszył zna
jomy dreszcz i uświadomiła sobie, że ten mężczyzna to
rzadki skarb. Dobry, troskliwy, pogodny, godny zaufa
nia. Skarb, który chciała zachować dla siebie na zawsze.
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
W miasteczku było bardzo spokojnie. Większość
mieszkańców już spała, tylko z przydrożnego baru przy
wylotowej ulicy dobiegały dzwięki muzyki. Ale i ten
lokal zostanie zamknięty za pół godziny, a wtedy wszy
scy rozbawieni goście powinni wrócić do domów.
Nathan pełnił dziś nocną służbę i czas dłużył mu się
niemiłosiernie. Patrolował senne miasteczko i czekał,
kiedy z czystym sumieniem będzie mógł wrócić na po
sterunek.
W czasie jego nocnych dyżurów Charity zostawała
z dziadkiem. Był więc pewien, że mała jest zupełnie
bezpieczna i mógł spokojnie pracować.
Otworzył okno w samochodzie i wdychał rześkie
nocne powietrze, kiedy w radiu rozległ się trzeszczący
głos:
- Nathan, gdzie jesteś? Zgłoś się.
- Zgłaszam się. Co się dzieje?
- Właśnie dzwonił George z Czarnego Kota".
Wzywał nas do baru - poinformowała go lekko zaspa
nym głosem dyżurna telefonistka. Mają tam chyba
jakąś bójkę. Daj znać, gdybyś potrzebował pomocy.
- W porządku, jestem w pobliżu, zaraz tam będę.
Rozłączył się i ruszył szybko w stronę baru.
RS
78
- Walt - wezwał przez radiotelefon kolegę z drugie
go patrolu - jeśli mnie słyszysz, jedz do Czarnego
Kota", być może będziesz mi potrzebny.
Poprawił się w fotelu, włączył syrenę i ostro ruszył
w stronÄ™ baru.
Po chwili był już na miejscu. Kiedy popchnął drzwi
i wszedł do środka, uderzyła go piorunująca mieszanka
dymu papierosowego, zapachu kawy, piwa i spoconych
ciał. Wszystkie głowy odwróciły się w jego stronę. Napię
cie, jakie to panowało, było niemal namacalne. Poczuł
znajomy przypływ adrenaliny, mięśnie instynktownie się
naprężyły, a wyostrzone zmysły chłonęły wszystko szyb
ciej niż zwykle.
Stanął w przejściu między stolikami i rozejrzał się po
lokalu. Zobaczył dwie grupy młodych mężczyzn goto
wych do bójki. Większość chłopców wchodzących
[ Pobierz całość w formacie PDF ]