[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiedzi lord Seaforth i zwrócił w jego stronę
zaczerwienioną, wściekłą twarz. - To tylko moja sprawa. Nie
masz tu nic do szukania!
- Dołącz do innych! - powtórzył margrabia. Tym razem
nie była to prośba ani sugestia, tylko
rozkaz. Margrabia mówił spokojnie, cicho, ale należało się
spodziewać, że nie zniesie odmowy. Lord Seaforth był na tyle
oszołomiony alkoholem i rozwścieczony, że przez ułamek
sekundy wydawało się, że ma zamiar przeciwstawić się
margrabiemu, ale potem odwrócił się i odszedł, chwiejąc się
na nogach. Po drodze jeszcze powiedział:
- Nie wierz w ani jedno słowo tej małej, kłamliwej
dziwki. Ona kłamie, słyszysz?
Margrabia nie odpowiedział. Rzucił na podłogę szpicrutę,
którą zabrał Seaforthowi, i próbował podnieść Filipę z
podłogi. Przez cienkie płótno bluzki widział na jej skórze
siniaki spowodowane silnymi uderzeniami. Drugi cios lorda
Seafortha rozciął materiał i na plecach widoczna była krwawa
rana. Delikatnie, by nie przysparzać jej więcej bólu, margrabia
podniósł Filipę. Dziewczyna przez chwilę utrzymywała się na
nogach, ale nagle jej oczy przesłoniła całkowita ciemność i
runęła wprost w ramiona margrabiego.
Mężczyzna wziął ją na ręce i nieprzytomną wyniósł z
biblioteki. Nie przeszedł przez główny hol, lecz skręcił w
lewo, a potem ruszył korytarzem prowadzącym do drugich
schodów. Kiedy dotarł do sypialni Filipy, dziewczyna już
odzyskiwała przytomność i zorientowała się, gdzie margrabia
ją niesie. Z niejakim wysiłkiem położył ją ostrożnie na łożu i
dopiero wtedy udało jej się otworzyć oczy. Nagle, jakby
przypomniała sobie wszystko, co się dziś wydarzyło,
krzyknęła.
- On może... może znów... spróbować - zaczęła mamrotać
bezładnie, drżącym z niepokoju głosem. - Zrobi krzywdę
Jupiterowi! Trzeba go powstrzymać!
Margrabia wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
- O czym ty mówisz?
Filipa nie mogła wydusić ani słowa. Margrabia usiadł na
brzegu łoża, ujął jej dłoń w swoje dłonie i pogłaskał
uspokajająco.
- Fifi, powiedz mi, co się tam stało? - poprosił.
Dziewczyna nie słuchała go. Ze strachem w oczach myślała o
wydarzeniach.
- Ciebie też mógłby skrzywdzić! Uważaj na niego!
Powstrzymaj go!
Margrabia wstał, podszedł do umywalki, nalał z dzbanka
trochę wody do szklanki i wrócił do Filipy. Zadziwiająco
delikatnie, jak na tak wielkiego mężczyznę, ujął jej głowę,
uniósł i pomógł napić się wody. Dziewczyna upiła mały łyk, a
potem drugi. Margrabia czekał, aż przestanie pić, i odstawił
szklankę na stolik obok łóżka. Znów trzymał ją za rękę. Filipa
poczuła się lepiej, kiedy jej dłoni dotykały duże, silne ręce
mężczyzny. Otworzyła oczy, spojrzała na niego i powiedziała
już mocniejszym głosem:
- Nie pozwól mu... nie pozwól, żeby skrzywdził konie.
- Jak chciał to uczynić?
- On ma narkotyk... chciał dodać go do wody Jupitera.
Zamknęła oczy i czuła, jak znów powoli zapada w
ciemność. Margrabia jednak mocno ścisnął jej dłoń.
- Fifi, jeśli chcesz ocalić Jupitera i mnie, musisz mi
powiedzieć, co się stało.
Wzięła głęboki oddech i wyszeptała z trudem:
- Gdyby udało mu się... zatruć wodę Jupitera... koń na
pewno upadłby podczas gonitwy, a ty... razem z nim! Może
obu wam stałaby się krzywda.
- Trucizna była w wodzie? - zapytał.
- Tak... wymyśliłam pretekst, żeby stajenny zmienił wodę
w poidle Jupitera, ale... chyba po wyścigu... chłopak
powiedział o tym lordowi Seaforthowi...
Urwała, znów popadając w omdlenie, a margrabia wstał i
pociągnął za szarfę dzwonka na służbę. Przez chwilę
wpatrywał się w Filipę. Kiedy lord Seaforth uderzył
dziewczynę, upadła na ziemię, a jej ciasno upięty koczek
rozpadł się. Teraz leżała z włosami rozpuszczonymi,
okalającymi jej piękną, młodą twarz.
Otworzyły się drzwi. Do pokoju nie wpadła jednak Emily,
ale Mark. Zdziwiony i zaniepokojony spoglądał na
margrabiego.
