[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszy w naszym wspólnym życiu. Odzywam się do niej:
Przed chwilą doznałem równoczesnych i bardzo przyjemnych wrażeń: mimo że czułem, iż jestem w
stanie rozbić bank, zdawało mi się, że tracę właśnie fortunę.
56
Albowiem nie zważając na skrupuły Gali, niewiasty o nieskalanej, tysiąckrotnie rafinowanej prawości,
mającej zwyczaj bezlitosnego respektowania obowiązujących cen realnych, mógłbym z łatwością, nie uciekając
się do żadnych matactw, spotęgować w sposób nieprawdopodobny, już i tak złoty rezultat swojej słynnej
metody paranoiczno-krytycznej. A zatem paroksystyczna energia jajka alchemika, jak wierzono w
średniowieczu, po raz kolejny pozwala na przemianę ducha i metali szlachetnych.
Mój osobisty lekarz, doktor Carbaileiro, niezwłocznie pojawia się u mnie: wyjaśnia, że jest to tylko tak
zwany dobowy wyciek . Jutro będę mógł wyjechać do Europy, gdzie zapał mój okaże się na tyle
wystarczający, bym zrealizował swoje kledanistyczne marzenie82 ; najbardziej ukryte, najcenniejsze marzenie,
którego właściwie przez cały dzień doszukiwałem się bezwiednie we wszystkich pokładach irracjonalności i
wyobrazni, pragnąc doczekać się triumfu swojego ascetyzmu oraz absolutnej i nieskalanej wierności wobec
Gali. Każę powiadomić gości, że nie mogę do nich dołączyć, óraz zatelefonować do Champagne-Room, by
zgotowano im królewskie przyjęcie (niemniej z pewnymi ograniczeniami). W ten oto sposób objawił się mój
nocny Parsifal, bez jajek i bez talerza, podczas gdy Gala i Dali zasypiali snem sprawiedliwych...
Nazajutrz, gdy na pokładzie United States rozpoczynałem powrotną podróż do Europy, zadawałem sobie
pytanie: bardzo chciałbym wiedzieć, kto dzisiaj może w ciągu jednego dnia (dnia mieszczącego się już w
czasoprzestrzeni ekskrementalnego jaja mojego porannego snu) przemieni w twórczą wyobraznię całe to
bezkształtne i surowe tworzywo deliryczne. Kogóż innego olśniłoby jedno jajo, by dzięki temu móc doczepić do
swych niepowtarzalnych wąsów całą przeszłą i przyszłą historię marksizmu? Kto byłby w stanie znalezć numer
77.758.469.312, liczbę magiczną, zdolną zwieść na manowce całą sztukę nowoczesną, a malarstwo abstrakcyjne
w szczególności? Komu udałoby się umieścić mój największy obraz Kosmiczny sen Krzysztofa Kolumba w
marmurowym muzeum trzy lata przed jego zbudowaniem? Kto - powtarzam - w jedno popołudnie mógłby obok
erotycznych kwiatów jaśminu Gali zgromadzić w tak wielkich ilościach nieskazitelną czystość bieluteńkich jaj,
przewyższającą jakąkolwiek czystość przeszłą i przyszłą, by następnie zmieszać je z najbardziej grzesznymi
pomysłami Dalego? Kto tak naprawdę był w stanie tak wiele przeżyć i tak wiele razy konać, tak często nic
nie jeść i tak często wymiotować, i wreszcie niemal z niczego tyle rzeczy przekształcić? Ten kto byłby bardziej
do tego zdolny, niech rzuci we mnie kamieniem! Dali jest już na klęczkach, by uderzył go prosto w pierś, gdyż
może to być jedynie kamień filozoficzny.
Porzućmy jednak anegdotę, a wzbijmy się ku hierarchiom kategorialnym, związanym z komórkowym
jądrem Gali, owym miękkim czynnikiem sprawczym umożliwiającym funkcjonowanie mojej metody
paranoiczno-krytycznej, która przemieniła w duchowe złoto jeden z najbardziej amoniakalnych i szalonych dni
mojego pobytu w Nowym Jorku. Zobaczymy poniżej, jak sprawuje się to samo komórkowe jądro Gali,
przeniesione W superanimistyczny świat homeryckich przestrzeni Port Liigat.
2 września
We śnie widzę swoje dwa maleńkie, nieszczęsne i prawie przezroczyste zęby mleczne, które jakże pózno
straciłem. Po przebudzeniu zwracam się do Gali, aby spróbowała zrekonstruować w tym dniu pierwotny stan
tych ząbków za pomocą dwóch ziarenek ryżu przyczepionych do zwisających z sufitu nici. Stanowić one będą
pierwotny symbol naszych lilipucich początków. Symbol ten za wszelką cenę pragnę mieć na zdjęciu
wykonanym przez Roberta Descharnes.
W ciągu dnia nic nie będę robił, gdyż zazwyczaj tym właśnie się zajmuję przez sześć miesięcy, które
spędzam rokrocznie w Port Lligat. Nic to znaczy, że cały czas maluję. Gala niczym kosmiczna małpka,
lub jak majowa szaruga, czy też maleńki, pleciony koszyk pełen jagód siedzi u mych nagich stóp. Nie
omieszkając zadaję jej pytanie, czy może mi sporządzić listę historycznych jabłek . Recytuje mi ją jak litanię:
Jabłko grzechu pierworodnego Ewy, jabłko anatomiczne Adama, jabłko estetyczne sądu Parysa, jabłko
uczuciowości Wilhelma Tella, jabłko grawitacji Newtona, jabłko strukturalne Cezanne a...
Po czym odzywa się ze śmiechem:
Nie ma już jabłek historycznych, gdyż następne to jabłko nuklearne, które eksploduje.
Spowoduj jego eksplozję! mówię do niej.
Eksplozja nastąpi w południe.
Wierzę jej, ponieważ wszystko, co mówi, jest prawdą. Maleńka, pięciometrowa dróżka obok naszego patio
wydłużyła się w południe o trzysta metrów, gdyż w tajemnicy przede mną Gala zakupiła sąsiednią plantacje
oliwek, na której rano wytyczono wapnem bieluteńką drogę. Początek drogi wyznaczało drzewo granatu to
był właśnie ów eksplodujący owoc granatu!83
Następnie, zgodnie z moimi życzeniami, Gala przedstawiła mi koncepcję skrzyni składającej się z sześciu
ścian wykonanych z miedzi rodzimej. Miała ona służyć do przechowywania złomu w postaci gwozdzi i tym
podobnego klinowatego żelastwa. Skrzynia ta, dzięki obecności granatu, który miałby eksplodować w jej
wnętrzu, błyskawicznie i apokaliptycznie wygrawerowałaby sześć ilustracji do Apokalipsy św. Jana84
Serce moje, czego pragniesz? Serce moje, czego sobie życzysz? Tak właśnie mawiała do mnie matka,
zawsze gdy pochylała się nade mną troskliwie. Aby podziękować Gali za jej eksplodujący owoc granatu,
57
odezwałem się do niej tak samo:
Serce moje, czego pragniesz? Serce moje, czego sobie życzysz?
W jej odpowiedzi był kolejny prezent dla mnie:
Bijące serce z rubinu!
Serce to stało się słynną, prezentowaną na całym świecie biżuterią wchodzącą w skład kolekcji Cheathama.
Moja kosmiczna małpka usiadła mi na gołych stopach, aby odpocząć po pozowaniu do obrazu Leda
Atomica, który właśnie odnawiałem. Palce mych stóp czuły łagodne ciepło, jakie pochodzić mogło tylko od
Jowisza. Podzieliłem się z nią kolejnym marzeniem, które tym razem wydawało się niemożliwe do
zrealizowania:
Zrób mi jajko! Zrobiła mi dwa.
Wieczorem, przebywając na naszym patio o, wielki murze Hiszpanii Garcii Lorki! upajając się
zapachem jaśminu, wysłuchiwałem tezy doktora Roumeguere, wmyśl której Gala ija ucieleśniamy cudowny mit
[ Pobierz całość w formacie PDF ]