[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pod przeciwległą ścianą szałasu, po drugiej stronie piecyka, le\ała jeszcze skóra rena, na
której Druh sypiał; Gerrat patrzył z daleka na wyciśnięte w niej zagłębienie, gdy\ pod skórą
nie było warstwy trawy i leśnego podszycia; wydawało się, \e to zagłębienie czeka na powrót
psa i wtulenie się w legowisko...
120
Gerrat wcią\ spoglądał na wiszące na sznurku ucho i o-garniało go dziwne uczucie na myśl,
jak to ucho podnosiło się i nasłuchiwało, kiedy dochodził je odgłos kroków Gerra-ta; bo pies
czasem cały dzień le\ał i czekał tu cierpliwie na jego powrót.
Gerrat przypominał te\ sobie, jak pies kładł mu często pysk na kolanie, nie ruszał się z
miejsca i wpatrywał się w niego pełnymi oddania brązowymi oczami. Wtedy Gerrat drapał go
za uchem, a Druh przymykał oczy, co jakiś czas spoglądał na niego i znów przymykał oczy.
Prze\yli tu razem prawie dziesięć lat. Cię\ko było rozstać się.
I z po\ywieniem Gerrata będzie teraz zapewne krucho. Druhowi zawdzięczał chyba
większość upolowanych lisów, wyder i innych leśnych zwierząt; bo Druh polował na
wszystko, od wiewiórki do wydry. I był tak silny, \e Gerrat zimą, na zamarzniętym jeziorze
pokrytym śniegiem, umocowywał rzemień do obro\y i kazał psu, aby go ciągnął na nartach,
tak \e tylko od czasu do czasu odpychał się kijkami.
Nie, tym razem naprawdę zachowałaś się po łajdacku, stara wilczyco!
Bo nikt inny tego nie zrobił; Gerrat wiedział, \e w okolicy nie ma innego zwierzęcia o
wydłu\onym pysku i zimnym głosie, odzywającym się po nocy. Poznałby jej trop, większy
ni\ trop innych wilków. Stara wilczyca wyła te\ inaczej, jej głos słabł zawsze pod koniec
wycia.
Dawniej, kiedy Gerrat odnajdywał jej trop, czuł coś w rodzaju pokrewieństwa między nimi,
dobroci dla starej wilczycy. Bo w gruncie rzeczy byli do siebie trochę podobni: para
krą\ących po okolicy włóczęgów, pozostawiających w górach samotny trop. Dość często
oboje cierpieli głód, a czasem znów dobrze im się wiodło. Oboje te\ panowali tu, daleko, nad
czworono\nymi i skrzydlatymi zwierzętami; wszystkie dr\ały przed nimi. Kiedyś Gerrat
widział starą wilczycę, jak siedziała na górze nad jeziorem Jarv i spoglądała ku niedzwiedziej
norze; tak jakby się zastanawiała, czy nie powinna by zejść na dół i pozdrowić swego
dwuno\nego kuzyna.
121
A kiedy Gerrat dowiadywał się, \e wactetra napadła stado renów, myślał: Niech ci pójdzie
na zdrowie, na pewno dobrze ci zrobiło, \e mogłaś zapełnić swój zapadnięty brzuch ciepłą,
krwistą strawą! Nie \ałuję ci jej! Lapończycy mają jeszcze du\o renów!"
Trochę bardziej miał jej za złe, kiedy zakradała się do kryjówek pardw i raczyła się
upolowanymi ptakami. Gerrat nie był zdania, \e biedak powinien udawać szlachetnego' i
zostawiać innym część łupu. Ale, ostatecznie, zdarzało się to nie tak często, \eby obudzić w
nim trwały gniew.
Często bawiły go opowiadania o tym, co stara znów zbroiła.
Na przykład wtedy, kiedy w gospodarstwie w górach na północy stara babka odprawiała nad
kozami zaklęcia, które miały je ochronić od napaści wadery.
O tej starej babce mówiono, \e zna czary, które zawiązują pyski drapie\nikom, tak \e nie
mogą one otworzyć paszczy
Kiedyś, bardzo dawno temu, jeszcze za młodu, dowiodła podobno, ile jest warta. Wtedy to
przyszedł wilk i rzucił się na jedną z jej owiec; zwierzę le\ało zmartwiałe ze strachu, nie
próbowało się nawet poruszyć. Nad owcą stał wilk i właśnie zamierzał chwycić ją zębami, ale
nie mógł otwo-crzyć paszczy; stał nad ofiarą i pienił się, i ślina płynęła mu z pyska tak
obficie, \e kiedy pastuszkowi udało się wreszcie go przepędzić, owca była zupełnie zmoczona
wilczą śliną, ale jej futra nie zadrasnął kieł wilka. A to dlatego, \e kobieta wypowiedziała
swoje zaklęcia.
Teraz więc stojąca ju\ nad grobem babka miała znowu dowieść swojej siły czarnoksięskiej,
by uchronić owce siostrzenicy; bo stara wilczyca krą\yła w pobli\u.
Kobieta wzięła tutkę z solą i poszła na chwilę do swojej izby; pewno tam wypowiedziała nad
solą swoje zaklęcia. Potem dr\ącą ręką dała ka\dej owcy odrobinę soli do zjedzenia i
powiedziała, \e odtąd zwierzęta mo\na wypuszczać do lasu bez pasterza, bo będzie
towarzyszyć im coś, co je ochroni lepiej ni\ najlepszy pasterz. śaden drapie\nik nie skosztuje
ich krwi.
122
Siedem owiec poszło w las, tylko dwie z nich wróciły.
Ubiegłego lata pewien człowiek w jasny dzień spotkał starą wilczycę po szwedzkiej stronie;
stała w dolinie, porośniętej karłowatymi brzozami i jałowcem. Mę\czyzna tak się przeraził
tego wielkiego, szarego upiora, który nagle stanął przed nim, \e przypomniał sobie o nabitej
broni na plecach wtedy, kiedy ju\ było za pózno.
Takie historyjki zawsze bawiły Gerrata. Ale teraz nie widział w nich ju\ nic wesołego i
myślał, dlaczego, do diabła, stara wilczyca musiała spotkać po szwedzkiej stronie właśnie
takiego niezdarę, nie mającego pojęcia o strzelaniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]