- Co się stało? - zapytał.
- Właśnie się dowiedziałem - odparł ponurym tonem
margrabia - że Fifi ocaliła Jupitera, a może nawet i mnie...
Chcę cię prosić, Seymour, żebyś mi pomógł powstrzymać
lorda Seafortha, zanim wyrządzi więcej szkód. - Mark stał i
patrzył ze zdziwieniem, a margrabia wyjaśniał dalej: - Nie
wolno nam powiedzieć nikomu z gości, co się stało.
- Co on takiego zrobił? Nie rozumiem - powiedział Mark
zupełnie zdezorientowany.
W tej chwili do pokoju weszła Emily. Spojrzała
zaskoczona na obu mężczyzn.
- Panna Fifi miała wypadek. Zaopiekuj się nią i zajmij się
ranami na jej plecach. Na pewno wiesz, co z tym robić -
polecił jej margrabia.
Nie czekał na odpowiedz. Wyszedł z pokoju, a Mark udał
się posłusznie za nim. Kiedy odeszli na bezpieczną odległość,
margrabia opowiedział Markowi wszystko, czego się
dowiedział od Filipy. Wyjawił mu także, jak lord Seaforth ją
potraktował.
* * *
Filipa powoli odzyskiwała przytomność. Poczuła, że
Emily ją rozbiera. Nagle usłyszała krzyk służącej, która
przeraziła się, widząc jej plecy. Dziewczyna delikatnie je
obmyła i położyła okład, a potem pomogła Filipie położyć się
na plecach, podkładając miękką poduszkę. Wiedziała, że rany
muszą bardzo boleć.
- Przyniosę coś ciepłego do picia - powiedziała Emily.
Filipa wciąż miała wrażenie, że głos dziewczyny dobiega
z daleka. Nie była pewna, co usłyszała. Po jakimś czasie, nie
wiedziała, czy minęła godzina, czy zaledwie kilka minut,
poczuła, jak ktoś przykłada jej do ust filiżankę. Wypiła
posłusznie ciepły, słodkawy płyn. Pózniej ból trochę minął i z
uczuciem ulgi Filipa zasnęła.
* * *
Idąc korytarzem, Mark zauważył, że margrabia był zły.
Okazywał to zupełnie inaczej niż ludzie, których Mark znał.
Tylko najbliżsi przyjaciele margrabiego wiedzieli, że kiedy
coś naprawdę go oburzało, a najczęściej tak silną reakcję
wywoływało bezwzględne okrucieństwo innych ludzi,
przybierał lodowaty, ostry ton głosu. Zdawało się wówczas, że
głos margrabiego przeszywał osobę, której dawał reprymendę,
a jego oczy ciemniały jak granit.
- Co pan zrobi z Seaforthem? - zapytał Mark. Margrabia
dopiero co opowiedział mu o tym, jak lord Seaforth
potraktował Filipę w bibliotece, ale nie skomentował tego w
żaden sposób, więc Mark dodał jeszcze: - Pozwolisz,
milordzie, że wyzwę go na pojedynek, a może powinienem po
prostu dać mu w twarz?
- Ani jedno, ani drugie nie będzie rozsądnym wyjściem z
sytuacji - odparł spokojnie margrabia. Ponieważ Mark spojrzał
na niego zdziwiony, mówił dalej: - Najpierw trzeba znalezć
narkotyk i dlatego musimy iść natychmiast do jego sypialni.
Mark w lot zrozumiał, o co chodzi.
- Kiedy tu szedłem, siedział na dole i pił z kolegami -
poinformował.
- Taką miałem nadzieję - powiedział margrabia.
Dotarli prawie do końca korytarza i margrabia otworzył
drzwi bez pukania. Weszli do obszernego, bogato
umeblowanego i udekorowanego pokoju sypialnego, który
łączył się z innym pokojem, najprawdopodobniej
zamieszkiwanym przez Yvonne. Markowi przyszło do głowy,
że piękna amazonka może być w pokoju obok, ale margrabia
chyba też o tym pomyślał, bo przyłożył palec do ust, dając do
zrozumienia Markowi, iż ma się cicho zachowywać, i zamknął
za sobą drzwi na klucz. Obaj zaczęli przeszukiwać szuflady;
margrabia w toaletce, a Mark w bielizniarce. Niestety po
krótkich poszukiwaniach nie znalezli niczego. Margrabia
podszedł jeszcze do niewielkiego lustra stojącego na stoliku i
wysunął małą szufladkę znajdującą się pod lustrem. Znalazł
to, czego szukał. Było to kartonowe pudełeczko oznaczone
dziwnymi symbolami, najprawdopodobniej chińskimi.
Spojrzał na Marka i przywołał go wzrokiem.
Margrabia uchylił wieczko. W środku było kilka
niewielkich pigułek oraz skrawek papieru, przyklejony do
wewnętrznej strony pokrywki. Widniała na nim niewielka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl