[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chustka. A rano, kiedy zobaczyłam, że pan Krajewski już nie żyje. to najpierw uciekłam, potem wróciłam,
żeby do was zatelefonować i kiedy dzwoniłam, przypomniałam sobie tę chustkę. Nie wiem. dlaczego akurat
o tym pomyślałam.-Może dlatego, że wychodząc znalazłam ją pod fotelem? Może dlatego, że tak jakoś nie
pasowała do Krajewskich? W każdym razie szybko obejrzałam wszystkie meble w salonie i chustki nie zna-
lazłam. W innych pokojach już nie szukałam, potem zapieczętowaliście dom i tak do tej pory nie wiem, czy
jeszcze tam jest, czy jej nie ma. Jak nie ma, to znaczy, że ktoś ją zabrał w nocy, wtedy, kiedy pan Krajewski
umarł. A jak zabrał, to znaczy, że miał powód, no nie?
Szkoda, że tak pózno pani o tym mówi.
Panie komendancie kobieta uderzyła się mocno w piersi jak Boga kocham, nie wiedziałam, że
to może być ważne. Dopiero pózniej, kiedy tak sobie myślałam o tej dziwnej śmierci, to ciągle tę chustkę
miałam przed oczami. No i pomyślałam sobie, że trzeba wierzyć w przeczucia. A mnie przeczucie mówi, ż-
to nie była zwyczajna śmierć. To na pewno morderstwo.
A kto by miał w tym interes, co?
Każdy. Pan Krajewski miał strasznie dużo pieniędzy.
Może się tylko pani tak wydawało? Wiem skądinąd, że miał mało pieniędzy i dlatego postanowił
sprzedać dom.
To nieprawda zdecydowanie zaprzeczyła Adamczykowa. Miał pieniądze. Miał dużo pienię-
dzy. .W życiu nie widziałam tyle pieniędzy.
A, to jednak pani widziała te pieniądze?
No... no... Adamczykowa zaczęła się jąkać i z każdą sekundą czerwieniała. Aż nagle rozpłakała
się w głos.
Szymański czekał spokojnie, aż sie wypłacze. I już był pewien, że kobieta mówi prawdę, zaś prawda
była jedna Krajewski sprzedał dom. Sprzedał i miał w domu pieniądze. Tyle tylko, że rano tych pienię-
dzy już nie było.
Adamczykowa zalewała się łzami i zamiast się uspokoić, coraz głośniej płakała.
Co pani przyjdzie z płaczu? No co? Zdrowie tylko się marnuje. Lepiej niech pani nam teraz powie,
jak było z tymi pieniędzmi. Pokazywał je pani wtedy wieczorem?
Pochlipując pokręciła przecząco głową. To kiedy je pokazał?
Wcale... wcale mi nie pokazał...
No to skąd pani wie o łych-pieniądzach? zdenerwował się Szymański, a jego ostry ton uspokoił
natychmiast Adamczykową.
Ja wiem, że wszyscy mają mnie tu za ladacznicę, za lafiryndę, ale co tam machnęła ręką.
Mam czterdzieści lat, a nic z tego życia jeszcze nie użyłam. Trafiłam na pijaka i to pijaka do niczego nie-
zdatnego. Ludzie pokazują mnie palcami, za plecami gadają, a ja mam ich wszystkich gdzieś! Tylko jeden
Jasiek tak. tak mówiłam do Krajewskiego, Jasiek" i jemu się to podobało, i tylko on widział we mnie
człowieka. Jak inni mogą się rozwodzić, to dlaczego ja bym nie mogła? Nie mogę już na ten kaprawy pysk
wiecznie zapitego mego chłopa patrzeć. Jasiek mi cudów nie obiecywał, a i mnie nie było w głowie brać z
nim ślub, bo i gdzie ja do niego? Czysty śmiech. Ale do swego chłopa już nie wrócę. Byłam parę dni temu w
Lublinie, wynajęłam sobie pokój przy porządnej rodzinie, dwoje nauczycieli, starsi już, bez dzieci. Kiedy jm
powiedziałam, co i jak jest nie mieli żadnych pretensji. Zgodzili się i na to.
Na co? przerwał jej Szymański, który nie bardzo mógł się połapać w zawiłej opowieści o zmar-
nowanym życiu Adamczykowej.
Na dziecko, ale, panie komendancie... ?
Jakie znowu dziecko?
Moje dziecko. Moje i Jaśka. Ale, panie komendancie, jak ludzie tu się dowiedzą, co i jak jest, to
mnie ukamienują.
Nikt się nie dowie, może pani być spokojna.
No właśnie... i dlatego wam szczerą prawdę mówię. Za sześć miesięcy urodzę, jak Bóg da. a za
dwa, trzy wszystko już będzie widać. Byłam u adwokata w Lublinie, powiedział mi, że rozwód dostanę
od ręki.
Chyba tak zgodził się Szymański. Wróćmy jednak do tych pieniędzy.
Adamczykową popatrzyła jakoś tak dziwnie na milicjantów, potem głęboko westchnęła.
To ja już wam powiem całą prawdę, caluteńką. Jasiek był dla mnie jak mąż. Powiedziałam mu o
dziecku, nawet się ucieszył. I był dla mnie jak mąż. Tamtego wieczoru, kiedy już ta aptekarka pojechała.
Jasiek zajrzał do pokoju siostry. Spała. Zląkł się nawet, czy na złość nie wzięła jakichś pastylek, bo tak cięż-
ko spała. Sama tam byłam i na własne oczy widziałam, jak spała kamieniem. Miałam iść już do domu, ale
Jasiek zabrał mnie do siebie. Zrobiło się pózno i bałam się, że w domu będzie awantura. Powiedział mi, że-
bym u niego została. Ale ja nie chciałam.
Zaczęłam się szybko ubierać, a Jasiek na chwilę wyszedł z pokoju, potem zaraz wrócił i wcisnął mi ja-
kąś paczkę. Zapytałam go. co to jest, a on, że pieniądze. Mnie aż słabo się zrobiło, bo paczka jak na pie-
niądze gruba. Dał mi sto pięćdziesiąt tysięcy i powiedział, że to na dziecko. %7łebym dobrze chowała i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]