[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więzi, ale naprawdę cię kocham.
- Jednak nie tak bardzo jak Matta - rzekła smutno Rachel. - Naprawdę uważam, że
powinnaś już iść.
- Siedemset dwa Lincoln Place - wymamrotał do siebie Matthew Brody.
Stał przed wysokim apartamentowcem i przyglądał mu się z zadartą głową.
A więc to tu mieszka Rachel, pomyślał, usiłując stłumić niepokój. A jeśli się po-
mylił i ona uzna go za natrętnego intruza? Może wcale nie chce znowu się z nim spo-
tkać? Była sobota, dopiero ósma rano, i przypuszczalnie Rachel jeszcze się nawet nie
obudziła.
Jednak nie przebył całej tej drogi z St Antoine po to, żeby skapitulować przed
pierwszą przeszkodą. Musi zobaczyć się z Rachel i dowiedzieć się, co jego matka jej
powiedziała. Dobry Boże, czy naprawdę pozwoliła myśleć tej dziewczynie, że on jest jej
bratem? Dopiero przedwczoraj dowiedział się, że Rachel nie miała pojęcia, że została
adoptowana. To rzuciło całkiem nowe światło na przyczyny jej nagłego wyjazdu z wy-
spy. Miał ochotę udusić Sarę za spowodowanie całego tego zamieszania. Czyżby ta ko-
bieta była zazdrosna o każdego, kto się do niego zbliżył?
R
L
T
Naturalnie, obwiniał również siebie. Rachel jest taka krucha i bezbronna, a on ją
cynicznie uwiódł! Był przekonany, że ona nie chce go więcej znać, i przez minione trzy
tygodnie szukał zapomnienia w pracy.
Przedwczoraj jadł kolację tylko z ojcem. Diana pojechała na zebranie komitetu or-
ganizacyjnego festiwalu muzycznego, a Amalie wyszła ze swoim amantem.
Jacob z każdym dniem odzyskiwał siły, lecz ku zaskoczeniu Matta wydawał się
całkiem zadowolony z tego, jak syn prowadzi rodzinną firmę.
- Zbieranie materiałów do mojej książki zaczyna mi sprawiać frajdę - wyznał. -
Być może na starość robię się leniwy. Obecnie potrzebuję tylko asystenta, który porząd-
kowałby moje notatki.
Matt się uśmiechnął, lecz nie był w nastroju do rozmowy o pasji ojca.
Jacob zmierzył syna współczującym spojrzeniem.
- Sara wciąż nie daje ci spokoju, co? - spytał ze zrozumieniem. - Kiedy ta kobieta
wreszcie wróci do Anglii?
- Bóg jeden wie. - Matt odsunął talerz ze stekiem i rozparł się w krześle. - Chyba
myśli, że pragnę ją tu zatrzymać. Całkowicie się myli.
- %7łałuję, że Rachel nie mogła zostać dłużej - zauważył z zadumą Jacob. - To urocza
dziewczyna.
Matt zacisnął usta.
- Owszem - przyznał sucho.
- Szkoda, że jesteście spokrewnieni. W przeciwnym razie...
- Spokrewnieni? - powtórzył Matthew.
- Macie wspólną matkę...
- Nieprawda - przerwał ojcu Matt. - Przecież dobrze wiesz, że Rachel została ad-
optowana przez Claibornów.
Jacob potrząsnął głową.
- Nie miałem pojęcia.
- Ale Sara musiała powiedzieć o tym Rachel.
- Znając ją, jestem pewien, że tego nie zrobiła - oświadczył z przekonaniem Jacob.
R
L
T
- Mój Boże! - Matt odepchnął krzesło i zerwał się na równe nogi. - Więc Rachel
może nie wiedzieć, że jest tylko przybraną córką Sary?
- A czy to takie ważne?
Matt parsknął niewesołym śmiechem.
- Raczej tak. - Przegarnął palcami włosy i wyznał: - Spałem z nią.
- Spałeś z Rachel? - powtórzył Jacob z nieskrywanym zdumieniem.
- Tak. - Matt zaczął niespokojnie krążyć po pokoju. - Nigdy nawet nie przyszło mi
do głowy, że Rachel może nie wiedzieć o swojej adopcji.
Jacob zmarszczył brwi.
- Ale jeśli nie wiedziała, że została adoptowana, to dlaczego z tobą spała? Skoro
myślała, że jesteś jej bratem...
Matt potrząsnął głową.
- Ponieważ nie wiedziała, że Sara to moja matka. Sądziła, że łączy nas romans.
Zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie wyprowadziłem jej z błędu.
- Dlaczego?
- Chyba chciałem wzbudzić w niej zazdrość - wyznał żałośnie Matthew.
Jacob przyjrzał mu się bacznie.
- Czyli ta ponura mina, którą widzę u ciebie od trzech tygodni, nie jest spowodo-
wana wyłącznie obecnością Sary na wyspie, lecz przede wszystkim wyjazdem Rachel?
- Nazwij mnie głupcem, jeśli chcesz, ale nigdy dotąd nie spotkałem takiej dziew-
czyny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl