[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czynnościami tego tłumu, nie mogą oczywiście zrozumieć i to, co stanowi zródło ich
cierpliwości, gotowe jest wyschnąć.
W domu Kima było ciemno, płakało niemowlę.
Drzwi hotelowe okazały się zabite deskami, okna równie\ były ciemne, a w środku
ktoś chodził ze ślepą latarką i Pierec zobaczył w oknach pierwszego pietra czyjeś
pobladłe twarze, wyglądające na ulicę.
Z drzwi biblioteki wystawała nieskończenie długa lufa działka z grubym hamulcem
wylotowym, a na przeciwległej stronie ulicy dopalała się szopa i po pogorzelisku
chodzili podświetleni purpurowym płomieniem ludzie w kartonowych maskach, z
wykrywaczami min.
Pierec poszedł w stronę parku. Ale w ciemnej uliczce podeszła do niego kobieta,
wzięła go za rękę i nie mówiąc ani słowa dokądś poprowadziła. Pierec nie sprzeciwiał
się; było mu wszystko jedno. Ubrana na czarno, dłoń miała ciepłą i miękką, a jej biała
twarz jaśniała w mroku. Alewtina, zrozumiał Pierec, wreszcie się doczekała, pomyślał
z nie ukrywanym bezwstydem. I co w tym złego? Przecie\ czekała. Nie wiadomo z
jakiego powodu, nie wiadomo, do czego jestem jej potrzebny, ale czekała właśnie na
mnie&
Weszli do domu, Alewtina zapaliła światło i powiedziała:
Czekam tu na ciebie od dawna.
Wiem odpowiedział.
Więc dlaczego minąłeś mój dom?
Rzeczywiście, dlaczego? pomyślał. Pewnie dlatego, \e było mi wszystko jedno.
Było mi wszystko jedno powiedział.
Dobra, to niewa\ne powiedziała. Usiądz, a ja zaraz wszystko przygotuję.
Przysiadł na brzegu krzesła, ręce poło\ył na kolanach i patrzył, jak Alewtina
odwija z szyi czarny szal i wiesza go na gwozdziu biała, pulchna, ciepła. Potem
weszła w głąb mieszkania, zahuczał piecyk gazowy, polała się woda. Poczuł, \e
bardzo bolą go stopy, zadarł nogę i popatrzył na bosą podeszwę. Poduszeczki palców
były odbite do krwi, krew zmieszała się z kurzem i zaschła w czarne strupy.
Wyobraził sobie, jak c)puszcza nogi w gorącą wodę, jak na początku to bardzo boli, a
potem ból ustępuje i przychodzi ukojenie. Będę dzisiaj spać w wannie, pomyślał. A
ona niech przychodzi i dolewa gorącej wody.
Chodz tu powiedziała Alewtina.
Z trudem wstał, wydawało mu się, \e jednocześnie zaskrzypiały wszystkie obolałe
kości, i utykając poszedł po rudym dywanie do drzwi w korytarzu, a w korytarzu po
czarno białym dywanie tam, gdzie drzwi do łazienki były ju\ otwarte, pracowicie
huczał błękitny płomień w piecyku gazowym, lśniły kafelki i Alewtina, pochylona nad
wanną, sypała do wody jakiś proszek. Potem rozbierał się, zdzierając z siebie
zesztywniałą z brudu bieliznę, Alewtina zamieszała wodę w wannie i nad wodą
pokazała się pierzyna piany, wy\ej krawędzi uniosła się śnie\nobiała piana, zaburzył
się w tej pianie, zamknął oczy z rozkoszy i bólu w nogach, a Alewtina przysiadła na
brzegu wanny i patrzyła na niego z serdecznym uśmiechem, taka dobra, taka
przychylna, i nikt ani słowem nie wspomniał o dokumentach.
Myła mu głowę, a on parskał, wypluwał pianę i myślał, \e Alewtina ma silne i
zręczne ręce, zupełnie jak jego mama, i pewnie gotuje równie smacznie jak mama, a
potem zapytała: Umyć ci plecy? Poklepał się dłonią po uchu, \aby wytrzepać wodę
i mydło, i powiedział: No, oczywiście, a jak\e inaczej! Umyła mu plecy szorstką
myjką i otworzyła prysznic.
Poczekaj powiedział. Chcę jeszcze trochę po prostu pole\eć. Teraz
wypuszczę wodę i naleję świe\ej, a ty posiedz ze mną. Proszę.
Zakręciła prysznic, na chwilę wyszła i wróciła z taboretem.
Dobrze mi! powiedział. Wiesz, jeszcze nigdy nie było mi tu tak dobrze.
No widzisz! uśmiechnęła się. A za nic nie chciałeś.
Skąd mogłem wiedzieć?
A po co trzeba koniecznie wiedzieć z góry? Mogłeś spróbować. Co byś na tym
stracił? Jesteś \onaty?
Nie wiem odpowiedział. Teraz, zdaje się, ju\ nie.
Tak przypuszczałam. Musiałeś ją bardzo kochać. Jaka ona była?
Jaka była? Nigdy niczego się nie bała. I była dobra. Obydwoje mieliśmy bzika
na punkcie lasu.
Jakiego lasu?
Jak to jakiego? Las jest jeden.
Nasz, czy co?
Las nie jest wasz. Jest sam dla siebie. Zresztą, być mo\e, rzeczywiście jest nasz.
Tylko trudno to sobie wyobrazić.
Nigdy nie byłam w lesie powiedziała Alewtina. Mówią, \e tam jest
bardzo strasznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]