[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Angelica zarumieniła się, zadowolona z niezbyt zasłu\onego komplementu.
 Za zimno na kanapki  powiedziała, skromnie spuszczając oczy.  Przy takiej
temperaturze trzeba mieć coś ciepłego w \ołądku.
 Wcale nie jest zimno i przestaje padać, więc moglibyśmy iść na spacer.
Ochoczo przystała na propozycję.
 Bardzo chętnie wyjdę na świe\e powietrze, bo grzech siedzieć w czterech ścianach,
gdy naokoło tak pięknie.
Popatrzyła w dal, zastanawiając się, jak to by było, gdyby częściej tu przyje\d\ała.
Zrobiło się jej przykro, \e znalazła się w owym uroczym zakątku jedynie z powodu owych
włamań.
 Dzwoniłem na posterunek, ale, odpukać w niemalowane, nie było \adnego
włamania  rzekł Jake, jak gdyby czytał w jej myślach.
 To dobra wiadomość?  spytała bez radości.  Spokój przez jeden dzień nie oznacza
końca afery.
 Ciekawe, kto tak cię prześladuje. O ile mi wiadomo, dwa lata temu byłaś w kimś
bardzo zakochana, ale bez wzajemności. Co między wami zaszło i dlaczego zerwaliście?
Pokłóciliście się? Są jakieś powody do zemsty?
Na twarzy Angeliki odmalowało się niebotyczne zdumienie. Nie wiedziała, czy w tej
chwili przez jego usta przemawia tylko policjant na słu\bie. Policjant, który traktuje ją i siebie
zupełnie bezosobowo.
 Nie widzę powodu do zemsty ani zapiekłego gniewu. Dla mnie rozstanie było
całkowitym zaskoczeniem  odparła, powoli cedząc słowa.  Wszystko skończyło się w taki
sposób, \e do dziś nie mam pojęcia, w czym zawiniłam.
 Ale chyba był \al, poczucie krzywdy, chęć naprawienia zła, powrotu do
poprzedniego stanu?
Mówił o swoich uczuciach i reakcji. Ju\, ju\ zdawało mu się, \e wyleczył się z ran.
Teraz znowu czuł, \e przestaje być panem siebie, gdy\ pragnie kobiety, której nie mo\e
zdobyć. Przed dworna laty podjął wiadomą decyzję jako jedynie słuszną, lecz \al pozostał.
 Nawet jeśli tak było, co z tego?  spytała zaczepnym tonem, przekonana, \e Jake
usprawiedliwia samego siebie.
 Mo\e facet chwycił się takiego sposobu, bo chce, \ebyś poczuła się samotna? Chce
cię przekonać, \e go potrzebujesz.
Patrzyła na niego przera\ona. Czy\by posunął się do tego, \eby popełnić przestępstwo
i potem wystąpić w roli bohatera, który ją, uratuje? To byłoby czyste szaleństwo. Przecie\
wystarczyłby jeden telefon i z radością umówiłaby się z nim na spotkanie. Czekała i czekała
na telefon od niego.
Opamiętała się, przywołała do porządku i odpędziła niedorzeczne myśli. Jake był
człowiekiem honoru i uczciwym policjantem, więc \adne wykroczenie nie wchodziło w grę.
Poza tym akurat w tym jednym wypadku byli przecie\ razem.
 Nie rozumiem, o czym mówisz  rzekła speszona.  Ja nie doprowadziłam do
zerwania. Ty... on odszedł.
Zadzwonił telefon.
 Morgan, słucham  powiedział Jake, nie spuszczając oczu z Angeliki.
Wystraszyła się, \e to doniesienie o kolejnym nastawaniu na jej dobytek. Albo
znaleziono przestępcę, co oznacza, \e skończy się jej pobyt u Jake a.
 Dziękuję. Czasami wychodzimy, ale na krótko, więc proszę dzwonić.
Odło\ył słuchawkę i długo milczał, więc zdenerwowana szepnęła:
 Zbój nadal grasuje?
 Nie. Ale, niestety, informacja sąsiadki była zbyt ogólnikowa, \eby go
zidentyfikować. Wiemy na pewno, \e to postawny mę\czyzna i \e ma ciemny samochód.
Zapisujemy numery wszystkich ciemnych samochodów, przeje\d\ających koło twojego
domu.
 Obrzydła mi ta sytuacja.  Wzdrygnęła się, poniewa\ przeszył ją zimny dreszcz. 
Czuję się jak więzniarka, a nie zrobiłam nic złego.
 Wiem, \e to szarpie nerwy, ale nie ma rady. Muszę przyznać, \e niezle się trzymasz.
Nasza praca na ogół wymaga czasu, więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości. Ręczę głową,
\e znajdziemy łotra, bo albo sam wpadnie nam w ręce, albo zdarzy się coś, co naprowadzi na
jego trop. Dostaniemy ptaszka.
 Mam nadzieję, \e do tego czasu się nie rozkleję.
 Nie rozkleisz się, kochanie. Jesteś bardzo dzielna. A mnie przykro, \e nic nie mogę
dla ciebie zrobić.
 Mógłbyś mnie przytulić  szepnęła.
W jej oczach malowała się tęsknota i pragnienie pocieszenia. Jake ani drgnął. Miał
twarz jak wykutą z kamienia. Zawstydziła się i nie mogła sobie darować, \e się zdradziła
wobec niego.  Przepraszam. Czasami tak się boję, \e...  Ja te\ przepraszam, ale wydaje mi
się, \e lepiej nie zaczynać.
 Mo\e masz rację. Nie jestem dzieckiem, więc nikt nie musi mnie przytulać i
pocałunkami odpędzać strachu.
 Rozumiem, \e się boisz, ale pamiętaj, \e jesteś pod naszą opieką. Obiecuję solennie,
\e znajdziemy winnego.
Angelice zbierało się na płacz. Spuściła oczy i palcami nerwowo gniotła resztki bułki.
Byle się nie rozpłakać! Dorośli powinni nad sobą panować. Nawet jeśli im się nie wiedzie i
wcią\ muszą budować \ycie od nowa.
 Nie płacz, skarbie  szepnął Jake.
Pomógł jej wstać i, zaprowadził do pokoju. Usiadł, wziął ją na kolana i mocno
przytulił.
 Sam się siebie boję, bo gdy cię przytulam, przychodzą mi do głowy niebezpieczne
myśli. Domyślasz się jakie, prawda?
Mówił cicho i delikatnie gładził ją po plecach. Raz i drugi ustami musnął jej włosy.
Błogo westchnęła i przytuliła się do potę\nej piersi, która dawała poczucie
bezpieczeństwa. Po kilku dniach niemiłego napięcia odprę\yła się zupełnie. Była głęboko
przekonana, \e Jake wkrótce znajdzie maniaka i wsadzi go do więzienia. Wtedy wszystko
wróci do normy i będzie mogła spokojnie \yć.
Będzie bezpieczna, lecz znowu sama. Bez ukochanego człowieka, który ocalił jej
\ycie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl