[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego ostanie promienie, Silver odwróciła się i popatrzyła na Decka.
- To było piękne.
- Owszem.
Deck wpatrywał się w nią przez chwilę, a potem ujął w dłoń jej
podbródek i pochylił się, żeby ją pocałować.
- Chodzmy do łóżka.
Nigdy wcześniej nie spała z mężczyzną.
Gdy następnego ranka zadzwonił budzik, uznała, że było to
niezwykle silne przeżycie. Deck był zaborczy nawet we śnie, przyciskając
ją do siebie jedną ręką przez całą noc.
Wstrzymała oddech, kiedy poczuła, że się poruszył. Wyciągnął spod
kołdry rękę i wyłączył budzik. Potem odwrócił się w jej stronę i
powiedział:
- Dzień dobry.
80
RS
Głos miał ochrypły. Na jego brodzie widniał już krótki zarost, choć
Deck ogolił się, zanim poszli do łóżka. Serce Silver przepełniała tak
wielka miłość, że musiała zamknąć oczy, gdy całowała ukochanego w
pierś.
- Dzień dobry.
- Muszę dzisiaj przepędzić bydło.
Deck przeturlał się na łóżku i przygniótł Silver swoim ciałem.
- Chciałbym, żebyś wybrała się dziś do nas na kolację.
- Z przyjemnością.
Uniosła nieco biodra, a potem je opuściła.
- Przestań. Muszę już iść. - Potem pocałował ją i dodał: -Oszczędzaj
siły na spotkanie z moją bratanicą. Jest trochę niezrównoważona.
Niezrównoważona? Silver zastanawiała się, co miał na myśli.
Tymczasem Deck wyślizgnął się z łóżka i podszedł do krzesła, na którym
było jego ubranie.
Silver przeturlała się na brzuch i patrzyła, jak Deck się ubiera,
podziwiając jego rozwinięte mięśnie. Mężczyzni, których spotykała na
siłowni, nie mogli się z nim równać pod względem sylwetki. Jednak ich
ciała były gładkie, nie naznaczone ciężką pracą. Na udzie Decka widniała
blizna, a gdy pochylił się, by włożyć buty, Silver dostrzegła na jego
plecach dużego siniaka.
- Kopnął cię koń? - zapytała, krzyżując ręce na poduszce i opierając
brodę na nadgarstku.
Deck zaśmiał się i odwrócił tyłem do lustra, by obejrzeć siniaka.
- Tak. Ujeżdżam trzyletniego rumaka. W zeszłym tygodniu trochę go
poniosło.
81
RS
Podszedł do łóżka i wziął Silver w ramiona. Po długim pocałunku
oświadczył:
- Muszę iść, bo inaczej zostanę tu na zawsze. Trudno ci się oprzeć.
Silver uśmiechnęła się. Wiedziała, że gdyby nalegała, wróciłby do
łóżka. Jednak coś w jego głosie podpowiedziało jej, że nie byłby z tego
powodu do końca zadowolony.
- Do zobaczenia wieczorem - rzekła.
Dwanaście godzin pózniej Deck zgasił silnik przed swoim domem.
- Podejrzewam, że muszę cię teraz puścić - powiedział.
Silver uśmiechnęła się, kładąc mu głowę na ramieniu. Wówczas
Deck przytulił mocno swoją pasażerkę prawą ręką, którą zresztą
obejmował ją przez całą drogę.
- Chyba musisz.
Deck nie ruszył się jednak.
- Mam nadzieję, że to nie był błąd - rzekł.
- Co? Zaproszenie mnie na kolację?
Odsunęła się, by spojrzeć mu w oczy. %7łałowała, że nie może mieć
pewności, iż Deckowi nie o to chodziło. Czuła się bezbronna, wciąż nie
była pewna, jaki tak naprawdę jest jego stosunek do niej.
- Zaproszenie cię na kolację nie było błędem - zapewnił, otwierając
drzwi. - Ale zaproszenie cię na kolację tutaj może skończyć się tym, że
zniechęcisz się na zawsze do Strykerów.
Silver roześmiała się.
- Twoja rodzina nie może być aż taka zła.
Deck wprowadził ją do domu kuchennymi drzwiami. W kuchni były
dwie osoby, mężczyzna i mała dziewczynka. Robili sałatkę, stojąc przy
82
RS
blacie. Kiedy mężczyzna podniósł wzrok, Silver od razu rozpoznała w nim
brata Decka. Był tak podobny... a jednak inny.
Marty był trochę niższy od Decka i trochę przystojniejszy. Włosy
miał kasztanowe, tak samo jak brat, ale błękit oczu nieco jaśniejszy, a rysy
łagodniejsze. Był świeżo ogolony i schludnie ubrany. Niedawno też musiał
wziąć prysznic, bo w jego bujnych lokach połyskiwały jeszcze pojedyncze
kropelki wody. Silver pomyślała, że gdyby wizerunki kowbojów mogły
zdobić okładki kolorowych magazynów, Marty Stryker byłby idealnym
kandydatem.
Mimo to jej serce nie zaczęło bić szybciej, a dłonie nie zwilgotniały,
kiedy brat Decka się do niej uśmiechnął.
- Cześć, Silver. Jestem Marty.
Podszedł do niej i podał jej rękę. Uniósł lekko brwi, wciąż trzymając
dłoń Silver i patrząc jej uwodzicielsko w oczy.
- Jeśli dojdziesz do wniosku, że wolisz się spotykać z tym bardziej
cywilizowanym z braci, daj mi znać.
Silver zaśmiała się.
- Będę o tym pamiętała.
- Ojej! Pomóż mi! - zawołała mała dziewczynka, waląc drewnianą
łyżką w brzeg glinianej miski.
- Spokojnie, kochanie - powiedział Marty i zabrał córce miskę. -
Chodz. Przywitasz się teraz z przyjaciółką wujka Decka.
- Nie mam ochoty - oświadczyło dziecko, po czym spojrzało krzywo
na gościa.
Dziewczynka zrobiła kwaśną minę, ale i tak było widać, że jest
piękna. Miała ciemne, kręcone włosy, sięgające do pasa,i błękitne oczy,
83
RS
które stanowiły wierną kopię oczu jej taty. Gdy Marty zdjął małą z krzesła,
zaczęła się wić jak opętana i krzyczeć na całe gardło.
- To - rzekł przez zaciśnięte zęby Marty - jest Cheyenne. Radość
mojego życia. - Wziął wrzeszczącego szkraba pod pachę i wyniósł z
kuchni. - Zaraz wracam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]