[ Pobierz całość w formacie PDF ]
targowania się.
W pewnym Towarzystwie członków zobowiązuje się do wykonywania pewnych czynów,
zapewniając, że "nie ma nic w ślubowaniu, co by było sprzeczne z ich obywatelskimi,
moralnymi czy religijnymi zobowiązaniami". Tak więc, gdy ktoś pragnie złamać to
ślubowanie, nie trudno mu znaleźć dla tego powód. Ślubowanie traci swoją moc.
Kiedy Budda usiadł pod błogosławionym drzewem Bo, ślubował, że żaden z mieszkańców 10
000 światów nie zmusi go do wstania, zanim nie osiągnie on celu. Tak więc nawet Mara,
największy diabeł, wraz z trzema córkami arcykusicielkami, nie wyrwali go ze stanu
wyciszenia.
Nie wydaje się celowe, by początkujący składał tak ogromne ślubowania. Nie posiadł jeszcze
mocy, która mogłaby oprzeć się Marze. Niechaj oszacuje swoje siły i złoży ślubowanie,
któremu może sprostać. Tak zaczął Milon troszcząc się o nowo narodzone cielę, które z dnia
na dzień wyrosło na potężnego byka.
I znów powiedzmy, że w Liber III znajduje się najlepsza metoda dla początkującego, a
najlepiej będzie, jeśli nawet jest on przekonany co do swojej siły, ażeby składał ślubowania
na krótkie okresy, zaczynając od godzinnego i poszerzając je stopniowo o pół godziny, aż
wypełni cały dzień. Potem, niechaj odpocznie chwilę i spróbuje dwudniowej praktyki. I tak
dalej aż osiągnie doskonałość. Uczeń przysięga unikać jakiejś myśli, słowa lub uczynku. Za
każdym razem, gdy złamie ślubowanie, niechaj natnie swoją dłoń brzytwą.
Powinien on rozpocząć od najprostszych praktyk. Lecz rzecz, której przyrzekł unikać, nie
powinna być taka, z którą normalnie rzadko obcuje. Kiedy pierwszy ból ramienia pojawi się
w czasie, gdy popełni rzecz zakazaną, będzie to ostrzeżenie przed jej powtórzeniem.
W ten sposób powstaje w umyśle jasny związek między przyczyną i skutkiem. Trwa on
dopóty, dopóki student nie będzie tak uważny w unikaniu pewnych rzeczy, do których się
zobowiązał, jak nauczono go w dzieciństwie unikać pewnych rzeczy.
Jak powieki nieświadomie zasłaniają oczy, gdy grozi im niebezpieczeńtwo, tak uczeń musi
wbudować w świadomość tą moc zakazu, póki nie spłynie ona poniżej świadomości,
kumulując się w magazynie automatycznych sił i nie poddając się świadomej energii
spełniania do wyższych zadań.
Nie da się przecenić wartości tego zakazu dla czlowieka, który zaczyna medytować. Strzeże
swój umysł przed myślą A, B i C. Mówi swojej straży, by nie wpuszczała nikogo bez
uniformu. Łatwiej mu będzie rozwinąć tę moc i opuścić kraty w bramie twierdzy.
Niechaj pamięta także, że istnieje różnica nie tylko w częstości myśli, lecz także w ich
intensywności.
Najgorsze ze wszystkiego jest oczywiście "ja", które jest prawie wszechobecne i prawie
nieoporne, choć poprzez swe głębokie zakorzenienie nie do końca uświadamiane.
Budda, chwytając byka za rogi, zaatakował tę ideę jako pierwszą.
Każdy musi sam zadecydować, czy jest to właściwa droga. Lecz najłatwiej jest najpierw
pozbyć się rzeczy, bez których łatwo można się obejść.
Większość ludzi największy problem będzie miało z emocjami i myślami, które ich
podniecają.
Możliwe i konieczne jest nie tłumienie emocji, lecz przemiana ich w wierne sługi. Tak oto
emocja gniewu czasem jest pożyteczna, jeśli skieruje się ją przeciw tej części umysłu, której
lenistwo przeszkadza w uzyskaniu samo-kontroli.
Jeżeli jest taka emocja, która nigdy nie jest pożyteczna, to jest nią duma. Jest ona
bezpośrednio związana z "ja".....
Nie, nie ma pożytku z dumy !
Zniszczenie percepcji, czy to grubszych, czy to subtelniejszych, staje się łatwiejsze,
ponieważ umysł, będąc nieporuszonym, może pamiętać o swojej władzy kontroli.
Można tak się zainteresować książką, że nie dostrzega się najpiękniejszych scenerii. Lecz
gdy ukłuje nas osa, szybko się zapomina o książce.
Tendencje jest znacznie trudniej zwalczyć niż trzy niższe skandhy razem wzięte, a to z tej
przyczyny, że po większej części znajdują się pod świadomością i muszą zostać obudzone,
aby zostały zniszczone, a więc wolą Maga jest równoczesne wykonanie dwóch sprzecznych
czynów.
Sama świadomość może zostać zniszczona jedynie przez samadhi.
Tak oto możemy ujrzeć logiczny proces, który zaczyna się od nie myślenia o stopie, a kończy
zniszczeniem poczucia indywidualności.
Istnieje wiele metod niszczenia rozmaitych głęboko zakorzenionych idei. Najlepsza jest
pewnie metoda równowagi. Rozwiń w umyśle nawyk przywoływania myśli przeciwstawnej
wobec myśli pojawiającej się. W rozmowie zawsze się nie zgadzaj. Przyjrzyj się argumentom
innych, i jakkolwiek się z nimi zgadzasz znajdź odpowiedź.
Rób tak beznamiętnie. Im bardziej jesteś przekonany do jakiegoś poglądu, tym bardziej
powinieneś szukać powodów, które zadadzą mu kłam.
Jeśli uzyskasz w tym wprawę, poglądy nie będą cię niepokoić. Będziesz mógł przedstawiać
swój pogląd ze spokojem mistrza, co jest bardziej przekonywające od entuzjazmu uczniaka.
Przestaniesz się interesować rozmowami. Polityka, etyka, religia wydawać się będą niczym
zabawki , a twoja Magiczna Wola wolna będzie od tych zakłóceń.
W Birmie istnieje tylko jedno zwierzę, które ludzie zabijają, żmija Russella, ponieważ, jak
powiadają "albo ty ją zabijesz, albo ona zabije ciebie", i jest to tylko kwestia tego, kto kogo
pierwszy zobaczy.
Otóż, każda idea, która nie jest Ideą, musi być traktowana w ten sam sposób. Gdy zabijesz
węża, możesz spożytkować jego skórę, lecz póki żyje on na swobodzie, znajdujesz się w
niebezpieczeństwie.
A na całe nieszczęście idea "ja", która jest prawdziwym wężem, może przybierać rozmaite
formy odziane w piękne szaty. Powiada się, że diabeł może przebrać się za anioła światła.
Magiczne ślubowania są w ten sposób ciężko wystawiane na próbę. Żadna normalna istota
ludzka nie zrozumie, bo nie może zrozumieć kuszenia świętych.
Przeciętna osoba z ideami, które owładnęły św. Patrykiem i św. Antonim , pasowałaby
jedynie do przytułku.
Im mocniej ściskasz węża (który wcześniej spał na słońcu i wydawał się dość nieszkodliwy),
[ Pobierz całość w formacie PDF ]